oryginalny tytuł: Let's Make Love
rok: 1960
reżyseria: George Cukor
scenariusz: Arthur Miller, Norman Krasna, Hal Kanter
Miliarder Jean-Marc Clement (Yves Montand) dowiaduje się, że ma być jedną ze sparodiowanych osobistości w mało znanym teatrze. Za poradą swojego nowego pracownika postanawia wybrać się na jedną z prób by wykazać się dystansem i poczuciem humoru . Na miejscu trwają castingi, podczas których mężczyzna zostaje wzięty za… aktora chcącego zagrać jego samego. Bogaczowi od razu wpada w oko piękna aktorka Amanda (Marilyn Monroe), która wypowiada się o Clemencie w nieszczególnie pozytywnych słowach dlatego też mężczyzna postanawia nie przyznawać się do swojej tożsamości i wziąć udział w przedstawieniu. Film otrzymał nominację do Oscara za muzykę.
Trzeba zacząć od tego, że ten musical (co już sugeruje gatunek) nie jest w najmniejszym stopniu intelektualnym wyzwaniem. Jednak jak na tego typu produkcję historia nie jest aż do bólu prosta, widz nie tylko podziwia występy, ale także wciąga się w całą intrygę i jest ciekaw kolejnych (bardzo zabawnych) pomysłów Clementa na zdobycie Amandy. Z całym nieporozumieniem, faktem, że Clement jest totalnym antytalentem jeśli chodzi o zdolności artystyczne i tym jak wykorzystuje swoje znajomości i władzę by podbić serce kobiety (w nietypowy sposób) wiąże się wiele zabawnych sytuacji. Jest to nadzwyczaj sympatyczna i urocza produkcja, którą oczywiście należy traktować z przymrużeniem oka i po prostu dobrze się bawić. Montand jako nieporadny, nieco wręcz sztywniak, który próbuje na siłę być kimś kim nie jest wypada przekonywająco i rozśmiesza wiele razy. Monroe jest wyjątkowo naturalna, a jej występy obejrzałam z wielką przyjemnością.
Przyjemny seans z wieloma zabawnymi scenami, podczas,
którego można poczuć się naprawdę swobodnie i odprężyć. Prosta historia, ale
dialogi są nieźle napisane, a całość wdzięczna i czarująca. Jeśli kiedyś wam wpadnie w ręce to jak najbardziej polecam. Piosenki z filmu słyszałam w głowie jeszcze następnego dnia.
recenzje innych produkcji z Monroe tutaj
Mam na oku ten film ponieważ moim skromnym zdaniem Marilyn wygląda w nim świetnie tzn. z tego co widziałam na zdjęciach. Jest naprawdę w dobrej formie. Być może z czystej ciekawości zobaczę, bo naprawdę musicale/komedie to nie moja bajka. Dobrze chociaz, ze dialogi na poziomie i ogolnie czuje sie zachęcona :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie jest to taki typowy musical według mnie. Wydaje mi się, że więcej (nawet sporo więcej) rozmawiają niż śpiewają, a sceny gdzie śpiewają to po prostu występy, a nie ma śpiewanych dialogów ;) Jest to jeden z niewielu filmów z Monroe w kolorze (chyba z czterech), co niewątpliwie jest atrakcją. A sama Monroe jest tutaj wyjątkowo apetyczna :)
Usuń