dramat/thriller/akcja
oryginalny tytuł: Oldboy
rok: 2013
reżyseria: Spike Lee
scenariusz: Mark Protosevich
Wszystkie, ale to wszystkie remaki wzbudzają skrajne emocje. Część z nich
z góry jest skazana na porażkę. Oddani fani za nic nie zaakceptują nowej
wersji. Irytują zmiany, irytuje inna koncepcja. Każdy szczegół jest porównywany
do tego z poprzedniej części. Spike Lee postanowił podjąć to wyzwanie i
przedstawić na nowo kultowego "Oldboya" Chan-wook Parka, ale szybko
został znokautowany przez falę krytyki za równo ze strony fanów jak i
recenzentów. Dla większości osób, które widziały wersję z 2003 roku ta nowa nie
stała się ani lepszą ani nawet równą poprzedniej. Na szczęście nie miałam tego
problemu, bo starego "Oldboya" nie widziałam ;)
Zacznę od negatywów by pozytywnie zakończyć, bo to produkcja dobra. Sceny
walk są fatalne. Stojący w tle statyści czekający biernie na swoją kolej
naprawdę rzucają się w oczy i naprawdę mimo starań głównego bohatera psują cały efekt. Zły charakter? Przekroczył granicę i zaczął być parodią złego
bohatera. Do tego zbyt wiele rzeczy naciągniętych i za nierealnych.
Chwilami robi się z tego bajeczka. Wad jest sporo, ale mimo tego to film, który
wchodzi gdzieś głębiej i o którym się myśli. Historia od początku wciąga,
intryguje i przeraża. Chińskie pierożki (tak to się nazywa?) zapamiętam na
zawsze. Lubię filmy z czymś tak charakterystycznym, że gdy ktoś za kilka lat
rzuci tytuł filmu od razu przypomni mi się jakiś element czy scena, w ty wypadku ujęcie z góry przedstawiające
posiłek podawany przez drzwi.
To co przydarza się głównemu bohaterowi od początku do końca przejmuje. Z jego osobą nawiązuje się niezwykła więź. Szczególnie sceny w zamknięciu robią wrażenie. Moim zdaniem są genialne. Cała przemiana, krok po kroku, zachowania, reakcje… Coś niesamowitego. Josh Brolin był po prostu jak zawsze rewelacyjny. Co ja gadam. Był po prostu fenomenalny. Zaczynając od kłótni z żoną, pijackiego upojenia przez strach, złość, bezradność, zwątpienie i wszystkie etapy, które przez 20 lat przechodzi i oczywiście kończąc na nieskończenie silnej żądzy zemsty. Przy okazji co za przewrotność - po zakończeniu zdjęć do "Oldboya" po kolejnym nieprzyjemnym incydencie zarzekał się, że nie tknie juz alkoholu. Elizabeth Olsen także przyjemnie, chociaż jej bohaterka jest potraktowana nieco po macoszemu.
To co przydarza się głównemu bohaterowi od początku do końca przejmuje. Z jego osobą nawiązuje się niezwykła więź. Szczególnie sceny w zamknięciu robią wrażenie. Moim zdaniem są genialne. Cała przemiana, krok po kroku, zachowania, reakcje… Coś niesamowitego. Josh Brolin był po prostu jak zawsze rewelacyjny. Co ja gadam. Był po prostu fenomenalny. Zaczynając od kłótni z żoną, pijackiego upojenia przez strach, złość, bezradność, zwątpienie i wszystkie etapy, które przez 20 lat przechodzi i oczywiście kończąc na nieskończenie silnej żądzy zemsty. Przy okazji co za przewrotność - po zakończeniu zdjęć do "Oldboya" po kolejnym nieprzyjemnym incydencie zarzekał się, że nie tknie juz alkoholu. Elizabeth Olsen także przyjemnie, chociaż jej bohaterka jest potraktowana nieco po macoszemu.
Spike Lee zgrabnie łączy kilku gatunków. Film jest dobry na płaszczyźnie
thrillera, ale niespodziewanie ciekawie wypada postawienie dużego nacisku na
psychikę i przemianę bohatera, co wyróżnia i stawia „Oldboya” wyżej niż inne
produkcje z gatunków thrillerów/akcja. Film wspaniale funkcjonuje też jako kryminał,
zaryzykuję też stwierdzenie, że nosi ślady neo-noir. Spory stopień odrealnienia
sprawia, że to produkcja wyjątkowa, nietuzinkowa i klimatyczna, ale czasem też
ciężka do zaakceptowania, bo zbyt oderwana do rzeczywistości. Samo zakończenie
z jednej strony mocne, bo w głowie nieźle wiruje kiedy lecą napisy, a z drugiej wspominana
wyżej przeze mnie postać złego charakteru osiąga szczyt przerysowania wchodząc
w kicz i to nie ten fajny. Zdecydowanie zbyt mało dopracowane ostatnie sceny
konfrontacji.
„Oldboy” wciąga, obrzydza, przeraża i zwyczajnie przejmuje. Powtarzam – wersji z 2003 roku nie widziałam, ale zawsze szanuję reżyserów, którzy mają jaja by przedstawić
swoją wizję danej historii nie przejmując się tym jak to wszystko wyglądało w
oryginale. Pomimo słabszych momentów to produkcja, która wprowadza niepokój, którą całkiem nieźle się ogląda i mimo wad historia cały czas robi wrażenie. No i ta scena seksu... Podobało mi się.
Ja właśnie ostatnio obejrzałam oby dwie, ale nie zdążyłam o nich jeszcze napisać na blogu. Powiem, że nie umiem powiedzieć, która jest lepsza, ale zaczęłam od remaku. Podejrzewam, że gdybym zaczęła od oryginału mój pogląd byłby inny :)
OdpowiedzUsuńMuszę go oglądnąć, zapisuję tytuł, weekend będzie zarwany :)
OdpowiedzUsuńJest to jeden z najgorszych remake'ów jakie widziałem - ogromny zawód. Film nudny i w porównaniu do oryginały jest fatalny. Też nie widziałem oryginału, zanim poszedłem na "Oldboya" do kina i wyszedłem rozczarowany strasznie. Tak że tego :)
OdpowiedzUsuńNudny? Mnie zafascynował od początku. Mamy głównego bohatera, który nagle zostaje zamknięty nie wiadomo gdzie. To szok dla widza, od razu jest się ciekawym - gdzie? dlaczego? na jak długo? kto? Potem jest ciekawość czy stamtąd wyjdzie, a potem cała reszta! Przez cały film zadajemy sobie pytania, tak jest skonstruowana produkcja. Do ostatniej sekundy nic nie wiemy.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń