oryginalny tytuł: The Hobbit: An Unexpected Journey
rok: 2012
reżyseria: Peter Jackson
scenariusz: Guillermo del Toro, Peter Jackson, Fran Walsh, Phillippa Boyens
reżyseria: Peter Jackson
scenariusz: Guillermo del Toro, Peter Jackson, Fran Walsh, Phillippa Boyens
Zacznę od tego, że film
oglądałam w 2D. Zaciągnął mnie na niego chłopak i wielkie dzięki mu za to, bo
bez chwili zastanowienia wystawiłam 9/10. W efekcie z seansu wyszłam dużo bardziej
zadowolona ja, ale przejdźmy do recenzji.
Istotną, dla niektórych wręcz zaskakującą rzeczą, o której trzeba wspomnieć na początku jest cały klimat w jakim utrzymany jest film. Myślę, że nie będzie przesadą jeśli powiem, że na jego połowę składały się różnorakie zabawne momenty (na pewno było ich więcej niż tych mrocznych!). Nie znam nazw wszelkich stworów itd. z książek Tolkiena, także będę pisała po swojemu. Co wywoływało uśmiech na twarzy? Śmieszne postaci, takie jak zwariowany czarodziej, który jest typową postacią komiczną. Cały początek filmu, czyli wieczerza u Bilbo głównie bawi (podkreślam głównie – bo nie tylko) – zaskoczony wizytą niezapowiedzianych gości Bilbo i (zbyt) swobodne zachowanie krasnoludów. Nawet w dalszej części filmu niektóre momenty walk (np. z trollami) ewidentnie mają rozbawić widza.
Istotną, dla niektórych wręcz zaskakującą rzeczą, o której trzeba wspomnieć na początku jest cały klimat w jakim utrzymany jest film. Myślę, że nie będzie przesadą jeśli powiem, że na jego połowę składały się różnorakie zabawne momenty (na pewno było ich więcej niż tych mrocznych!). Nie znam nazw wszelkich stworów itd. z książek Tolkiena, także będę pisała po swojemu. Co wywoływało uśmiech na twarzy? Śmieszne postaci, takie jak zwariowany czarodziej, który jest typową postacią komiczną. Cały początek filmu, czyli wieczerza u Bilbo głównie bawi (podkreślam głównie – bo nie tylko) – zaskoczony wizytą niezapowiedzianych gości Bilbo i (zbyt) swobodne zachowanie krasnoludów. Nawet w dalszej części filmu niektóre momenty walk (np. z trollami) ewidentnie mają rozbawić widza.
Generalnie nie znajdziecie tu krwawych potyczek. Walka z goblinami i ich
tłustym królem, jakby to zobrazować, jest przystosowana do tego, aby mogli
oglądać ją też młodsi widzowie. A tu spadną z mostu, a tu zepchną ich jakimś
pniem.
Podsumowując, mimo obecności wielu czarnych charakterów i rozpowszechniających
się sił zła, z filmu czuć pewne... ciepło. Bardzo, bardzo baśniowy klimat. Krwawy
czy brutalny to ostatnie słowa jakie można wypowiedzieć opisując go.
Czytając opinie i rozmawiając ze
znajomymi słyszę, że problemem jest brak napięcia. Ja chyba jestem wyjątkiem i nie
jestem przyzwyczajona do filmów z tego typu akcją, w czego efekcie niesamowicie
się denerwowałam i prawie non stop martwiłam się o bohaterów. Na brak napięcia nie
mogłam więc narzekać, ale ja jestem nieco naiwna jeśli chodzi o takie sceny. Zawsze jak bohater zwisa nad urwiskiem ja już się denerwuję i wybałuszam oczy trzymając przy tym kciuki żeby nie spadł.
Dużo naczytałam się o tym, że
początek zbyt długi i nudny. Patrząc na to, że film tak naprawdę stanie się
pierwszym filmem z sześciu nakręconych na podstawie dzieł Tolkiena to myślę, że
jest to fajny wstęp pokazujący nam charaktery bohaterów, stworzeń i generalnie
świat Śródziemia. Dla tych, którzy nastawieni są na napięcie, emocje i tak
dalej, jakieś ok. 40 minut (mniej więcej) dziejące się w pomieszczeniu
przy stole może być małym szokiem.
Większość filmu to wędrówka
krasnoludów, Bilbo i Gandalfa. Można powiedzieć, że „Hobbit…” jest zlepkiem
poszczególnych przygód, które spotykają gromadę (najczęściej walk) z
różnorakimi stworami. Mimo, że użyłam
słowa „zlepek” nie oznacza to absolutnie, że brakuje tu wartkiej akcji czy spójności i płynności. Trochę jest to od jednej historii do drugiej z
przerwami na wędrówkę, ale ogólnie wychodzi to na plus. Wiele scen, wiele walk
w różnych miejscach, wszystko urozmaicone i świetnie wykonane. Ledwo odetchniemy z ulgą po jednym spotkaniu z wrogiem, a tu już drugie.
Widoki zapierają dech w
piersiach. Film miałam oglądać w 3D w Multikinie w największej sali (dla tych
co nie byli – jest naprawdę gigantyczna) w Złotych Tarasach, a w końcu
wylądowałam na 2D w dość skromnej wielkością jak na obecne standardy w
multipleksach sali, a zdjęcia i tak były zniewalające (aż chce się zabrać
plecak i ruszyć w świat!).
Martin Freeman jako Bilbo jest
genialny, pokochałam go od pierwszych chwil. WP oglądałam wiele razy, ale
rzadko się skupiałam (oprócz jednej części), w każdym razie zapamiętałam
Gandalfa jako spokojnego starszego pana. Tutaj nie brakuje mu charyzmy,
poczucia humoru i wszystkiego, aby również obdarzyć go wielką sympatią, co też stało
się w moim przypadku. Warto wspomnieć o świetnej scenie „pojedynku” Bilbo i
Gollumem, kiedy to w posiadanie hobbita trafia pierścień.
Tak dla porównania mój chłopak
uznał, że początek filmu (gdy trwają przygotowania do wyprawy) był zbyt długi i
wręcz nudny oraz zawiódł go wspomniany wyżej brak jakiegokolwiek napięcia.
Czuć rozmach, zdjęcia,
montaż, muzyka – cudeńko. Przynajmniej pod tym względem na pewno nikt się nie zawiedzie.
Fajny klimat baśni (inny niż w WP), świetni
bohaterowie, charakteryzacja, cudne zdjęcia, efekty specjalnie a najwyższym poziomie – to się nazywa widowisko. Ta mniej mroczna forma
niż w WP całkowicie mi odpowiada. Kolejna część ma być bodajże za rok, na sto
procent się wybiorę.
Boję się, że mi się nie spodoba. Jest to już kolejna recenzja, która utwierdza mnie w tym przekonaniu :D Mimo, że jak najbardziej jest pozytywna to ja właśnie nienawidzę takich długich wstępów i wgl :< Boje się, że mogę się zawieść. I też wybieram sie dzisiaj na 2D :>
OdpowiedzUsuńW takim razie możliwe, że nie spodoba, ale przynajmniej wiesz czego się spodziewać, więc nie będzie szoku :D
UsuńOglądałaś Władcę Pierścieni??
OdpowiedzUsuńSytuacja wygląda tak, nigdy specjalnie mnie Władca nie interesował, nie wiem czemu. Często leciał w tv i oglądałam wiele razy, ale jakoś a to do połowy, a to jednym okiem i jakoś nigdy nie mogłam się na nim skupić (wiesz leciał w piątki, więc albo wróciłam do domu w środku itd.). Z rok temu obejrzałam w maksymalnym skupieniu tak od A do Z (nie wiem która to była część 2 lub 3) i byłam zachwycona. Dzisiaj mówili w tv, że w styczniu puszczą wszystkie części, więc nadrobię. Ale się rozgadałam, wybacz :)
UsuńObejrzyj Władców Pierścieni.. W przeciwieństwie do Hobbita podobają mi się. Nawet bardzo. Z Hobbita wyszłam z smutną refleksją, że zaśmiałam się chyba raz (przy tekście o golfie). O, o. Znalazłam jeszcze jedną pozytywną scenę - mimika goluma, gdy zastanawiał się nad jedną z zagadek takie "wiem!" i "nie, nie wiem" na zamianę - nawet sympatyczne. Ogółem film był dla mnie tak nudny, niezabawny i nieatrakcyjny, że nie wiem czy obejrzę jego drugą część. W każdym razie na pewno nie w kinie.
UsuńNie rób tego, znaczy nie oglądaj wersji kinowo- telewizyjnej, jedynie zniszczysz sobie wrażenie. Polecam od razu podejść do wersji rozszerzonych- są dużo logiczniejsze, szczególnie wtedy, gdy nie czytało się książek :D
UsuńMam nadzieję, że jak pojadę do kina to sie nie rozczaruje ^_^
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili do mnie. :>
Oglądałam wczoraj w 2D i jestem ,,Hobbitem..." zachwycona. Ten film podobał mi się bardziej niż ,,Władca...", bo był właśnie taki mniej brutalny (nie potrzebuję do szczęścia tryskającej krwi), a wręcz baśniowy. Do tego aktor grający Bilba okazał się genialny! I krasnoludy, dialogi były świetne.... A plenery *-* Za zdjęcia powinni spokojnie dostać Oscara (cały czas mam przed oczami te lecące ptaki), a jak nie, to ponownie stwierdzę, że Oscary to g*wno. ;D
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania książki i muszę stwierdzić, że nie ma masy scen i to większości tych, które mi się najbardziej podobały, np. rozmowy Gandalfa z Sarumanem i Garadielą, czy jak jej tam. Fajnie było ich znowu zobaczyć, w dziele Tolkiena nie ma nawet wzmianki o Garadieli w Rivendell. I tak dalej, i tak dalej. :) Jakby co, to już teraz zapraszam do przeczytania mojej jeszcze nienapisanej recenzji książki - myślę, że za tydzień powinnam ją opublikować. ^^
A na kolejną częścią wybieram się w ramach przedpremiery. ;D
Też nie przepadam za tryskającą krwią :d Pewnie 2-3 Oscary za zdjęcia, montaż, efekty czy coś takiego dostaną. Ja zaplanowałam książkę na przyszły rok, była to w podstawówce moja lektura i niestety zapamiętałam tylko opisy przyrody, ale było to dawno, odświeżę sobie, może teraz mi się spodoba :)
UsuńMnie się film bardzo podobał, chociaż przyznam, że poszłam aby zobaczyć Richarda Armitage grającego Thorina ( szkoda, że jego zdjęcie umieściłaś pod opisem Martina Freemana). Jego Thorin jest idealny: dumny i bardzo waleczny. A jeśli krasnolud może być sexy, to Thorin jest najseksowniejszym krasnoludem pod Słońcem.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc sekundy nie zastanawiałam się nad kolejnością zdjęć, ale masz rację! Akurat głupio wyszło, zamienię dwa ostatnie :) Oj tak Thorin był najprzystojniejszym punktem filmu (a do tego dobrze zagrany), chociaż Kili też niczego sobie ;)
UsuńZdecydowanie Kili i Fili są zaraz za Thorinem, ale skoro to jego siostrzeńcy nie ma się co dziwić, że serce mocniej zabiło:)
UsuńA poważnie film naprawdę warty jest obejrzenia.
Film bardzo dobry, pięknie zrealizowany. Moim zdaniem niestety nieco za bardzo "napakowano" go akcją. Oczywiście Martin Freeman jako Bilbo jest wspaniały i aż miło było na niego patrzeć :)
OdpowiedzUsuń