komedia/dramat
rok: 2012
reżyseria: Piotr Trzaskalski
scenariusz: Piotr Trzaskalski, Wojciech Lepianka
rok: 2012
reżyseria: Piotr Trzaskalski
scenariusz: Piotr Trzaskalski, Wojciech Lepianka
Dziadek Włodzimierz, ojciec Paweł i syn Maciek wyruszają w podróż w poszukiwaniu babci, która zostawiła męża dla swojej nowej miłości. Opuszczony, po zawale – Paweł i Maciek na co dzień mieszkający za granicą (ten pierwszy w Niemczech, a drugi w Wielkiej Brytanii) zjeżdżają się do Polski aby wspomóc dziadka i odnaleźć uciekinierkę. Patrząc z dystansu zakochana babcia okazuje się katalizatorem rozplątania tej z pozoru prostej, a bardzo złożonej relacji. Wychodzi na wierzch, że mężczyzn wiążą nie tylko więzy krwi, ale i wzajemne pretensje, wyrzuty i niezabliźnione rany. Mimo, że każdy z nich żyje po swojemu, w dodatku w innym kraju, niby niezależnie od siebie to tak naprawdę ich funkcjonowanie jest zależne od wzajemnych relacji, które mogą teraz podczas tej niespodziewanej wyprawy uporządkować. Wycieczka staje się okazją do wypomnienia krzywd, wyrzucenia z siebie żalu, oczyszczenia, pogodzenia, zrozumienia i wybaczenia. To wszystko odbywa się opornie, małymi krokami podczas wycieczki. Trzej panowie dopiero będąc w pełnym składzie są w stanie zrozumieć i odbudować od podstaw relacje. Jeden zaczyna widzieć w sobie znienawidzone cechy ojca, drugi okazuje się być jego przeciwieństwem, ale co ważne wszyscy wreszcie wsłuchują się w swoje potrzeby. Piotr Trzaskalski nie zmusza nas do refleksji, nie każe nam się zbyt wiele domyślać, lekko zarysowuje problem, pokazuje kilka scen, w których widzimy tą przepaść między ojcem, a synem (gdy Maciek łowi swoją pierwszą w życiu rybę to dziadek cieszy się razem z nim, ojca szczególnie to nie obchodzi), a do tego dużo pięknych krajobrazów i po drodze cały czas towarzysząca nam muzyka.
Film był mocno reklamowany,
kilka razy puszczane były kulisy powstawania filmu, chyba każdy słyszał „będę
miał dziecko”, której to wypowiedzi miałam już dosyć po 2 tygodniach reklamy.
Jednak w filmie szczerze mnie (i większość sali) to rozśmieszyło, także to co
mogło wypadać słabo i mało zabawnie w telewizji okazało się śmieszne podczas
oglądania filmu. Chociaż generalnie większość żartów nie była specjalnie
wymyślna, kilka słabszych, kilka lepszych.
Minusem, a zaraz plusem filmu
jest to, że nie zachwyci i nie powali, ale z powodu pewnej uniwersalności jaką
ma spodoba się większości widzów. Myślę, że ładnie i nienachlanie naznaczony
problem emigracji i rozbitych rodzin rozsianych po świecie, no i relacji na
linii syn-ojciec-dziadek. Ja oprócz wspomnianego Krzysztofa Chodorowskiego zapamiętałam
dobre zdjęcia i głównie piękne krajobrazy. Generalnie cała ta wycieczka
połączona z widokami wypadły w moim odczuciu przyjemnie, bo aż sama wypoczęłam i
czułam się „oderwana od świata” razem z bohaterami.
Spotkanie trzech sprzeczających
się mężczyzn wymuszone ucieczką babci, a okazujące się czymś więcej niż pogonią
za zbiegłą, czyli pewnego rodzaju terapią dla całej trójki – historia niby
prosta, a jednak coś nowego. Nie znajdziecie tu wartkiej akcji, jak pisałam, przeważają
sceny pokazujące albo kłótnie (głównie) albo krótkie scenki rozmów przerywane
krajobrazami. Kilka wzruszających (ale bez przesady) momentów. Film prosty i
przyjemny. No i muszę wspomnieć z żalem w sercu, końcówka – kicz stosowany.
Hm, zbyt ambitne kino to nie jest zgadzam się, ale to nie był dla mnie problem. Spodziewałam się prostej, nieskomplikowanej obyczajówki o facetach - opowiedzianej z ich perspektywy i do pewnego stopnia to dostałam. Nie ma tam miejsca na sentymenty, szczególne wyznania, płacz itp. - życie płynie dalej. A i jest kawałek Rozpoznawalnej Łodzi a to zawsze sie chwali szczególnie, że pokazali ładnie mój znienawidzony tramwaj.
OdpowiedzUsuńAle to wszystko nie odnosi się do ostatnich 15/20 min gdzie Trzaskalski [i tu mam zarzut] zupełnie niszczy fabułę i sens filmu wprowadzając jakieś łzawe nikomu nie potrzebne sceny, a ta ostatnia z ojcem? Pytam, czy nakręcenie zwykłego łatwego filmu jest obciachowe czy jak? Czemu ZAWSZE musi kończyć się takimi pokrętnymi i zupełnie nie potrzebnymi scenami psującymi umiejętnie budowaną historię o codziennym, szarym życiu po męsku.
Jak zwykle trzeba coś spaplunić...
Końcówka była masakryczna. Jeszcze ten chamski znaczek tvn - tragedia. Dokładnie, dokładnie z tym obciachowym.. Film utrzymany w jakimś tam tempie i potem nagle takie nie wiadomo co. "Spaplunić" bardzo mi się podoba i świetnie pasuje:D
UsuńJeszcze tego filmu nie oglądałem i jakoś mnie nie kusi. Poczekam aż kiedyś jakaś stacja telewizyjna zechce puścić, wtedy obejrzę.
OdpowiedzUsuń