thriller/romans
oryginalny tytuł: Vertigo
rok: 1958
reżyseria: Alfred
Hitchcock
scenariusz: Samuel A.
Taylor, Alec Coppel
Wreszcie musiałam sięgnąć po Hitchcocka. Zerknęłam na gatunek
(melodramat, thriller, psychologiczny wydawało się być ciekawym połączeniem),
przeczytałam całkiem intrygujący opis i zdecydowałam się na „Zawrót głowy”.
Tak, oczekiwałam wiele i tak zawiodłam się. Na szczęście szukałam i znalazłam
też nieco opinii takich jak moja, gdzie fani Hitchcocka piszą, że odstaje na
minus poziomem od innych jego produkcji, co mnie podbudowało i nadal ciekawa
mam zamiar sięgnąć po inne jego filmy (ciekawi mnie m.in. nagrodzona dwoma Oscarami
"Rebeka").
Od pewnego czasu staram się już nie oglądać starszych produkcji z podejściem "no jak na tamte czasy niezły" i odpuszczać im pewne mankamenty, bo po obejrzeniu dobrych kilku filmów z lat 50-tych i 60-tych wiem, że tak być nie musi. Dzień wcześniej oglądałam "Asfaltową dżunglę" (film 8 lat starszy), a mimo, że nie podchodziłam do niego jak do "Zawrotu głowy" z marginesem, tzn. myślą "to stary film, niektóre rzeczy mają prawo być teraz nieaktualne i nie robić już wrażenia” to nie obniżając wymagań świetnie mi się oglądało, a seans zakończył się 8/10. Może i x lat temu film zachwycał, ale staram się oceniać go jak każda inną produkcję. Jeśli więc chodzi o "Zawrót głowy" to jakoś nie potrafię traktować tej produkcji serio. Niektóre sceny balansują na granicy bycia groteskowymi. Realizm więc nie jest mocną stroną tej produkcji. Zaintrygowana i w miarę wciągnięta w film po pewnym czasie zaczęłam emocjonalnie dystansować się od przedstawionej historii, by skończyć z opinią, że naiwności zbyt wiele. Mimo wszystko jest to niezła produkcja, ale czy coś by mi się stało gdybym jej nie obejrzała? Nie. Wątek miłosny był fatalny. Naiwny, naciągany, nieprzekonywujący. Żaden z aktorów mnie nie zachwycił. Gra sławnej Kim Novak nie zrobiła wrażenia. Do tego końcówka za bardzo rozwleczona. Za to muzyka niejednokrotnie podnosi ciśnienie i sprawia, że człowiek się najnormalniej w świecie zaczyna denerwować i stresować tym, co zaraz się stanie. Chwilami jest wręcz przerysowania i zbyt poważna, lecz nie można jej odmówić tego, że skutecznie buduje napięcie. Sam pomysł wydaje się ciekawy, ale w praktyce wypada średnio. Nastrój, wisząca w powietrzu "tajemnica" i groza oczywiście na duże tak, ale tylko to. Spodziewałam się znacznie więcej. Nie poczułam jego genialności i wspaniałości. Mimo to jak napisałam we wstępie z pewnością sięgnę po inne filmy Hitchcocka. Mam nadzieję, że nie skończę jako osoba, mówiąca o filmach mistrza „szanuję, ale niestety nie przepadam” i któryś z kolejnych seansów będę mogła zaliczyć do udanych.
Od pewnego czasu staram się już nie oglądać starszych produkcji z podejściem "no jak na tamte czasy niezły" i odpuszczać im pewne mankamenty, bo po obejrzeniu dobrych kilku filmów z lat 50-tych i 60-tych wiem, że tak być nie musi. Dzień wcześniej oglądałam "Asfaltową dżunglę" (film 8 lat starszy), a mimo, że nie podchodziłam do niego jak do "Zawrotu głowy" z marginesem, tzn. myślą "to stary film, niektóre rzeczy mają prawo być teraz nieaktualne i nie robić już wrażenia” to nie obniżając wymagań świetnie mi się oglądało, a seans zakończył się 8/10. Może i x lat temu film zachwycał, ale staram się oceniać go jak każda inną produkcję. Jeśli więc chodzi o "Zawrót głowy" to jakoś nie potrafię traktować tej produkcji serio. Niektóre sceny balansują na granicy bycia groteskowymi. Realizm więc nie jest mocną stroną tej produkcji. Zaintrygowana i w miarę wciągnięta w film po pewnym czasie zaczęłam emocjonalnie dystansować się od przedstawionej historii, by skończyć z opinią, że naiwności zbyt wiele. Mimo wszystko jest to niezła produkcja, ale czy coś by mi się stało gdybym jej nie obejrzała? Nie. Wątek miłosny był fatalny. Naiwny, naciągany, nieprzekonywujący. Żaden z aktorów mnie nie zachwycił. Gra sławnej Kim Novak nie zrobiła wrażenia. Do tego końcówka za bardzo rozwleczona. Za to muzyka niejednokrotnie podnosi ciśnienie i sprawia, że człowiek się najnormalniej w świecie zaczyna denerwować i stresować tym, co zaraz się stanie. Chwilami jest wręcz przerysowania i zbyt poważna, lecz nie można jej odmówić tego, że skutecznie buduje napięcie. Sam pomysł wydaje się ciekawy, ale w praktyce wypada średnio. Nastrój, wisząca w powietrzu "tajemnica" i groza oczywiście na duże tak, ale tylko to. Spodziewałam się znacznie więcej. Nie poczułam jego genialności i wspaniałości. Mimo to jak napisałam we wstępie z pewnością sięgnę po inne filmy Hitchcocka. Mam nadzieję, że nie skończę jako osoba, mówiąca o filmach mistrza „szanuję, ale niestety nie przepadam” i któryś z kolejnych seansów będę mogła zaliczyć do udanych.
Bardzo lubię filmy Hitchcock. Moi faworyci to "Lina" z J. Stewartem i "Marnie" z Connerym. Ale na "Zawrocie Głowy' to usypiałem :D
OdpowiedzUsuńO to dobrze, jest nadzieja, że inne mi się spodobają :)
Usuń