"Annabelle" - recenzja

horror
rok: 2014
reżyseria: John R. Leonetti
scenariusz: Gary Dauberman

Rzadko w kinach pojawiają się naprawdę porządne horrory. Na taki tytuł zasłużyła sobie dobrze przyjęta "Obecność" Johna Wana. Trudno było tej popularności nie wykorzystać. Jej twórcy postanowili pójść o krok dalej i nakręcić spin-off zeszłorocznego hitu. W ten sposób od 3 października więcej możemy dowiedzieć się o tajemniczej Annabelle, której poświęcony został cały film.

Mia uwielbia porcelanowe lalki. Jedną z nich otrzymuje od męża. Od tego momentu na ich perfekcyjnym życiu w pięknym domku i oczekiwaniu na dziecko pojawiają się rysy. W tę samą noc do domu młodego małżeństwa wpadają wyznawcy szatana. Mimo, że para uchodzi z życiem to od strasznej nocy w domu dzieją się dziwne rzeczy. Zmiana miejsca zamieszkania też nie pomaga. Z czasem okazuje się, że za nieszczęściami, które spadły na rodzinę stoi lalka Annabelle.

Ilu z was w dzieciństwie bało się klaunów? O ile sama nie cierpiałam na tę dolegliwość to muszę przyznać, że w niektórych porcelanowych lalkach jest coś przerażającego. Martwe, a zarazem przeszywające spojrzenie i odważny, szyderczy uśmiech. Co tu dużo mówić, człowiek czuje się mało komfortowo patrząc na Annabelle. Sama lalka rzeczywiście poradziła sobie nieźle. Dobrze poradzili sobie też aktorzy, ale co z resztą?


Twórcy zdecydowanie zainspirowali się starszymi horrorami. To film w starym stylu, co też za tym idzie dla dzisiejszego widza mało straszny. Powolny, oszczędny i wykorzystujący znane nam od wieków chwyty. W filmie prawie w ogóle nie ma scen, podczas których chce się krzyknąć. Twórcy operują bardziej ciszą, która tworzy cały czas słabe, ale jednak napięcie. Pomaga w tym śmiertelnie podniosła muzyka. Dobrze zostały wykorzystane możliwości mieszkania, w którym większość akcji ma miejsce. Kolację zakłóca samowłączająca się płyta, a ciszę przełamuje skrzypienie bujanego fotela, chociaż po czasie efekty te przestają robić jakiekolwiek wrażenie. Mia (taka gorsza wersją Rosemary Woodhouse) także jest w ciąży, też chodzi po domu, nasłuchuje, wyczuwa zagrożenie, z którego jej mąż się śmieje, a nawet ma kontakt z samym diabłem. Jej wędrówki z czasem stają się nudne, ale są w miarę znośne dzięki samej aktorce.

Dawno nie widzieliście tak szablonowego filmu. Jest sekta, są paranormalne zjawiska w domu (skrzypią drzwi, skrzypie fotel, to co może włącza się samo), jest prowadzone na własną rękę śledztwo. To produkcja po prostu wtórna. Na tle tej banalnej historii zaskakująco dobrze wypadają aktorzy. Annabelle Wallis i Eric Ladin jako małżeństwo są całkiem autentyczni, a dwójkę mało znanych mi wcześniej aktorów zdążyłam nawet polubić. Miło było też zobaczyć Alfre Woodard (m.in."Zniewolony").


To oldschoolowy, prosty, porównując do współczesnych produkcji mało straszny horror z wieloma przerysowanymi scenami. Czy potraktujecie go surowo i uznacie za totalnego gniota w związku z większą ilością zabawnych niż przerażających scen i dłużyznami czy też spojrzycie na niego ulgowo i przyjmiecie, że to pewnego rodzaju ukłon w stronę starych horrorów, zrobiony bardzo wprost, chwilami karykaturalny? Musicie sami sprawdzić.

Dziękuję Warner Bros. za zaproszenie na pokaz prasowy filmu.


Advertisement

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam "Obecność". Obejrzałam ją do końca dopiero za trzecim razem. :) Taki ze mnie oglądacz horrorów. "Annabelle" obejrzę na 100 %. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż. Lubię horrory, więc z pewnością obejrzę ten film. [ Aleja Recenzji ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej się nie zdecyduję, bo - jak już wiesz - horrory to nie moja działka.

    Ale co do tych lalek... Wyobraź sobie, że moja teściowa ma nimi wypchane pół pokoju gościnnego. Siadasz - obok Ciebie lalki, nad głową lalki, naprzeciwko lalki. Idzie dostać świra. Nie wiem, to pewnie wynika z braku damskiego potomstwa (które nareszcie ma zrekompensować dziewczę, które noszę pod serduchem od paru miesięcy), ale jak dla mnie jest to idealna sceneria do horroru. Nie dziwię się więc, że te porcelanowe bestie potrafią zadziałać na wyobraźnię w sali kinowej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko... Mało komfortowa sytuacja :P Ojej wiedziałam, że jesteś w ciąży, ale umknęło mi, że dziewczynka, gratulację! :) Myślę, że ten horror może być straszny jedynie dla kobiet w ciąży. Moja mama mówiła, że po "Dziecku Rosemary" kobiety bały się zachodzić w ciążę :D

      Usuń
    2. Dziękuję :)

      Dobrze w takim razie, że 'Dziecko Rosemary' wciąż przede mną, w dodatku na obowiązkowej liście do obejrzenia.

      Usuń
  4. "Obecność" była świetna. "Annabelle" też mam w planach, trochę kojarzy mi się z Laleczką Chucky

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę słabo :/ Ja horrory darzę wielką miłością bez względu na to jakie są. Kocham nawet te niszowe produkcje. Mimo wszystko jednak często wiem na co się piszę. Nienawidzę rozczarowań, a wydaję mi się, że z "Annabell" niestety tak będzie. "Obecność" pozytywnie mnie zaskoczyła i po zwiastunie liczyłam na coś podobnego, jednak twoja recenzja ostudziła mój zapał.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że twórcy postawili na klasyczną realizację, nawiązującą do starych, dobrych horrorów. Na oryginalnej fabule mi nie zależy, więc istnieje spora szansa, że "Annabelle" przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli horror tak na prawdę nie ma nic wspólnego z historią lalki?

    OdpowiedzUsuń