"Wielkie kłamstewka" - recenzja
























W "Wielkich kłamstewkach", tegorocznym mini serialu HBO, mamy oczywiście wielkie kłamstwa, mamy wielkie namiętności, ale przede wszystkim mamy wielką blond-trójcę. Oparta na bestsellerowej powieści Liany Moriarty produkcja, spełnia wszystkie oczekiwania, jakie można mieć względem serialu o zamkniętej, pełnej fałszu i problemów bogatej społeczności, ale także co do psychologicznego obrazu dotykającego problemu toksycznych związków, z przemocą włącznie.

Stylowe, ociekające bogactwem domy, piękne plaże, najlepsze szkoły. Nic dziwnego, że do nadmorskiego miasteczka Monterey przyjeżdżają rodziny z całych Stanów. Do nowych mieszkańców należy m.in. Jane (Shailene Woodley) - młoda, samotna matka. Wprowadzeniem zagubionej kobiety, do raczej zamkniętej społeczności, szybko zaczyna zajmować się wpływowa, popularna w okolicy Madeline (Reese Witherspoon). Rolę anioła stróża w nowym miejscu pełni również przyjaciółka Madeline- Celeste (Nicole Kidman). Mniej gościnna jest za to Renata (Lauren Dern), ze względu na incydent, który zachodzi już pierwszego dnia szkoły, kiedy to poznajemy bohaterów, przy okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Córka Renaty zostaje podrapana, a jako sprawcę wskazuje syna nowo przybyłej Jane. W kolejnych odcinkach zagłębiamy się w zawiłe relacje pomiędzy kobietami, ich partnerami oraz dziećmi.


Już w pierwszym odcinku dowiadujemy się także, że ktoś zginie. Akcja przeplata się z ujęciami z przesłuchań lokalnej społeczności, która w cięty sposób komentuje  życie naszych bohaterek. Serialowi, pazura dodają właśnie świetnie napisane dialogi – błyskotliwe, często odważne i zabawne. Jest to jednak przede wszystkim dramat o ocenianiu po pozorach, o poszukiwaniu miłości, a nawet celu w życiu. Mamy tu wszystko z czym często borykają się kobiety, szczególnie te posiadające dzieci. Do tego atmosfera gęstnieje z odcinka na odcinek i zaczynamy zastawiać się, komu w ostatnim epizodzie zostanie odebrane życie. Jakby tego było mało, w tle słyszymy piękny, rockowo-liryczny soundtrack.



Serial nieco demonizuje mężczyzn i gloryfikuje damską przyjaźń, dlatego zasługuje na miano „babskiego”, jednak daleko mu do pejoratywnego znaczenia tego słowa. Mamy to ploteczki, kobiece potyczki i złośliwości, ale to mądra, poruszająca opowieść, podczas której wielokrotnie widz jest stawiamy w sytuacji opowiedzenia się po stronie, którejś z postaci i w której fantastyczne występy dają Witherspoon (niezastąpiona jako rozgadana, choleryczna, ale sympatyczna kobieta, o dobrym sercu), Kidman (znakomita, odważna, kreacja) i Laura Dern (znerwicowana, zapracowana kobieta sukcesu). Na wyróżnienie zasługują też Shailene Woodley, Zoe Kravitz i Alexander Skarsgard, czyli praktycznie wszyscy aktorzy, grający pierwszoplanowe postaci.


Gorąco polecam przeznaczyć jeden jesienny wieczór na wycieczkę po Monterey, bo pomimo, że pewnie bez chwili namysłu wymienicie produkcje w podobnym klimacie, to seans "Wielkich kłamstewek" należy do tych niezapomnianych.

5 komentarzy:

  1. Boję się wciągać w kolejny serial ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, to serial na jeden wieczór :)

      Usuń
    2. To nie jest typowy serial, ma tylko 7 odcinków i szczerze mowiac, żałuje ze oglądniecie go mam juz za sobą! Jest niesamowity, po skończeniu jeszcze przez kilka dni myslalam o bohaterach i scenach a muzyka.... dzieki temu serialowi juz kupiłam kolejna płytę wykonawcy tytułowego utworu! Jesli ktos sie waha czy go obejrzeć- nie h sie nie waha! Obejrzeć! Bezdyskusyjnie 😊

      Usuń
  2. Jestem kompletnie nieserialowa, ale w "Wielkie kłamstewka" wpadłam totalnie :) Co prawda zaczęłam oglądać tylko i wyłącznie dla obsady, ale dużą zachętą było też dla mnie to, że miał być to miniserial :) Nie jestem pewna, ale chyba gdzieś czytałam, że ma jednak powstać drugi sezon...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry serial, zdecydowanie warto go obejrzeć :)
    blog o kulturze

    OdpowiedzUsuń