Recenzja: Whisky dla aniołów

Spodziewałam się czegoś innego – miłe zaskoczenie. Po rzuceniu okiem na plakat, można pomyśleć: lekka komedia o grupie znajomych (pewnie nieudaczników). Po obejrzeniu zwiastuna: komedia z niespecjalnie oryginalnym poczuciem humoru, na luzie (jak dobrze pójdzie może być zabawnie).

W praktyce: dużo, dużo bardziej dramat niż komedia (a dokładniej dramat z kilkoma wyraźnymi, zabawnymi scenami - ale uprzedzam, nie jest ich wiele). Robbie to młody chłopak wychowany w przestępczym środowisku (przekładając na Polskę: dres, który spędził większość życia przed blokiem), bez celów, bez przyszłości - za to z ciekawą kartoteką. Dzięki mężczyźnie, którego poznaje podczas prac społecznych zauważa, że w życiu są też inne zajęcia niż bójki i kradzieże. Próbuje stać się porządnym człowiekiem, aby móc dać stabilizację oraz zapewnić bezpieczeństwo swojej partnerce i nowo narodzonemu synkowi. Pierwsza połowa poważna, chwilami nawet wzruszająca, z czasem film robi się trochę "lżejszy".

Mimo, że dość oryginalna historia (tematyka whisky - całkiem ciekawa) to pokazana w przyziemny sposób, bardzo prawdziwy. Główny bohater - z krwi i kości, można odnieść wrażenie, że po wyjściu z kina spotkamy go gdzieś za rogiem. Na pewno nie jest to głupawa komedia, ale nie oznacza to, że nie będzie kilku okazji do pośmiania się. Gdyby rozkładać film na czynniki pierwsze, w kategorii dramat wypada dobrze, a jako komedia dla mnie znacznie gorzej. Oryginalny klimat, problemy ludzi pokazane w ciepły, chwilami wesoły sposób, no i whisky. Podsumowując - coś innego niż zawsze. Także nie zapominajcie o słowie dramat i wykreślcie słowo komedia - inaczej możecie wyjść z kina zawiedzeni.
Obraz został wyróżniony Nagrodą Specjalną Jury na Festiwalu w Cannes.


dramat/komedia
oryginalny tytuł: Angels' share
rok: 2012
reżyseria: Ken Loach
scenariusz: Paul Laverty 

1 komentarz: