"Człowiek z księżyca" - recenzja

dramat/komedia/biograficzny
oryginalny tytuł: Man on the Moon
rok: 1999
reżyseria: Milos Forman
scenariusz: Scott Alexander, Larry Karaszewski

Film jest historią jednego z najbardziej znanych komików na świecie - Andy'ego Kaufmana. Myślę, że przeważająca większość wie o nim coś więcej, a wszystkim przynajmniej obiło się o uszy jego nazwisko. Nie zważając na to ile o nim wiecie to film jest po prostu kawałkiem historii i opowieścią o człowieku, o którym warto wiedzieć i pamiętać.

Strasznie nie lubię łatki, która została przyczepiona do Carrey’a. Wiecie „ten facet z gumową twarzą” i tak dalej. To genialny i nadal za mało wykorzystany aktor. Uwielbiam go i uważam, że jest jednym z najlepszych na świecie. To prawdziwy aktor z krwi i kości. Za tą akurat rolę otrzymał Złoty Glob, chociaż nie obraziłabym się gdyby otrzymał coś więcej. Jest tutaj absolutnie wyborny! Ta wiecznie naćpana pani, która zabiła Kurta Cobaina – chyba do końca życia tak właśnie przez większość ludzi będzie kojarzona Courtney Love. Od siebie
dodam tylko, że chyba nie ma drugiej tak szanowanej kobiety z tych grających grunge. Mimo, że z małymi wyjątkami zespół od 15 lat już nie występuje i nie nagrywa (jak wspaniale żyje mi się ze świadomością, że mogłam być na ich koncercie:) Hole pozostaje zespołem, który jeśli nie dużymi to przynajmniej średnimi literami, ale wpisał się w karty historii rocka, a Courtney jako jedna z niewielu kobiet naprawdę zaistniała w świecie rocka. Pewnie mało kto wie, ale nie zagrała w jednym ani dwóch, ale ponad dziesięciu filmach. Tutaj była tylko poprawna, chociaż wiem, że potrafi więcej. Oczywiście ten film należy do Carreya. Udało mu się wzbudzić w widzu te emocje, które wzbudzały występy Kaufmana.

Film oglądałam już jakiś czas temu, ale pamiętam, że wiele informacji z życia prywatnego zostało pominiętych. Bardzo zdziwiłam się czytając po seansie informację, że ma syna. Jesteśmy raczej traktowali jak część jego występów i oglądając "Człowieka z księżyca" czujemy się jakbyśmy byli widzami oglądającymi (a raczej biorącymi udział) w wyczynach komikaa. Reżyser jak kiedyś sam Kaufman bawi się nami, gra na emocjach i hipnotyzuje. Mimo, że nie jest to według mnie wybitne kino ani film, któremu dacie dychę to mimo wszystko warto go obejrzeć. 

5 komentarzy:

  1. Dla mnie to film bardzo dobry (8/10):D na samą dychę może nie, ale Carrey jak zawsze świetny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten film to raczej takie.. ciekawe doświadczenie niż zwykły seans. Carrey jest mistrzem :)

      Usuń
  2. Dla mnie też 8/10, ale 10/10 u mnie bardzo trudno zdobyć :) Lubię Formana, kino tego typu i gra aktorska powaliła. Według mnie film trzeba znać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Milos Forman stworzył wielki film. Zgadzam się z akapitem o umiejętnościach aktorskich Carreya. To że większość zaszufladkowała go jako Ace'a Venture, to ich problem. To właśnie na nich Jim zbija największą kasę, to jego target. Bardzo dobrze, z czegoś trzeba żyć. Jednak kilkoma rolami pokazał że może zagrać wszystko. "I Love You Phillip Morris","Eternal Sunshine of the Spotless Mind ","The Truman Show", czy recenzowany tutaj "Man on the Moon". Takimi tytułami udowodnił że mogą mu zaufać najwięksi reżyserzy. Nie każdy dostanie rolę u Formana,Franka Darabonta, czy Petera Weira. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się wydaje, że zaszufladkowanie mimo może wspomnianych plusów jest jednak generalnie problemem danego aktora. W każdym razie z mojego punktu widzenia widza, który bardzo go ceni jestem trochę zła, że mogłam go zobaczyć jak dla mnie nadal w zbyt małej ilości dramatów/komediodramatów takich jak te, które wyżej wypisałeś, a szkoda.

      Usuń