"Jeżeli nadejdzie jutro" - recenzja


dramat/romans
oryginalny tytuł: How I Live Now
rok: 2013
reżyseria: Kevin Macdonald
scenariusz: J. Brock, T. Grisoni, J. Torne, P.Skinner

Wciąż ze słuchawkami na uszach, arogancka, samolubna, zarozumiała – tego typu dziewczyny w filmach nazywa się zbuntowanymi nastolatkami. Taka właśnie jest wysłana przez ojca do ciotki w Anglii Daisy, która od początku ostentacyjnie pokazuje swoje niezadowolenie z podróży. Do tego na miejscu okazuje się, że w domu panuje chaos, jest brudno i brzydko, a ciotka szybko wyjeżdża zostawiając dziewczynę z grupką irytujących ją dzieci i Edmondem, z którym mimo początkowej niechęci zaczyna nastolatkę łączyć uczucie jakiego wcześniej nie znała. Szczęście jednak nie trwa długo, bo w końcu nastaje od początku filmu zbliżająca się wojna. Jeśli od samego opisu już was mdli to tak, możecie sobie darować. Dla dojrzanego widza wątek miłosny może być… w najlepszym wypadku nie robić wrażenia. Mnie na szczęście jeszcze takie filmy ruszają, chociaż z bólem serca przyznaję, że coraz mniej. Mimo pobocznych wątków jest to przede wszystkim love story z wojną w tle – dosłownie. Temat ten jest potraktowany nieco po macoszemu oprócz jednej mocniejszej sceny. Niby wojna nie jest tylko wspomniana - steruje losami bohaterów i praktycznie cały czas akcja krąży wokół niej, ale i tak mimo tego i innych prób wątek ten dla bardziej dojrzałego widza jest mało realistyczny. Jakby tego było mały film ociera się o fantasy - czytanie w myślach i rozmowy ze zwierzętami. Jest to subtelnie zaznaczone, ale niektórych mogą zirytować te naciągnięcia, chociaż na swój sposób dodają też całej tej historii magii – zależy już od widza. Mnie nieszczególnie się podobały.


Zacznę od najważniejszego, a raczej najważniejszej. No proszę! Saoirse Ronan jak chce to potrafi. Po kilku seansach stała się dla mnie irytująco milczącą dziewczyną z ubogą mimiką (co starałam się tłumaczyć „no tak jej kazali grać”), ale nadal też intrygującą zagadką. W końcu zobaczyłam ją w porządnej roli gdzie pokazuje na co ją stać, a mało tego jest głównym i bardzo mocnym punktem całej produkcji. Jej bohaterka od pierwszych chwil przyciąga wzrok, ciekawi, z czasem zmienia się, a co istotne podczas seansu zmienia się także nasza opinia na jej temat, co sprawia, że to więcej niż kolejna, niepokorna nastolatka walcząca z całym światem.


Oprócz wojny film opowiada też o wytrzymałości i przede wszystkim o wierze. Jednak produkcja tematów tych specjalnie nie zgłębia, bo mimo różnych urozmaiceń główną oś filmu i tak stanowi wątek miłosny. Kevin Macdonald kojarzony głównie jako reżyser „Ostatniego króla Szkocji” stworzył film naprawdę ciekawy. Widać, że miał pomysł i konsekwentnie przedstawił nieco mroczniejszą historię pierwszej miłości. Mimo, że opowiadający o nastoletnim uczuciu to surowy, chociaż są też do bólu romantyczne momenty. Na szczęście sporo czasu zajmują też inne sceny. Pojawiają się od czasu do czasu znienacka nieco naturalistyczne fragmenty. Świetnie sprawuje się też trójka aktorów w roli dzieci. Piękne zdjęcia i Anglia, fajny klimat, no i muzyka.. Niżej wrzucam jedną z pięknych piosenek.

To produkcja klimatyczna, ciekawie nakręcona i angażująca. Znajdziemy też nieco akcji i kina drogi. W filmie jednak przede wszystkim chodzi o emocje, a ich głównie dzięki Ronan nie brakuje. Jak to w love story bywają momenty gdy poziom realności spada poniżej znośnej normy, ale mimo tego jest to stylowa i interesująca propozycja.


3 komentarze:

  1. Jedno z fajniejszych love story ostatnich lat. Ponadprzeciętnie zrealizowany, super Ronan, zdjęcia (<3). Fakt było trochę głupot, o których wspomniałaś, ale ogólnie film okazał się niemałym zaskoczeniem. Zostało mi tylko podziękować za wiadomość, że coś takiego w ogóle wychodzi, bo o ile pamiętam, Ty nadesłałaś mi zwiastun tego filmu! Nie wiem czy wtedy dziękowałem, więc jak coś to jeszcze raz dziękuję haha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, tak generalnie to bardzo miła niespodzianka :) Tak, tak spoko dziękowałeś :D Teraz też coś mam, zaraz napiszę na priv :P

      Usuń
  2. ja lubię ten film :) jednak lepiej by było gdyby Edmond był np sąsiadem, a nie kuzynem :/

    OdpowiedzUsuń