"Magic Mike XXL" - recenzja

komedia
rok: 2015
reżyseria: Gregory Jacobs
scenariusz: Reid Carolin

Nie co dzień filmy z siedmiomilionowym budżetem zarabiają grubo ponad 150 milionów dolarów. Niezależnie od tego czy reżyser chce kręcić sequel, czy jest sens dalej ciągnąc opowiedzianą historię, czy aktorzy grający główne role maja zamiar pojawić się w kolejnej części - powstają one. Nie był to taki zły pomysł, pod pewnymi względami dwójka okazała się lepsza, a przy wyginających się seksownych striptizerach znowu dobrze się bawiłam.

Sequel wyreżyserowany tym razem przez Jacobsa, a nie Soderbergha to kino prościutkie, banalne, nad którym nawet nie warto się rozwodzić, bo nie o to chodzi. "Magic Mike XXL" to kilka naprawdę dobrych, mocnych, tanecznych scen między, którymi oglądamy wymyśloną na siłę fabułę. Dialogi musiały powstawać w wielkich męczarniach. Momentami sama męczyłam się słuchając rozmów bohaterów. Za to brak McConaughey był zaskakująco mało odczuwalny.  Do obsady dorzucono m.in. Amber Heart (tak, to nowa żona Deppa), ale nie ma tu o czym pisać. Nie grała, a po prostu była w tej produkcji. To po prostu kolejny element wsadzony na siłę do filmu żeby było w nim coś oprócz tańca. Dobrą robotę wykonała jako konferansjerka Pinkett Smith, gorzej poradziła sobie Elizabeth Banks (nieznośnie sztuczna). Miło było też popatrzeć na nadal piękną MacDowell. "We're gonna see if he still has some magic in that Mike!". Zdecydowanie tak. I jego koledzy też.


Jedynkę zapamiętałam jako lekkie, całkiem przyjemne kino, które zostało skrytykowane z wiadomego powodu, a wyjmując sceny tańca to zwykły, prosty dramat. Dwójka powstała jak napisałam na siłę, cała historia gorsza, ale za to bardziej postarano się przy scenach tańca. Przy okazji zadziwiło mnie jak wielu mężczyzn było w kinie i szczerze im współczuję. Na letni wypad z koleżankami jak najbardziej się nadaje.

4 komentarze:

  1. Jakoś mnie to nie ciągnie. Tak jak mówisz - film na wyjazd z koleżankami. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałem nawet pierwszej części. Choć to był Soderbergh to jakoś nie dałem mu się namówić - Tatum skutecznie mnie odstraszał. A jednak film zebrał świetne recenzje. Ta krytyka o której piszesz jakoś mi umknęła. Mimo to jakoś szczególnie i dwójka mnie nie ciekawi, a po Twojej recenzji to jeśli już, to prędzej siegnąłbym po film Soderbergha. Może, kiedyś, w tv.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja gdy gdzieś wspominałam o "Magic Mike" traktowane to było jako jakiś taki... po prostu obciach :P

      Usuń
  3. Oglądałam pierwszą część i fabuła strasznie oklepana. Śmieję się, że wcale nie trzeba oglądać tego dla fabuły tylko dla tańczącego Tatuma :D

    OdpowiedzUsuń