"Kształt wody" - recenzja

fantasy
oryginalny tytuł: The Shape of Water
rok: 2017
reżyseria: Guillermo del Toro
scenariusz: Guillermo del Toro, Vanessa Taylor

Podczas seansu odnosi się wrażenie, że del Toro pragnął do tego filmu wcisnąć jak najwięcej swoich pomysłów z ostatniej dekady. Baśń, elementy musicalu, tajne laboratorium, krew, przemoc, radziecki szpieg, masturbacja, kino. Upchnął nawet wątek homoseksualny (który i tak nie sprawia, że bohater grany przez - nominowanego - nie wiem za co - do Oscara Jenkinsa - przestaje być szarą, nudną postacią). "Kształt wody" to ładnie opakowana, prosta historyjka, która mnie niestety nie urzekła.

Większość rzeczy, które oglądamy w kinie to nic nowego, ale nie często bije od nich taka wtórność i sztampa. "Kształt wody" jest zbyt banalny i zbyt powierzchowny. Nawrzucane, nota bene ciekawsze od tego głównego, wątki poboczne są ledwo liźnięte. Przy nich historia miłosna absolutnie gaśnie, szkoda, że del Toro nie zdecydował się co konkretnie chce przedstawić i nie poszedł np. w większą ilość magii i romantyzmu, jeśli chodzi o wątek główny, wtedy film można by opisać jako "jakiś". Charakteru i dynamizmu całej produkcji daje niezawodna Olivia Spencer, ale nie była ona plastrem ulgi na zamęczenie, spowodowane oglądaniem po raz n-ty takiej samej postaci granej przez Shannona.  

"Kształt wody" to nieudane połączenie baśni i krwawego filmu dla dorosłych. Oglądanie tego filmu to jak umysłowa walka z uwierającą metką, której nie można poprawić. Są momenty ulgi, magiczne, spokojne, ale potem pojawia się kolejna niepasująca sekwencja. Ma swoje zalety - wdzięk, muzykę, scenografię, kilka uroczych scen, no i Sally Hawkins, która sprostała trudnemu zadaniu zagrania niemej osoby, ale i tak... Błagam, by "Kształt wody" nie otrzymał statuetki za najlepszy film. Del Toro nie serwuje nam odgrzewanego kotleta. Serwuje nam całe danie - odgrzewany kotlet ze wszystkim, co miał akurat w lodówce. Oj jest to ciężkostrawne. No i pierwszy raz kibicowałam głównym bohaterom, żeby nie posuwali się dalej. A to chyba zły znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz