"To już jest koniec" - recenzja

komedia/fantasy
oryginalny tytuł: This Is The End
rok: 2013
Reżyseria: Evan Goldberg, Seth Rogen
Scenariusz: Evan Goldberg, Seth Rogen

„To już jest koniec” zostało w Polsce przyjęte tak sobie. Wydaje mi się, że poniekąd wynika to ze słabej znajomości aktorów grających w filmie oraz plotek i żartów z nimi związanych. W USA został przyjęty lepiej i nawet krytycy pisali o nim zaskakująco pozytywnie (jak na produkcję o tak specyficznym humorze). Do Los Angeles przyjeżdża Jay Baruchel i mimo niespecjalnych chęci na wyjście z domu Seth Rogen zaciąga go na imprezę u Jamesa Franco. Na miejscu są też m.in. Jonah Hill, Danny McBride, Michael Cera, Emma Watson i Rihanna. Niedługo po ich przyjściu w mieście zaczyna dziać się coś dziwnego…

Film jest pojechany, chłopaki puścili wodzę fantazji i stworzyli coś zdrowo porąbanego. Dla mnie olbrzymią atrakcją (i czymś niespotykanym) było to, że aktorzy zagrali… samych siebie, a jakby tego było mało wyśmiewali się ze swoich własnych wad czy stereotypów z nimi związanych. Przez to też film nabiera pewnej autentyczności i po prostu wciąga. Mimo, że głównymi atrakcjami jest obsada i humor to nie zapomniano też o efektach specjalnych oraz moim zdaniem ciekawie poprowadzonym wątku katastroficznym. Zdecydowanie nie ma drugiej takiej produkcji. Świetne dialogi, dobre efekty i dużo humoru. Na wieczór z piwem i z przymrużeniem oka.



6 komentarzy:

  1. A dla mnie ten film był jednym wielkim nieporozumieniem, nawet go nie skończyłam, To o czym piszesz, to faktycznie racja - super, że aktorzy grali samych siebie i podchodzili do tego z dystansem, ale poza tym film był dla mnie po prostu głupi - mimo, że bardzo lubię oglądać luźne komedyjki. To tutaj się niestety wynudziłam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie trochę "pojechane" kino. Większość osób nie powinna podchodzić do seansu bez czegoś mocniejszego ;) Nie polecam dlatego w recenzji, bo wiem, że jest baardzo specyficzny, w zupełności rozumiem też, że dla kogoś może być po prostu głupi. To tak w ramach przypomnienia o tej produkcji jeśli komuś umknęła, a jest ciekaw :)

      Usuń
    2. Zajebisty film. Czerpie pełnymi garściami z klasyków. Przesycony autoironią, jak scena z Jonahem Hillem, który leży w łóżku i szepcze w kierunku bożej łaski "to ja, Jonah Hill, ten z Moneyballa". Nie jest to film dla wszystkich. Mimo wszystko trzeba trochę filmów oglądać żeby te smaczki wyłapać. Dla mnie bomba :)

      Usuń
    3. To prawda, fajna zabawa konwencjami, gatunkami (nawet trochę z horroru).

      Usuń
  2. No są takie filmy, do których bez czegoś mocniejszego nie warto podchodzić, ja na swoim koncie mam np. filmy takie jak Titanic 2, albo Lesbian Vampire Killers - bez wspomagaczy się nie da:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Film jest po prostu specyficzny, nakręcony z przymrużeniem oka. Podobną zabawę konwencjami z przeróżnych gatunków widziałam w brytyjskim "The World's End", również ciekawa produkcja:-)

    OdpowiedzUsuń