"Czarownica" - recenzja


fantasy/przygodowy/familijny
oryginalny tytuł: Maleficent
rok: 2014
reżyseria: Robert Stromberg
scenariusz: Linda Woolverton

Chyba już wszyscy zrecenzowali tegoroczny hit Disneya. Ja z małym poślizgiem, ale również musiałam wybrać się do kina. Zmuszona brakiem napisów w wersji 2D zdecydowałam się na wersję 3D. Było trochę zapierających dech w piersiach widoków i fajnych efektów, ale 3D zdecydowanie nie okazało się być niezbędne tej produkcji. Było to takie subtelne, niemęczące 3D (nic nie latało koło twarzy), które i tak muszę polecić, bo głos Angeliny trzeba, ale to trzeba usłyszeć.

Jolie była rzeczywiście obłędna. Uwielbiam scenę pierwszej walki gdy nawołuje leśnych towarzyszy i krzycząc z całych sił przegania przeciwnika broniąc swego królestwa. Wielowymiarowa, ciekawa i zabawna bohaterka, której nie da się nie pokochać. Obsadzenie Angeliny w tej roli było znakomitym posunięciem. Prawdopodobnie gdyby nie jej powalająca kreacja film pozostałby przeciętną produkcją fantasy. Zostałam mile zaskoczona sporą ilością scen z Samem Rileyem. Grany przez niego bohater odgrywał niemałą rolę w całej historii. Fakt, że nie miał zbyt wiele do pokazania, ale  na tyle ile mógł zaprezentował się bardzo dobrze i po prostu pasował do produkcji. Cholernie się cieszę, bo może po tym występie otrzyma wreszcie porządną, pierwszoplanową rolę, na co od dawna czekam.

Chyba wszyscy zakochali się w aktorce grającej młodą Diabolinę. Dzięki niej dzieciństwo Czarownicy nie było tylko obowiązkowym etapem podczas, którego czekamy na pojawienie się głównej gwiazdy produkcji, ale kilkoma równie ciekawymi i wciągającymi scenami. Dziewczyna była znakomita. Aurora niestety nie do końca mi leżała, ale to bardzo subiektywna opinia, bo Elle Fanning zbiera raczej pochlebne recenzje za swój występ. No i królewicz był totalnie żałosny. Aktor grający dorosłego Stefana tez pozostawia nieco do życzenia, ale nieważne, bo to kobiety rządzą w tym filmie.


Na szczególną pochwałę zasługują kostiumy. Plus także, że nietypowe podejście do historii i pokazanie w zupełnie innym świetle bohaterów, o których od lat mamy ugruntowaną opinię. Przyjemnym zakończeniem była idealnie pasująca do tego rodzaju filmu piosenka śpiewana przez Lanę Del Rey, która rozbrzmiewała mi w głowie jeszcze przez kilkanaście minut po opuszczeniu sali.

Szczerze mówiąc myślałam, że będzie odrobinę mrocznej i spodziewałam się większej ilości ironicznych wypowiedzi. Mimo drapieżnej Jolie i jej sarkastycznych komentarzy jest to jednak klasyczna, przeważnie ciepła baśń przeznaczona głównie dla młodszej widowni, chociaż starsi również nie będą się nudzić. Jest rozmach, jest pięknie, jest boska Angelina, no i zwyczajnie w świecie spodobała mi się historia Diaboliny. To jak dorastała, co przeszła.. Feministyczna "Śpiąca królewna" dostaje ode mnie 8/10. Oczywiście polecam.

12 komentarzy:

  1. Też bardzo mi się podobał film, aczkolwiek postaci męskie poza Diavalem (ale on jest krukiem, to się nie liczy :P) faktycznie skopane. Trochę szkoda, gdyby równoważnie rozpisano charaktery mogłoby być jeszcze ciekawiej! Trochę dwuznaczności i szarości mimo wszystko by się przydało. Dodatkowo Aurora całkowicie bezpłciowa - mogli ją troszkę podrasować, tutaj nie zauważyłam nic poza naiwnością idealnego dziecka, które kocha wszystko i wszystkich. Na szczęście duży plus za true love plottwist!
    PS Uwielbiam czytać Twojego bloga. Masz bardzo podobny gust do mojego i zawsze z wyczekiwaniem wypatruję kolejnych wpisów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książę wzbudził we mnie coś pomiędzy śmiechem, a politowaniem :D Dlatego właśnie napisałam, że to zdecydowanie sfeminizowana wersja "Śpiącej królewny" ;) Robi się z tego świetny film do obejrzenia po rozstaniu :P Dokładnie z Aurory kipiała naiwność i nic więcej. Naprawdę bardzo, bardzo mi miło za takie słowa i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Bardzo lubię filmowe wersje baśni, ale "Czarownica" mnie nie ciagnie. Może dlatego, że ostatnio ciągle jest głośno o Angelinie, której mam już po prostu po dziurki w nosie. Pomimo wszystko wierzę, że to jej kreacja w "Czarownicy" zasługuje na największe uznanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co.. No coś w tym jest. Twórcy zdecydowanie zainwestowali w marketing. Jednak Angelina w sumie dawno nie grała i nie wiadomo kiedy znowu zagra, więc może warto się skusić ;) ?

      Usuń
  3. A ja akurat uwielbiam Jolie. Jak dla mnie jest ona świetna. Bardzo cieszę się, że podjęła się tej roli, a jeszcze bardziej, że dobrze jej to wyszło. Film na pewno obejrzę :) A ta piosenka Lany jakoś wyjątkowo mi się nie podoba, ale może w podczas oglądania robi większe wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenka jest tylko na napisach końcowych. Lana jest specyficzna ;)

      Usuń
    2. Ogólnie jej piosenki bardzo mi się podobają, a ona sama należy do ulubionych piosenkarek. Tej, jednak mówię nie. Pewnie mi się zmieni za kilka dni, tygodni... jak zawsze :P

      Usuń
    3. Miałam tak z "Body electric". Najpierw kiepskie, a potem zakochana ;D

      Usuń
  4. Zgadzam się właściwie. Najmocniejszymi elementami filmu jest Angelina (też poszłam na 3D żeby usłyszeć głos Angeliny, bo 2D grali tylko z dubbingiem), Sam, świetne kostiumy, a słabym książę i mnie też nie podobała się Aurora i Stefan. Ja oceniłam film niżej, ponieważ moim zdaniem scenariusz był słaby, a jeśli historia momentami jest nieprzekonywująca nie uratuje jej dobra kreacja aktorska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby oceniać poszczególne elementy prawdopodobnie film nie zasłużyłby na to 8/10, ale tak jakoś ujęła mnie historia Diaboliny.. Tak zwyczajnie urzekła :)

      Usuń
  5. Według mnie Angelina idealnie wpasowała się w rolę Diaboliny, ale Aurora... Brak mi słów, żeby opisać to jak beznadziejna była :/
    P.S. Świetny blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobał mi się- genialna rola Angeliny, Aurora trochę nijaka.

    OdpowiedzUsuń