"Zaginiona dziewczyna" - recenzja

dramat/thriller
oryginalny tytuł: Gone Girl
rok: 2014
reżyseria: David Fincher
scenariusz: Gillian Flynn

Będąca pierwowzorem głównej bohaterki z poczytnej serii książek dla dzieci Amy i pisarz Nick poznają się na nudnym przyjęciu, od którego stają się nierozłączni. Ich idealny związek zmienia się jednak po przeprowadzce do Missouri. W dniu piątej rocznicy Amy znika w dziwnych okolicznościach.

Fincher to ambitny facet. Co tam kryminał, co tam thriller. Zrobić świetny, klimatyczny, wciągający film należący do tych gatunków to dla niego pestka. Nadszedł czas na coś więcej. Na film, który oprócz mrocznych klimatów nie tylko będzie ocierać się o film psychologiczny, ale zszokuje, omami i jeszcze podejmie w niebanalny sposób kilka ciekawych tematów związanych i ze społeczeństwem i z jednostką.

Ten film wciąga od pierwszych minut. Wciąga nas do tego całego bagna i każe na nie patrzeć. I nie da się tego nie robić. To jeden z filmów, po którym ma się milion myśli gdy pojawiają się napisy końcowe. To film, po którym z koleżanką z oczami jak pięciozłotówki jedyne co mogłyśmy z siebie wydusić to "o ja p.....". Sekundy mijały, minuty mijały, minęła godzina, a ja nadal miałam totalny mętlik w głowie i tornado sprzecznych emocji w środku. To film, po którym nie umiałam nazwać ani swoich myśli ani własnych uczuć.W końcu stwierdziłam, że to chyba dobrze. To bardzo dobrze. Ten film jest rewelacyjny i to z oprócz technicznych aspektów, o których nie będę już wspominać, bo to u Finchera standard, oprócz tych wszystkich wątków i tych wszystkich tematów, które porusza - to po prostu coś zupełnie innego. Film jakiego nie było. Nie ma takiego drugiego, a to już zasługuje na pochwały, gdy widzowie dostają coś  czego się nie spodziewali i czego wcześniej nie widzieli. Wydawało mi się, że będzie to dobry, ale zwyczajny thriller o zbrodni, a jest to coś znacznie więcej. Fincher porusza temat mediów, temat związków, temat kłamstw, temat dopasowywania się, naszych ról życiowych, temat miłości. Miesza stylistyki, miesza gatunki - miesza wszystko ze wszystkimi i zaskakująco dobrze nad tym panuje.


Jednym z gatunków, o który ociera się Fincher jest czarna komedia. W większości przypadków humor był świetnie wplątany w historię, ale patrząc na to, że większość jest tu zrobiona serio to (bardzo mało), ale jednak jest kilka zbyt przerysowanych scen. Jakoś mi się to nie kleiło i jakoś nie mogłam tego przetrawić. Sarkazm w pewnym momencie zaczyna przepełniać produkcję i to Fincherowi się zdecydowanie udało (jak on nad tym wszystkim zapanował? tyle wątków? tyle gatunków? wow!), jednak kilka scen było już tak groteskowych, że nie wiem co myśleć. Zwyczajnie, po ludzku nie umiem sobie tego uporządkować w głowie, ale wiem, że mi trochę przeszkadzały. Po prostu już za wiele, już za dużo - zdecydowanie muszę wrócić jeszcze raz do tego filmu. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że te przerysowane i naciągane rzeczy były zamierzone, ale jak mówię nieco mi przeszkadzały, jednak na szczęście nie na tyle by nie móc nazwać tego filmu rewelacyjnym.

Rosamund Pike od lat ginie gdzieś na drugim planie, jednak role m.in. w "Dumie i uprzedzeniu" czy "Była sobie dziewczyna"sprawiły, że dołączyła do grona aktorek, których karierę bacznie obserwuje. Fincher rzucił ją na bardzo głęboką rolę. W "Zaginionej dziewczynie" miała piekielnie trudne zadanie. Musiała odegrać kilka rol. Zrobiła coś wyjątkowego i niesamowitego. Najpierw jej głos brzmiący jakby czytała dziecku bajkę mnie dziwił, lecz z czasem wszystko ułożyło się w jedną, wielką, spójną całość i z czasem coraz bardziej ją podziwiałam. Affleck jako bierny, nijaki, zagubiony mąż został bardzo dobrze obsadzony i tak samo dobrze z zadania się wywiązał. Bardzo miła niespodzianka.


"Zaginiona dziewczyna" to pod względem zapętlenia historii i wielowątkowości film bardzo efektowny i to jest głównie jego mocą. Jednak tak samo dobrze radzi sobie jako krytyka mediów i powód to dyskusji o rolach życiowych i związkach. Momentami jest brutalny, momentami chory i niesmaczny. To film przesiąknięty złem i film, którego się nie zapomina. Jak najbardziej polecam - wszystkim.

6 komentarzy:

  1. oj tak, muszę obejrzeć koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny film. Świetna, zawiła intryga, a idealnie połączone narracje dwóch głównych bohaterów, pozwalają spojrzeć na ich związek z różnych perspektyw. Aktorzy wcielili się bardzo dobrze w swoje role, łącznie z tymi w rolach drugoplanowych. Film mimo, że długi to nie pozwala się nudzić, a po seansie pozostawia bardzo wiele pytań i tematów do dyskusji. Zdecydowanie polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety zostawia też tematy do dyskusji związane z naciągnięciami, z próbą pogodzenia logicznej historii z groteską, ale mimo kilku takich słabszych punktów i tak jest meeega ;)

      Usuń
  3. W 100 % się zgadzam. Zdecydowanie warto obejrzeć. Jak to możliwe, że ponad dwie godziny ogląda się ten film wciąż będąc trzymanym w napięciu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to Fincher! Po prostu. U niego długość ZAWSZE odejdzie gdzieś w siną dal. przysłonięta piekielnie wciągającą i dobrze opoiwedzianą historią.

      Usuń
  4. Ja aż tak bym się nad nim nie zachwycała, ale co do większości treści Twojego tekstu się zgadzam. Świetne lawirowanie pomiędzy gatunkami a co najbardziej podoba mi się to społeczny wydźwięk tego filmu. Bardziej zrobiło na mnie wrażenie poruszenie zagadnień związanych z potęgą mediów niż sama zagadka kryminalna i chyba o to też chodziło. Fincher jest mistrzem upychania ogromnej ilości nie tylko wątków, ale i zagadnień jakie porusza, w wydawałoby się, prostych filmach.

    OdpowiedzUsuń