Spektakl "Myszy i ludzie"

Bystry, wygadany George (Franco) i mało inteligentny, ale bardzo dobry i przy tym niesamowicie silny Lennie (O'Dowd) nie mają rodzin, nie mają zobowiązań, nie mają domu, ale mają siebie. Lekko upośledzony mężczyzna nieświadomie, lecz bez przerwy sprowadza na dwójkę przyjaciół kłopoty przez co też nigdzie nie mogą zagrzać dłużej miejsca. Jednak Lennie oprócz problemów i trosk daje George'owi coś więcej - marzenia. Tylko one dają poczucie sensu i celu w czasach Wielkiego Kryzysu. Tylko on w ponurym świecie południowej Ameryki potrafi przez swoje dziecięce potrzeby i ciekawość dostrzec radość i piękno.

Powieść "Myszy i ludzie" Steinbecka została oparta o zdobyte przez niego do artykułu dla San Francisco News informacje na temat migrujących po Kalifornii pracowników oraz  jego własne doświadczenia z pracy na farmie. Książka wielokrotnie była przenoszona na duży ekran oraz deski teatru i jest obecnie zaliczana do jednego z najważniejszych dzieł noblisty.

Opiekuńczość i przyjacielska miłość głównych bohaterów to główny punkt produkcji. Chwyta za serce i jest pięknym promykiem w świecie, w którym zapomniano o radości, miłości, a nawet o ludzkiej godności. Ich relacja wywiera jeszcze większe wrażenie gdy spojrzymy na tło całej historii i jest tym bardziej gorzka, gdy zdamy sobie sprawę, że ciążące nad nimi fatum nie zamierza odpuszczać. Cudowne jest jak bardzo razem z nimi wierzymy i pragniemy by ich marzenia się spełniły i to jak boli wszechobecny fatalizm. Niedający o sobie zapomnieć kryzys i smutna rzeczywistość sprowadzają nas wciąż na ziemię, przez co jeszcze bardziej doceniamy relację George'a i Lenni'ego.

Mimo, że od pierwszych chwil czuć przywiązanie i autentyczne ciepło między bohaterami to sztuka rozkręca się na całego dopiero w baraku gdzie też kilku barwnych, świetnie zagranych, drugoplanowych bohaterów tworzy rewelacyjny, w tamtych też scenach jeszcze bardziej gorzki, ale jakże zabawny spektakl. Tam też odbywają się najlepsze sceny i aż smutno się robi gdy po takiej dawce wspaniałego teatru trzeba czekać przez 15 minut na resztę. Okazuje się niestety, że druga połowa pomimo oczywiście też świetnych momentów, z mniejszą ilością Franco nie ma już takiej siły i nieco zwalnia, a przy końcówce smutno się robi, że tak błyskawicznie to wszystko zleciało.



O'Dowd stworzył wspaniałą kreację, w każdej scenie, przez każdą sekundę panuje nad każdym skrawkiem swojego ciała. Świetnie opanował kilka ruchów i min, które od pierwszych sekund zamieniają aktora o sporych gabarytach w małe dziecko, a bezradność, szczerość i dobroć jego bohatera rozdzierają serce. Aktor, reżyser, pisarz, malarz, nauczyciel, najbardziej zajęty człowiek świata James Franco znalazł również czas na spróbowanie swoich na Broadwayu. Mimo zmiany artystycznego kierunku kojarzony nadal jako gwiazda kina rozrywkowego aktor jako George jest zaskakująco szczery, naturalny w pewien sposób nawet subtelny, a z drugiej strony na tyle dynamiczny i pełen energii, że napędza całą produkcję. W roli prostej i pięknej femme fatale nieźle sprawdza się Leighton Meester. Gdy wpada do pełnego mężczyzn baraku wywiera bardzo pozytywne wrażenie, nieco gorzej jest gdy zostawia jej się więcej przestrzeni, ale pasuje do roli niespełnionej, łaknącej kontaktu z drugim człowiekiem, mało inteligentnej ślicznotki.



"Myszy i ludzie" to rozbrajająca opowieść o przyjaźni, tęsknocie i nadziei. Nadal ubolewam nad moją słabą znajomością klasyki literatury amerykańskiej. Dzięki temu mimo kilku wad fantastycznemu spektaklowi po "Myszy i ludzie" z pewnością w najbliższym czasie sięgnę. Ubóstwiam takie gorzkie historie z południa.


3 komentarze:

  1. Uwielbiam Leighton i do tej pory nie wiedziałam, że gra w jakiejś sztuce. No i dochodzi James Franko którego uwielbiam więc jak najbardziej jestem zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co kojarzę z jakiegoś artykułu to był i jej debiut :)

      Usuń
  2. Tak bardzo chciałam na to iść i się rozchorowałam :( Książka swego czasu zrobiła na mnie wielkie wrażenie i chciałabym je skonfrontować ze spektaklem. No cóż, pozostaje liczyć na kolejne pokazy...

    OdpowiedzUsuń