"Amy" - recenzja

dokumentalny/biograficzny/muzyczny
rok: 2015
reżyseria: Asif Kapadia

"Back to Black" przez cztery miesiące było najlepiej sprzedającym się albumem XXI wieku (rekord ten pobiło "21" Adele). Winehouse otrzymała za niego 5 nagród Grammy. Był to drugi i ostatni album Amy. Bezpośrednią przyczyną śmierci 27-letniej piosenkarki było zatrucie alkoholem. Jej wyniszczone narkotykami i wieloletnią bulimią ciało nie poradziło sobie z czterema promilami we krwi. Asif Kapadia postanowił przyjrzeć się środowisku, w którym żyła i
poszukać przyczyn, dla których jej życie potoczyło się w taki sposób. Skontaktował się z blisko 100 osobami z jej otoczenia, a efekty będzie można oglądać w polskich kinach od 7 sierpnia.

Kapadia mógł zrobić z tego potwornie łzawą historię i wyeksponować dramatyzm życia Winehouse po to, by pozostawić widza zdruzgotanego. Mógł, ale nie zrobił tego. "Amy" to po prostu dobry, obiektywny, nienachalny dokument. Twórcy zgłębili twórczość piosenkarki dopasowując teksty z "Frank" oraz "Back to Black" do wydarzeń z jej życia. Dzięki temu spojrzałam nieco inaczej na znane mi od dawna piosenki, ale nie tylko na nie. Film rzuca nowe światło na takie historie jak jej sławne pojawienie się na scenie w Serbii. Występ kojarzony jako jej kolejny pijacki popis na scenie okazuje się być ostateczną rozpaczą zagubionej, młodej kobiety, której potrzeby i problemy są ignorowane przez najbliższych. Ciężko wyobrazić sobie jak w psychicznie tragicznym stanie wtedy była.


Duże wrażenie robi ogromna ilość prywatnych filmów Amy. Z krótkiej rozmowy z nią dowiadujemy się więcej niż przez lata od prasy. Nie poznajemy tej Amy Winehouse, a zwykłą, zagubioną, pełną miłości i ciepła, niepozbawioną ciętego humoru, przepełnioną jazzem dziewczynę z żydowskiej rodziny. Kapadia poznaje nas z osobą, której trudno nie lubić, którą trudno się nie zachwycać i której trudno nie współczuć.

Rodzina, która pomagała przy tworzeniu dokumentu w końcu odcięła się od niego zarzucając, że finalny montaż nie został wykonany po ich myśli, a film wprowadza widza w błąd. Ostatni partner Amy (o którym niestety z filmu nie dowiadujemy się praktycznie niczego) uważa, że materiał został zmanipulowany tak by pasował do tezy twórcy, zamiast przedstawiać prawdę. Myślę, że film nie pozostawia wielu wątpliwości co do tego kto chciał dla niej dobrze, ale wiadomo, że prawda zawsze leży gdzieś po środku.


Amy to film o ciemnych stronach sławy, o muzyce i przede wszystkim o młodej, cholernie wrażliwej i utalentowanej kobiecie. To piękne i wzruszające dzieło koło którego nikt nie przejdzie obojętnie. Kapadia nie komentuje, a przedstawia historię, jak to na dobry dokument przystało. Nie tylko dla fanów.
 

12 komentarzy:

  1. Ona miała genialny głos...............

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak... Tak wyjątkowych głosów jest niewiele na świecie.

      Usuń
    2. dokładnie a tych co mnie użekały już nawet nie ma...........

      Usuń
  2. Ciągle nie mogę uwierzyć, że nie ma jej już wśród nas... W pamięci mam filmiki z jej ostatniego koncertu gdy była pijana, taka zagubiona, ledwo stała, a wszyscy kazali jej wracać na scenę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam muzykę Amy, nawet nie wiedziałam że powstał taki film. Muszę koniecznie obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słucham jej, ale lubię "Back to black". Szkoda, że tak skończyła się jej historia, bo miała ogromny talent. Filmu nie oglądałam, ale chętnie obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę obejrzeć. Uwielbiam takie filmy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z chęcią zapoznam się z tą produkcją..

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że uda mi się obejrzeć ten film w kinie. Bardzo chciałabym poznać jej historię! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam bardzo ciekawa tego dokumentu. Poszłam z moją przyjaciółką do kina właśnie z tej ciekawości i nie zawiodłam się. Amy była naprawdę utalentowana, ale także i przesympatyczna. Szkoda bardzo, że ludzie nie potrafili jej pomóc, no i oczywiście ona sama już później nie potrafiła zobaczyć problemu. Trochę nie rozumiem postawy jej bliskich. Mam wrażenie, że wszyscy patrzyli na nią jak na maszynę do zarabiania pieniędzy, a nie jak na człowieka, który na uczucia. Smutne.

    http://zapachstron.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń