„Dziewczyna Hitchcocka”, czyli Hitchcock z innej strony

dramat
oryginalny tytuł: The Girl
rok: 2012
reżyseria: Julian Jarrold
scenariusz: Gwyneth Hughes



Niespecjalnie interesował mnie fakt, że 1 marca na ekrany kin wejdzie „Hitchcock”, bo mimo, że był jednym z najlepszych reżyserów wszech czasów to jeszcze nie poczułam, że nadszedł ten czas abym to usiadła i sumiennie, na poważnie wgłębiła się w jego filmografię. Najwięcej wiedziałam o nim z opowieści mamy, która często wychwalała i nadal wychwala jego filmy kiedyś puszczane regularnie w telewizji, także dobrych parę lat temu co tydzień podekscytowana zasiadała przed ekranem, by podziwiać jego dzieła.

Mimo, że Sienna Miller nie ma opinii aktorki najwyższych lotów to po jej rolach w „Dziewczynie z fabryki”, „Edge of Love” (o którym pisałam TUTAJ) i „Wywiadzie z gwiazdą” obserwuję jej karierę i czekam z niecierpliwością na nowe role. W ten właśnie sposób trafiłam na „Dziewczynę Hitchcocka”. Film powstał na podstawie książki Donalda Spoto „Spellbound by Beauty: Alfred Hitchcock and his Leading Ladies” - nie wiem ile procent jest prawdą, nie wiem także jak oceniać ten film w odniesieniu do rzeczywistości, także pod tym względem się nie wypowiem. Jednak w związku z tym, że w filmie reżyser został przedstawiony w mocno negatywnym świetle czuję się  w obowiązku obejrzeć jednak i biograficzny film, który zaraz wchodzi do kin.


Tippi Hedren jest nieszczególnie znaną modelką. Rozwódka ma 33 lata, córeczkę (z Wikipedii wyczytałam, że jej córką jest Melanie Griffith) i niezbyt obiecujące perspektywy rozwoju kariery. Do czasu kiedy zostaje zauważona przez reżysera Alfreda Hitchcocka w reklamie napoju. Sama nie dowierza jak wielkie szczęście i wyróżnienie ją spotkało w związku z tym, że stała się „wybranką” mistrza na przynajmniej kolejnych kilka lat. Małżeństwo Hitchcocków darzy początkującą aktorkę wielką sympatią i nie żałuje jej gościny, podarunków czy innych udogodnień. Jednak z czasem współpraca staje się coraz mniej przyjemna, a reżyser przynosi początkowo zachwyconej jego osobą aktorce coraz więcej zawodu, przykrości, aż w końcu cierpień. Sfrustrowany, napastliwy, posługujący się niekonwencjonalnymi (chociaż to mało powiedziane) metodami podczas kręcenia filmu. Z jednej strony ma destrukcyjny wpływ na Tippi, z drugiej strony kobieta rozwija się pod jego skrzydłami (została wyróżniona Złotym Globem). „The Girl” obejmuje okres kręcenia dwóch filmów „Ptaki” oraz „Marnie”.

 
Film jest przede wszystkim ciekawym portretem psychologicznym dwóch postaci. Tippi, której atrakcyjność po części pomaga, a z drugiej strony przeszkadza w życiu. Pstryknięcie palcem Hitchcocka z dnia na dzień zamienia ją w gwiazdę, jednak wszystko okupione jest psychicznym i fizycznym cierpieniem. Czujemy na sobie te wszystkie rozterki, ale i ambicje bohaterki. Obserwujemy z zaciekawieniem tą psychologiczną wojnę między głównymi bohaterami. Zastanawiamy się ile Tippi jeszcze zniesie, do czego dąży Hitchcock i jak wszystko się potoczy. Relacja między nimi jest niewątpliwie bardzo trudna, ale z tego powodu ciekawa dla widza.  


Toby Jones, który zagrał reżysera wiernie naśladuje charakterystyczny chód, jednak został pokazany jako znacznie brzydszy niż w rzeczywistości, generalnie podobieństwo nie powala (bez oglądania filmu z Hopkinsem można już ocenić, że tam charakteryzacja nieporównywalnie lepsza). Świetnie i interesująco przedstawił złożoność postaci. Bezwzględny tyran, mistrz w pracy, a jednak chwilami (bardzo rzadko, ale jednak) budzący współczucie, gdyż w głębi zagubiony, samotny i przede wszystkim zakompleksiony.


Generalnie na film składają się sceny coraz bardziej posuwających się w nieodpowiednim, że tak powiem kierunku krótkich spotkań przy drinku dwójki głównych bohaterów oraz scen odbywających się na planie filmów. Produkcja BBC i HBO niczym specjalnie nie zaskakuje jeśli chodzi o poziom, nie dłuży się, nie nudzi, wszystko jest takie jak powinno być. Nie widać tu rozmachu, a najjaśniejszym punktem, który ciągnął cały film i skupiał największą uwagę na sobie była Sienna Miller. Chociaż trudno ukryć, że pokazanie jednego z najbardziej szanowanych reżyserów jako zakompleksionego impotenta, a przy tym napastliwego tyrana dla części widowni może być szokujące i niesprawiedliwe, ale ja nie mam wystarczającej wiedzy i chyba niewielu ma aby umieć to ocenić i wiedzieć jak to naprawdę było. Oczywiście faktem jest, że pewną niesprawiedliwością jest to, że reżyser nie ma już możliwości obrony (co jednak czynią za niego znajomi czy byli współpracownicy).


Abstrahując od faktów, mogę tylko powiedzieć, że film jest jednak zbyt obficie wypełniony krytyką głównej postaci, co sprawia, że jest on w pewien sposób zbyt oczywisty, może wręcz nachalny. W tym samym czasie Tippi pokazana jako ideał i niestety nie mamy innej możliwości niż tylko ją podziwiać i współczuć. Jest to głównie obraz obsesji reżysera na punkcie ślicznej aktorki, jak napisałam wcześniej podany czarno na białym. Podrzucono jedną scenę, gdy Hitchcock jedzie do domu, w której to zwierza się ze swoich kompleksów (dla mnie tak trochę "na siłę" dla równowagi), a w kolejnej znowu jest tym książkowo złym. 

Obraz został wyróżniony trzema nominacjami do Złotych Globów. W związku, że jest to spojrzenie "od innej strony" myślę, że warto do filmu przysiąść gdy znowu będzie puszczany w telewizji (a od kilku miesięcy co jakiś czas jest puszczany), gdyż zawsze jest to coś innego, coś o czym można chwilkę podyskutować, niektórych z pewnością zaintryguje i zachęci do lektury książek o Hitchcocku czy zgłębienia jego życiorysu. Jednak co ciekawe, to nie on był tu najważniejszy, a Sienna Miller, która może nie była doskonała, ale na pewno uniosła godnie fakt, że na niej skupiała się produkcja i podołała zadaniu. Myślę, że osoby, który nie kojarzyły z nią żadnych filmów lub uważały ją za słabą aktorkę po obejrzeniu "Dziewczyny Hitchcocka" zmienią zdanie, no i powtórzę się, szczerze polecam filmy, które wymieniłam na początku "Edge of Love" i "Dziewczyna z fabryki" (o Andy Warholu).

Całość mogła być lepsza, Jones w roli Hitchcocka nie do końca mnie przekonuje, także reżyser "Zakochanej Jane" stworzył poprawną produkcję do obejrzenia na raz.


A dla fanów Sienny TUTAJ znajdziecie coś tam więcej o niej ;)

4 komentarze:

  1. Ten film jest ponoć lepszy od wchodzącego niedługo na ekran naszych kin Hitchcocka z Hopkinsem. Choć niewątpliwie dotyka też trochę innych kwestii. Mam go w planach, ale ta nachalność i jednostronność o której piszesz, trochę mnie trapi. Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak zabrakło trochę tego aby widz mógł sam zastanowić się po czyjej jest stronie itd., generalnie nie mamy wyboru tak to zostało zrobione.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. ten sam dzień, ten sam film. nieźle się zgraliśmy ;>

    ale widzę, że mamy podobne wnioski. film poprawny, ale niepowalający - na jeden raz.

    OdpowiedzUsuń