oryginaly tytuł: Warm Bodies
rok: 2013
reżyseria: Jonathan
Levine
scenariusz: Jonathan Levine
Historie o zombie i tym podobne
to ta tematyka, która jest mi bardzo, bardzo daleka. Zostałam jednak jakiś czas temu zmuszona
przez chłopaka, do obejrzenia „Zombielandu” i mimo wielkiego oporu oraz
sceptycznego nastawienia góra lodowa zaczęła topnieć i stałam się trochę
bardziej otwarta na takie filmy, a wyżej wymieniona produkcja całkiem przypadła
mi do gustu. Tym razem gdy zobaczyłam zapowiedź nowego filmu o zombie nie
odrzuciłam automatycznie propozycji, tylko z zainteresowaniem obejrzałam
zwiastun, który wydał się całkiem fajny. Zresztą nie tylko zwiastun.
R jest jednym z wielu zombie, jednak nie takim samym jak inne. Pomijając fakt, że nie żyje, w środku wydaje się być nadal zwykłym nastolatkiem, który zastanawia się nad sensem swojego życia, ma marzenia, refleksje i tymi właśnie myślami wprowadza nas w swój świat. Jego życie polegające na bezmyślnym chodzeniu na lotnisku w jedną i drugą stronę pewnego dnia diametralnie się zmienia kiedy poznaje śliczną blondynkę – żywą. Chłopak zaczyna mieć ludzkie odruchy i zamiast zjeść swoją nową znajomą zaczyna się nią opiekować.
Powiem wam, że film jest naprawdę w porządku. Ważnym elementem (głównie komediowym) jest wyżej wspomniany monolog wewnętrzny bohatera, który okazał się bardzo dobrym pomysłem. Dzięki niemu lepiej poznajemy R (który nie mówi za wiele) no i najzwyczajniej w świecie się śmiejemy (wiadomo - szczerość w takim wydaniu jest najczęściej zabawna).
Mimo, że specjalnie szerokiego wachlarza emocji Nicholas Hoult jako zombie nie miał do pokazania to i tak zasłużył na słowo pochwały. Aktor, którego kojarzymy z filmu „Był sobie chłopiec” kiedy jeszcze był dzieckiem i z roli w „Samotnym mężczyźnie” świetnie odnalazł się i tutaj. Uroczy i zabawny - taki właśnie jest.
Czy Malkovich potrzebował do szczęścia roli złego tatusia, który chce wszystkich rozstrzelać? Szczerze mówiąc oglądałam z nim niewiele filmów i kojarzę z raczej dobrych, dlatego zdziwiła mnie jego obecność w takim filmie. Potem doczytałam, że pojawia się ostatnio w różnych dziwnych produkcjach m.in. „Kroniki mutantów”, także.. No cóż miejmy nadzieję, że znajdzie się jeszcze dla niego dobra rola.
Myślę, że „Wiecznie żywi” są
świetną odtrutką po tym całym wampirzym szale, tematyka zombie
zaserwowana w lekki sposób pozwoli odetchnąć i nabrać dystansu. Jednak dla mnie
jest błędem nazywanie tego jakąś nową wersją „Zmierzchu”, przecież to zupełnie
co innego. Jednak teraz pojawia się u ludzi pewna maniera nazywania wszystkich
filmów dla nastolatków następnym „Zmierzchem”, a przecież laaaata przed nim kręcono filmy o zombie, wilkołakach, czarownicach
czy innych stworzeniach.
A w sumie coś wam tu wrzucę :)
zombie bija rekordy popularnosci, zastanawiam sie co bedzie dalej, zombie w kosmosie? a moze zombie prezydent? OMG
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że będzie to tragiczny film. Przyznam, że mnie zwiastun zszokował. No bo jak niby można odwrócić proces i stać się na powrót żywym? Ale skoro "Daybreakers" wampiry mogły wrócić do ludzkiego życia, to i w tym filmie coś wymyślą. Z ciekawości zobaczę :)
OdpowiedzUsuńA „Zombieland" nie był taki zły. Jedynie irytowała mnie najmłodsza bohaterka.
No niestety, to na tyle nie moje klimaty, że nie skusiłbym się, nawet jakby mi dopłacono :) I też jak patrzę na nazwisko Malkovicha przy takim tytule, to zaczynam się o niego bać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam