horror/fantasy
oryginalny tytuł: Dracula Untold
rok: 2014
reżyseria: Gary Shore
scenariusz: Matt Sazama, Burk Sharpless
Na początku wyjaśnię jakiego Draculi możecie się w filmie spodziewać. Twórcy postawili na połączenie faktów historycznych z fikcją. Głównym bohaterem produkcji jest Wład Palownik - książę żyjący w XV wieku. Zwano go Draculą i to on był pierwowzorem bohatera gotyckiej powieści Brama Stokera o wampirze-arystokracie. Jednak jak możecie się spodziewać nie jest to opowieść o bezlitosnym, bezwzględnym mordercy, który wsadza swoje kły gdzie popadnie. Tak jak w tegorocznej "Czarownicy" oglądamy zupełnie inną, nieznaną nam wcześniej historię. Jest to opowieść z punktu widzenia głównego bohatera, który jak się okazuje wcale nie był taki zły.
Wybór Luke'a Evansa był strzałem w dziesiątkę. Znany z ostatniego Hobbita aktor wypada (jak na rozrywkowe kino) nadzwyczaj dobrze. Szczególne wrażenie zrobi na damskiej części widowni - sama nie mogłam oderwać od niego oczu. Na szczęście w filmie pokazuje nie tylko umięśnione ciało. To jak dotąd jego najlepszy, filmowy występ. Dosłownie w każdej scenie widać jego zaangażowanie w rolę męskiego, odważnego Vlada. O reszcie obsady nie ma co pisać. No może z małym wyjątkiem i tu niespodzianka -
Jakub Gierszał. Nie jest to duża rola, ale jakieś dwa razy całkiem dobrze go
widać. Tutaj wywiad z Jakubem o tym jak udało mu się dostać na plan tak ogromnej produkcji. Mnie zawsze cieszą takie polskie akcenty ;)
Jak wiecie uwielbiam klimat brytyjskich filmów (szczególnie chodzi mi o zdjęcia - trawa jest tam jakaś taka bardziej zielona, zamki masywne i piękne, a zachmurzone niebo dodaje tajemniczego klimatu). W amerykańskiej produkcji ku mojej uciesze dostałam walijskiego aktora (przypomina mi trochę mojego ukochanego Sama Riley'a) i Irlandię Północną, bo tam film kręcono. Te elementy sprawiają, że "Dracula: Historia Nieznana" nie śmierdzi z daleka Hollywood. Mimo, że to typowy blockbuster ma w sobie szczyptę brytyjskości, co uważam za sporą zaletę. Próżno tu szukać kiczowatych, wypasionych efektów specjalnych. Są zrobione bardzo fajne - nie krzyczą ze wszystkich stron, że są sztuczne. Pojawia się kilka naprawdę fajnych scen, np. ta z atakiem nietoperzy - była moc! Jest sporo walki, jest sporo ckliwości (jedna scena to tragedia...), ale jest też wiele świetnych zdjęć - wszystko jak to w typowym filmie do obejrzenia w piątkowy wieczór z popcornem w ustach przy którym wręcz zabronione jest zbyt dużo myśleć.
Szkoda,
że film trwa tylko obowiązkowe 1,5 godziny. Aż prosi się żeby historię
bardziej zgłębić. Jest też kilka spartolonych scen, ale "Dracula:
Historia Nieznana" spełnia wymogi by być dobrym kinem rozrywkowym. Uwielbiam takie klimaty same w sobie, a do tego świetnie się bawiłam. Podsumowując albo uznacie, że to kolejny komercyjny kicz (jak osoba, z którą na filmie byłam i jak niestety 80% recenzentów) albo jak ja docenicie scenografię, efekty, kostiumy i nieźle opowiedzianą historię spędzając miły czas w kinie. Podejrzewam, że większość z was oceni go jako przeciętne kino rozrywkowe, chyba, że bardzo upodobacie sobie głównego aktora lub lubicie tego typu klimaty. Uprzedzam też, że nie ma tu strasznych scen - "horror" widnieje przy tytule tylko ze względu na tematykę związaną z wampirami, więc w celu poczucia na ciele gęsiej skórki nie wybierajcie się na niego. Proste, łatwe i przyjemne - oto cały film.
"jedna scena to tragedia..." Czyżby ta, w której pani Vladowa po tym, jak spadła z dużej wysokości, zdoła się ocknąć i jeszcze poświęcić dla męża? Zamiast, jak można by się spodziewać, umrzeć od razu roztrzaskana na skałach? ;)
OdpowiedzUsuńHmm takiej sceny nie było (nie chcę spojleorwać i pisać o co chodzi), ale baaaardzo ciepło ;)
UsuńNie oglądałam tego filmu i chyba się nie skuszę. Jakoś mnie nie przekonał.
OdpowiedzUsuńMoże więc będzie sequel? :) Ja też jestem fanką irlandzkich/szkockich krajobrazów i aktorów także a na "Draculę" koniecznie muszę się wybrać. Po fotce widać, że zbroja zainspirowana jednak "Draculą" Coppoli :)
OdpowiedzUsuńScenariusz moim zdaniem zbyt banalny i liniowy, a postaci papierowe [on odważny dobry władca (nikomu nie przeszkadza, ze to były bezduszny morderca?), ona go kocha i akceptuje (nawet gdy odkrywa, ze się zmienił?? poddani po scenie próby podpalenia już nie próbowali go zabić?), Sułtan "bezwzględny" a syn kochający ojca]. Mnie niestety te niedorzeczności i liniowośc scenariusza tak przeszkadzały, że przysłoniły ładne krajobrazy...
OdpowiedzUsuńW banalnym, prostym jak drut i schematycznym kinie rozrywkowym, od którego wymagam zrelaksowania się nie istnieje dla mnie pojęcie jak "zbyt banalny" ;) Jak jeszcze aktor gra zaskakująco nieźle i widzę fajne, mroczne klimaty, które lubię i dobrze zrobione efekty to już w ogóle mnie reszta nie obchodzi :) To tylko 1,5 godzinny film na odmóżdżający wieczór. Oglądam tyle tych mądrych, ciężkich i ambitnych, że od czasu do czasu niezwykle mnie raduje takie kino. Jakbym miała tak analizować fabułę każdego filmu to nic by mi się nie podobało, bo prawie wszędzie są naciągnięcia i nielogiczności - to w końcu film ;) Analizowanie takiej fabuły i dopatrywanie się nieścisłości to jak szukanie drugiego dna i interpretowanie "Kac Wawa"
Usuń