"Rozgrywka" - recenzja

thriller
oryginalny tytuł: The Two Faces of January
rok: 2014
reżyseria: Hossein Amini
scenariusz: Hossein Amini

Jest 1962 rok. Chester MacFarland (Viggo Mortensen) wraz z czarującą żoną Colette (Kirsten Dunst) podróżuje po Europie. Idylla kończy się gdy w drzwiach hotelowego pokoju staje reprezentant jednego z niezadowolonych klientów biznesmena-oszusta. Dochodzi do tragedii, a małżeństwo przypadkowo wpada na wcześniej poznanego przewodnika Rydala (Oscar Isaac), który decyduje się im pomóc. Cała trójka ukrywa się w Grecji, czekając na nowe paszporty. Jednak nie wszystko idzie po ich myśli, a słoneczne wakacje przez chciwość Chestera zamieniają się w koszmar.

"Rozgrywka" to film z nietypowo rozłożonym napięciem. Do mniej więcej godziny jest dobrze (do tego momentu chciałam obdarować go oceną 7/10), lecz później nagły zwrot akcji nie zdaje egzaminu i od pewnego wydarzenia bohaterowie snują się już tylko po ekranie chwilami popadając w sztuczny sentymentalizm i tworząc mało wiarygodne relacje. Produkcja czerpie nieco z kina noir (przypominam jeśli ktoś się dziwi - to, że jest czarno-biało, pada deszcz i jest mrocznie to nie znaczy od razu, że jest noir, tu chodzi bardziej o fabułę, postaci, zakończenie etc., dlatego czasem przy niektórych kolorowych, słonecznych, z pozoru nic niemających z noir wspólnego produkcjach wspominam o tym nurcie). Tutaj inspirację widać gołym okiem. Nie można też odmówić "Rozgrywce" elementów thrillera, jednak osoby nastawiające się na produkcję z tego gatunku wyjdą z kina zawiedzione. Mimo ciągle towarzyszącego poczucia niebezpieczeństwa to jeden z filmów raczej powolnych, jak na thriller leniwych z tylko dla bardzo cierpliwych widzów wyczuwalnym napięciem i nienachalnie gęstą atmosferą.


Debiut scenarzysty filmów takich jak "Więzy miłości" czy "Drive" jest porządnie zrealizowaną produkcją z wieloma zaletami, ale momentami nużącą, zbyt spokojną i w drugiej połowie z każdą minutą interesującą widza coraz mniej. Nawet zaskakujące wydarzenia nie wychodzą poza pewne granice przez co aż prosi się o coś mocniejszego i bardziej zdecydowanego. Jednak film ma kilka asów w rękawie. Ogromną zaletą  jest fakt, że cały film powstawał w Grecji. Piękne widoki i klimat przedstawione w pastelowych kolorach cieszą oko od początku do końca. Aktorsko "Rozgrywka" również zaspokaja. Cała trójka bardzo dobrze się spisała i zgrabnie dopełniła. W roli zagubionego, inteligentnego i interesującego przewodnika pozytywnie zaskoczył mnie Oscar Isaac. Wydawało mi się, że ma zdecydowaną urodę i będzie pojawiał się głównie w rolach takich jak w "W sieci kłamstw" czy "Drive". Okazuje się, że jest on prawdziwym kameleonem. Najpierw "Co jest grane, Davis?", a teraz "Rozgrywka". Trzymam za niego kciuki i nie mogę już doczekać się "Mojave".


Nie żałuję seansu, zobaczyłam trójkę dobrych aktorów w ciekawych rolach, powtórzyłam wycieczkę po Grecji  i doświadczyłam kina w pewien sposób odważnego - chodzi mi o ryzykownie rozłożone napięcie i umieszczenie tego typu historii w miejscu słonecznym, pięknym, które nijak nie kojarzy się ze zbrodnią. Do tego stylowe zdjęcia, piękne kostiumy i cudowna kolorystyka. To interesująca, chociaż nie do końca udana produkcja zalatująca chwilami melodramą. Mimo wszystko będę go miło wspominać.

2 komentarze:

  1. Często się zdarza, że film do połowy jest dobry, a później to lepiej nie wspominać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wtedy pojawia się jeszcze większy ból niż jakby cały był kiepski ;)

      Usuń