"Lost River" - recenzja

fantasy/thriller
rok: 2014
reżyseria: Ryan Gosling
scenariusz: Ryan Gosling

Ben Mendelsohn, Christina Hendricks, Saoirse Ronan, Eva Mendes, Matt Smith - trzeba przyznać, że Gosling zgromadził bardzo ciekawą ekipę do swojego reżyserskiego debiutu. Niestety z resztą nie poszło tak gładko. Jak to z debiutami bywa zbiór (trzeba przyznać oryginalnych) pomysłów został przedstawiony w nie do końca uporządkowany i dający się z pełną przyjemnością oglądać sposób. Jeśli jednak potraficie docenić pozycje, których najistotniejszymi elementami są klimat i zdjęcia to "Lost River" może was zainteresować. To one są mocą filmu i to za nie można tę dziwaczną produkcję pokochać lub umrzeć na niej z nudów.

Gosling swoją opowieścią nieco męczy widza, chociaż udaje mu się go też kilkukrotnie zaskoczyć. Czaruje i omamia, ale popada też w patetyczność. Tworzy film jedyny w swoim rodzaju, lecz widać, że inspirowali go reżyserzy tacy jak Refn. To niespójne, chwilami usypiające, ale nastrojowe, pełne melancholii, nadziei i krwi dzieło. Brutalność i romantyczna miłość. Przyziemne problemy i magiczne miejsca. Oto Detroit według Goslinga.



Debiutującemu reżyserowi naprawdę dobrze udało się pokierować całą ekipą. Świetnie obsadzona, tajemnicza Ronan, jak zawsze niezawodny Mendelsohn, który daje czadu w jednej scenie, charyzmatyczna i powalająca Mendes, dobry Iain De Caestecker oraz znakomity Matt Smith. Tylko Hendricks stworzyła postać nijaką i przez większość filmu robi wrażenie jeszcze bardziej zagubionej od granej przez nią bohaterki.

Za wyobraźnię, pomysły, za kilka wyjątkowo emocjonujących scen i piękną oprawę wizualno-muzyczną daję 6/10. Pomimo dobrych momentów większość filmów ciężko się ogląda, a pierwsze 30 minut może naprawdę zniechęcić... Lubię dziwactwa, lubię noir, ale potrzeba wytrwałości by obejrzeć "Lost River". Pomimo wielu zalet mogę to niestety określić tylko jako raczej ciężkostrawną ciekawostkę z kilkoma niebanalnymi rozwiązaniami.



przegląd filmów z Ryanem Goslingiem TUTAJ

10 komentarzy:

  1. Mam słabość do Goslinga. Wielu zarzuca mu granie na jednej minie ale widziałem go w tak różnych rolach (od bohatera "Miłości Larsa", przez "Fanatyka" po "Drive"), że zachwycam się jego talentem. Uwielbiam też takie wysublimowane kino, Refn to jeden z moich ulubionych obecnie twórców. A jeśli Gosling się nim inspiruje w swoim debiucie, to dla mnei pozycja obowiązkowa bez względu na wszystko. Czekałem na ten film, jednak pierwsze recenzje po jego premierze w ubiegłym roku nie nastrajały pozytywnie. Zresztą miałem obawę, że nie uda mi się go zobaczyć, bo nikt nie chciał go dystrybuować. Trzeba było troszkę poczekać. Teraz zobaczymy czy było warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też widziałam z nim 16 filmów i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że kiepskim aktorem to on nie jest :) Z tego co piszesz jest szansa, że trafisz do grupy, którą Goslingowi tymi wszystkimi obrazami i pomysłami udało się oczarować :) A kiepskie recenzje...No cóż.. bardzo specyficzne kino :)

      Usuń
    2. Obejrzane. Tak jak się spodziewałem i tak jak napisałaś. Dla mnie 6/10. Ogólnie jestem zadowolony :)

      Usuń
  2. Pierwszy raz od dawna widzę naprawdę ciekawy nowy plakat filmowy :o

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako że w tym tygodniu i tak nie ma ciekawych premier, to wybiorę się właśnie na Goslinga. Jeśli któreś kino w moich okolicach go pokaże. Jedyna intrygująca pozycja

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje ! Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blog Award. Więcej szczegółów znajdziesz tutaj:
    http://radzimir.blox.pl/2015/07/Liebster-Blog-Award-czyli-godzina-szczerosci.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Plakat bardzo przyciąga, ale chyba gorzej z zawartością...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, ale jeśli lubi się taki rodzaj kina (dziwactwa, mrok, trochę klimaty Refna) to seans może być przyjemnością ;) Ma tyle zalet co wad, dla mnie 5,5-6/10 ;)

      Usuń
  6. dla mnie 8/10
    dla żony 2/10
    czas się rozwodzić?
    nie sądzę.

    OdpowiedzUsuń