Shirley MacLaine: "Pięciu mężów pani Lizy", "Siedem razy kobieta" i "Słodka Irma"

Kilka występów w nowszych produkcjach ("Z ust do ust"czy "Siostry"), a nawet "Garsoniera" nie sprawiły, że zrozumiałam fenomen legendarnej Shirley MacLaine. Postanowiłam więc obejrzeć kilka pozycji więcej, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Po "Pięciu mężach pani Lizy" naprawdę polubiłam MacLaine, a już od jej siedmiu wcieleń u Vittorio De Sica nie mogłam oderwać od niej oczu. Laureatka Oscara za "Czułe słówka" ma niesamowity dar wcielania się w różne typy kobiet, co udowodniła właśnie w "Siedem razy kobieta" - od silnych, niezależnych po skończone idiotki. Jest cudna, rozkoszna i wyjątkowo swobodna. Urodzona aktorka.

 
"Pięciu mężów pani Lizy"
Wypasiony, pełen pięknych strojów i ciekawych miejsc film o kobiecie, która ma jedno pragnienie - normalne, spokojne życie u boku ukochanego. Niestety każdego z jej kolejnych mężów spotyka nieszczęście, a Liza ląduje na kozetce u psychiatry przerażona, że związujący się z nią mężczyźni jeden po drugim umierają. Sam pomysł - kobieta dziedzicząca miliony, których nie chce, bo potrzebuje jedynie skromnego życia i męża, sam w sobie jest całkiem ciekawy. Jednak oprócz tego i lekkości jak na komedię filmowi brakuje humoru. Próżno tu szukać dobrych scen komediowych, na których można się zwyczajnie pośmiać. Na szczęście rekompensują to wyżej wymienione stroje, scenografia, rozmach, no i gwiazdorska obsada - obok MacLaine pojawiają się Dean Martin, Gene Kelly, Paul Newman i Robert Mitchum. Momentami odczuwaną monotonię przełamują wesołe scenki nawiązujące do różnych gatunków filmowych. Lekkie, przyjemne kino i kilka ciekawych pomysłów - 7/10.

"Siedem razy kobieta"
Ten film to popis umiejętności Shirley. To kino zabawne, rozbrajające, a zarazem inteligentne. Jak to bywa z filmami, które składają się z kilku historii niektóre są nieco lepsze, niektóre gorsze, ale całośc broni się z nawiązką. Ciężko o tym filmie pisać - historie te są dziwne. To nie jest oczywista komedia. Przedstawione bohaterki nie reprezentują kilku znanych nam rodzajów kobiet. To produkcja niebanalna, dziwna i intrygująca. Film albo się kupuje albo nie. Spośród opisywanych dziś trzech ma najgorszą opinię wśród widzów, ale dla mnie jest zdecydowanie najlepszy - 8/10.

"Słodka Irma"
Prostytutka zakochuje się w policjancie, on nie chce by sypiała z innymi, ale ona z miłości do niego chce zarabiać jak najwięcej by był z niej dumny. W takiej sytuacji on ucieka się do podstępu i przebierając się za Lorda X udaje jej klienta. A dalej pomieszanie z poplątaniem. Brzmi ciekawie? Może i by było gdyby nie to, że Wilder rozciąga historię na aż 2,5 godziny. Najlżejszy i niestety (pomimo świetnego reżysera) najgorszy z tych trzech. Do pierwszej połowy jest naprawdę przyjemnie, zabawnie, a potem... Nieco się ciągnie. Robi się mniej interesująco i mniej zabawnie. Mimo wszystko duet MacLaine-Lemmon nie zawodzi, historia jest poplątana i zwariowana, a Shirley przeurocza. Niezła rozrywka  6-7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz