Oscary 2016: Podsumowanie
Dwa dni temu obejrzałam Spotlight, złamał mi serce, zdruzgotał i jest według mnie najlepszym (obok Mad Maxa i Big Short) filmem tegorocznych Oscarów. Nie śmiałam nawet marzyć o jego wygranej (chociaż po cichaczu u bukmachera postawiłam właśnie na niego, yee). Wczoraj gorąco zachęcałam w poście podsumowującym oscarowe filmy do oglądania Spotlight, dzisiaj już chyba nie muszę tego robić - świetne kino i tyle, każdy powinien to zobaczyć.
Na gali nie było tak zabawnie jak na ostatnich Złotych Globach, tegoroczna gala nie będzie tak kultowa ja ta prowadzona przez Ellen, ale jak zawsze uważam, że warto było zarwać noc, stojące przed Leonardem kilka tysięcy ludzi bijących brawo - bezcenny i głęboko poruszający widok. Pisząc ogólnie o gali, mam wrażenie, że (z małymi wyjątkami) nawet przemowy były nieco mniej emocjonalne, Chris Rock sprawdził się dobrze, chociaż bez rewelacji, ale było kilka perełek jak występ Lady Gagi czy przeróbki nominowanych filmów (Whoopi Goldberg - mistrzyni drugiego planu).
Oprócz filmu roku niespodzianką okazał się wygrany w kategorii aktor drugoplanowy. Zastanawiałam się czy na statuetkę zasłużył bardziej Bale czy Ruffalo, a także czy może nie zapracował sobie na nią w końcu Hardy, no i Stallone, którego wielu typowało. Wskoczyła ona jednak w ręce Marka Rylance (Most Szpiegów to jeden z filmów, których niestety obejrzeć nie zdążyłam, więc nie odniosę się do tego wyboru). Mogę tylko napisać, że w tym roku ta kategoria była chyba największą niewiadomą.
Większość osób typowała, że statuetka za efekty specjalne wpadnie w ręce twórców Gwiezdnych wojen, stało się jednak inaczej i myślę, że zasłużenie to Ex Machina została wyróżniona. Efekty tam są użyte nie po to by łechtać oko widza, a wplecione w fabułę, że tak powiem, także wybór bardzo ciekawy.
Mad Max to pierwszy z tzw. oscarowych filmów, który obejrzałam, jak wiecie premierę miał w maju, jednak do dzisiaj wspominając go przechodzi mnie dreszcz podniecenia. Urywki pokazywane na gali przypomniały mi jak wybitny pod innymi (nie tylko) emocji względami jest to film. Za każdym gdy słyszałam "Mad Max" cieszyłam się jak głupia i pomimo, że chwilami żal mi było twórców Zjawy, którzy przy tym ciężkim do nakręcenia filmie niewątpliwie wykonali kawał świetnej roboty to zdominowanie gali przez film Millera bardzo, bardzo mnie cieszy. Film otrzymał aż 6 zasłużonych statuetek.
Nagrody za scenariusze zasłużone (Spotlight i Big Short), statuetka za zdjęcia poszła sprawiedliwie do Emmannuela Lubezki (Zjawa), a statuetkę za reżyserię również zasłużenie otrzymał Inarritu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mnie ta gala zupełnie nie ujęła. Za dużo gadki polityczno-rasowej, za mało śmiechu i wzniosłych momentów. No i same filmy nominowane w głównej kategorii też bez większego szału. Mam nadzieję, że za rok będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńTo fakt, było monotematycznie i przesadzili nieco w drugą stronę. Jak dla mnie Oscary mógłby poprowadzić Gervais.
Usuń