"Debiutanci" - recenzja

dramat/komedia
oryginalny tytuł: Beginners
rok: 2010
reżyseria: Mike Mills
scenariusz: Mike Mills

Niby skomplikowany i zawiły, ale tak naprawdę prosty. Pogmatwana chronologia zdarzeń, przenikające się historie. Mnóstwo emocji, powracające wspomnienia, a z drugiej strony całość bardzo spokojna (wręcz wyciszająca) i ciepła. Niełatwe tematy, choroba, śmierć, zmierzenie się ze swoimi słabościami, a całość puszcza do nas oczko i daje nadzieję oraz siłę. A wszystko ma w sobie pewną magię. To są właśnie „Debiutanci”.

Film to historia Olivera (Ewan McGregor), który po śmierci ojca poznaje ekscentryczną, francuską aktorkę Annę (Mélanie Laurent). Jednak aby móc żyć dalej oboje muszą sporo przemyśleć, poukładać i znaleźć swój własny sposób na życie, na co duży wpływ ma przeszłość, która jest bardzo, bardzo ważnym elementem całej opowieści.

„Debiutanci” mają w sobie pewną intymność i wyjątkowość. Film częściowo oparty jest na wspomnieniach reżysera Mike’a Millsa, który usiadł do pisania scenariusza 5 miesięcy po śmierci ojca. Sam mówi, że chciał opowiedzieć o zmianach i uchwycić te wszystkie skomplikowane emocje, które towarzyszą nam w istotnych momentach życia.

Mimo, że ojciec zmarł, a Olivier ma szansę na ułożenie wszystkiego na nowo to ciągle towarzyszą mu wspomnienia związane ze śmiercią taty oraz z dzieciństwem. Aby uchwycić ten szum i bałagan w głowie człowieka, podkreślić istotność przeszłości oraz to jak się do niej odnosić Mills pomieszał wszystkie wątki i dorzucił też kilka innych faktów z historii. Tworzy to kino zdecydowanie nietuzinkowe.

Ewan McGregor z każdym kolejnym filmem w błyskawicznym tempie pnie się w górę mojego rankingu ulubionych aktorów. Wybiera produkcje bardzo różne, niebanalne i co najlepsze we wszystkich się świetnie odnajduje. Tutaj również był znakomity. Mélanie Laurent (którą znam tylko z „Bękartów wojny”) wprowadza fajną energię i tajemniczość, chociaż jej bohaterki nie poznajemy za dobrze. Nagrodzony za tę rolę Oscarem Christopher Plummer w roli homoseksualnego ojca, który przeżywa drugą młodość prezentuje się z gracją, smakiem i zabawnie. No i trzeba wspomnieć o Arthurze, uroczym piesku który w najmniej oczekiwanych momentach rozbraja, a jego obecność w filmie jest tak samo istotna jak głównych bohaterów.
 
Moje opowiadanie o filmie jest dość chaotyczne, gdyż tak właśnie przedstawiona jest ta historia i jak napisałam wyżej - opowiada ona o życiu, czyli o wszystkim, co trudno przenieść na papier. Dorastanie, poszukiwanie szczęścia, miłości, przezwyciężanie własnych barier, no i ta istotność historii, która mocno na nas wpływa. Film jest pełen humoru, ciepła, momentami wydaje się skomplikowany, ale po obejrzeniu wszystko samo układa się w głowie. Prowadzone równocześnie dwa wątki ładnie się uzupełniają. Ciekawe, barwne postacie (nie wspomniałam wyżej o Andym – drugoplanowa, interesująca rola). Odwieczny problem poszukiwania, przecierania nowych szlaków pokazany naturalnie oraz ze świeżością i luzem. Jest to jeden z tych filmów „w moich klimatach”, bo uwielbiam komediodramaty. Z tych, które już recenzowałam polecam też inne w tym gatunku opowiadające o podobnych problemach: Pociąg do Darjeeling (pogodzenie się ze śmiercią bliskiej osoby), Mała Miss (poszukiwanie swojej własnej drogi i homoseksualizm) i Poważny człowiek (nieco inny, ale też niebanalny komediodramat).

2 komentarze:

  1. "Z tych, które już recenzowałam polecam też inne w tym gatunku opowiadające o podobnych problemach: Pociąg do Darjeeling, Mała Miss i Poważny człowiek."

    W życiu bym tych tytułów nie powiązał z "Debiutantami" ~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie tym krokiem nie można by wymienić razem żadnych filmów, każdy z tych filmów jest jedyny w swoim rodzaju i nie wiążę ich, ale wszystkie to komediodramaty po pierwsze i po drugie po części tematyka każdego z nich ma coś tam z sobą wspólnego, na tyle, że wymieniłam je razem, bo w mojej opinii jest spora szansa, że skoro spodobał się ten to spodobają i tamte, co nie znaczy, że wiążę. Wiadomo, że Anderson czy bracia Coen są jedyni w swoim rodzaju, ale to nie znaczy, że zabronione jest polecanie filmów, które coś tam wspólnego troszkę mają (nie wrzucam ich do jednego worka).

      Usuń