"Ain't Them Bodies Saints" - recenzja


dramat/kryminał/romans
rok: 2013
reżyseria: David Lowery
scenariusz: Dawid Lowery

Głównymi bohaterami "Ain't The Bodies Saints" jest para, którą połączyła ogromna miłość, a rozdzieliło więzienie. Jednak po pewnym czasie Bob (Casey Affleck) decyduje się na ucieczkę z celi by ujrzeć ukochaną Ruth (Rooney Mara) oraz córeczkę, której jeszcze nie widział. Produkcja przedstawia męki przez jakie muszą przechodzić nieszczęśliwi kochankowie i przeszkody jakie muszą pokonać by być znowu razem (brzmi tragicznie prosto, ale taka właśnie jest historia przedstawiona w tym filmie). Niestety, ale te wszystkie wypowiedziane z serca słowa, prawie, że dramatyczne monologi rozdzielonych ludzi nie działają na mnie. Chwilami udzielało mi się wzruszeni zakochanych, ale w większości ich cierpienia biernie oglądałam, no bo ile można?

Skromny, wyciszony film (co nie znaczy, że pozbawiony emocji), jednak emocje, które towarzyszą przez większość czasu utrzymane są  na podobnym poziomie, z czasem przestając robić wrażenie i dopiero gdzieś pod koniec atmosfera nieco gęstnieje. Ciekawie wypadło pokazywanie wydarzeń z perspektywy obojga, tutaj sceny z Marą wypadają blado przy przepełnionym emocjami Afflecku, w którego miłość od początku do końca absolutnie wierzymy. Mara krótko mówiąc nie pokazała niczego nowego. Jest to rola gorsza niż ta w "Dziewczynie z tatuażem" czy "Panaceum". Jej nieobecny wzrok i surowa twarz tym razem mnie nie przekonały. Jak mówię, był to bardzo dobry występ Casseya Afflecka, chociaż nadal czekam na jakąś jego powalającą rolę (wiem, że go na to stać!).

 

Cudowny pod względem estetycznym film. Wiecie - smugi światła między gałęziami i przygaszone kolory. Do tego magiczna i niepokojąca muzyka (naprawdę wspaniała). Do granic możliwości poetycki co może niektórych zmęczyć, a od atmosfery może zrobić się duszno. Zresztą film otrzymał nagrodę w Sundance za najlepsze zdjęcia w dramacie oraz został wyróżniony tam nominacją za najlepszy dramat.

To nie jest film, który musicie zobaczyć, to nie jest film, który pokazuje cokolwiek nowego. To skromne, estetyczne i raczej spokojne kino z bardzo dobrym Affleckiem, bez którego ta cała subtelność, o której tyle pisze stała by się mdła, chociaż nie zdziwię się czytając opinie, że film taki właśnie był. Nie wydaje mi się aby coś zostało zepsute czy źle zrobione, po prostu chcąc przedstawić tak prostą historię w taki właśnie spokojny sposób chyba nie dało się tego zrobić lepiej, lecz nie jest to film, któremu daje się baardzo dobre noty. Może troszkę zaskoczenia, trochę czegoś konkretnego i byłoby lepiej. Całość bardzo subtelna, zrobiona ze smakiem. Generalnie jestem fanką takich prostych, klimatycznych historii (ostatnio zachwyciło mnie "Labor Day"), ale tym razem czegoś mi zabrakło, no i ta Mara, do której nie mogę się do końca przekonać. Stawiam 6 z dużym plusem.


2 komentarze:

  1. Jakiś czas temu trafiłam na ten film i właśnie się zastanawiałam czy go zobaczyć. Chyba zaryzykuję, bo mnie zaciekawiłaś tym za spokojnym torem akcji. Za Rooney Marą nie przepadam, ale intryguje mnie Casey Affleck.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Casey bardzo dobrze. Udana kreacja :) Pasował do tej roli i się spisał.

      Usuń