"Trzej muszkieterowie 3D" - recenzja

akcja/przygodowy
oryginalny tytuł: The Three Musketeers
rok: 2011
reżyseria: Paul W.S. Anderson
scenariusz: Andrew Davies, Alex Litvak

Trzy lata temu na ekrany kin wszedł nie wiem, który już film o przygodach legendarnych trzech muszkieterów. Odsłona ta powinna mieć podtytuł "na emeryturze", gdyż tytułowa trójka z wojowniczego i charakternego trio przemieniła się w  przepracowanych, pozbawionych zapału nudziarzy. Za to można było po raz pierwszy oglądać ich w 3D (w kinie nie byłam, ale zdjęcia są bardzo dobre, więc zapewne była to niemała frajda). Nie tak dobrze jest z treścią, bo to film zwyczajnie głupiutki, chociaż dla równowagi sympatyczny. Jak to często w tego typu produkcjach bywa przywódcy przedstawieni są jako kompletnie nieświadomi, płytcy kretyni. Francję ratuje władający nieźle szpadą i aspirujący do bycia muszkieterem nastolatek kiedy to niczego nieświadomy król Ludwik podejmuje ważne decyzje dotyczące doboru... koloru nowego stroju.

Mamy dużo barwnych bohaterów zagranych przez bardzo fajną obsadę, kilometry, pięknych, kolorowych tkanin, mnóstwo scen w różnych miejscach i państwach (chociaż tak naprawdę całość kręcono w Niemczech) i w ogóle dużo wszystkiego. Nie daje to jednak rady w pełni przykryć braku świeżości, pomysłu i wtórnego, chaotycznego scenariusza przez co produkcję można uznać mając dobry humor za przeciętną (6/10) i to tylko ze względu na długą listę ciekawych nazwisk i kilka naprawdę świetnych ujęć. Inaczej mogłoby byś naprawdę kiepsko.


Waltz jak zawsze jako zły charakterek (tym razem w długich włosach i czerwonej szacie w roli kardynała) nie starając się specjalnie i tak nieźle daje sobie radę. Jako zarozumiały, zuchwały i zawsze stylowy angielski książę bardzo dobrze wypadł Bloom. Macfadyen jak na jednego muszkieterów jest kompletnie bez życia i oklapły (ja wiem, że cierpienia, miłości i tak dalej), ale cóż... Rekompensuje to ładna buzia Evansa (mówi niewiele, ale zdecydowanie najlepiej pasuje do roli muszkietera) i butność Stevensona. Przeurocza jako królowa jest Juno Temple, a jeszcze bardziej uroczy jako król Ludwik nieznany mi wcześniej Freddie Fox. Co jakiś czas pojawia się jednooki Mads Mikkelsen, ale ciężko mówić tu o jakiejkolwiek grze. Wyglądający jak brzydka dziewczynka Logan Lerman i sztuczna, zagrana przez Millę Jovovich kompletnie bez pomysłu Milady wypadają zdecydowanie najgorzej.


To tak kończąc i nie owijając w bawełnę - "Trzej muszkieterowie 3D"to film kiczowaty, momentami żałosny, do granic możliwości przerysowany, ale przesympatyczny. Jeśli ktoś podejdzie do historii, realiów epoki i tak dalej poważnie może nie przeżyć seansu (serio), bo pod tym względem to wylęgarnia absurdów i głupot. Zresztą dobrze bawiliby się na nim zapewne znacznie młodsi niż ja widzowie, bo to totalna bajeczka, ale jeśli kiedyś puszczą go w telewizji w niedzielne popołudnie możecie rzucić okiem. Uprzedzam jednak, że produkcja ma chyba więcej wspólnego z "Mission Impossible" niż dziełem Dumasa.


5 komentarzy:

  1. Oglądałam, co prawda dawno, ale na pewno ten film nie zachwyca. Poza efektami specjalnymi i gwiazdami, które miały przyciągnąć widzów do kin nic ciekawego ten film nie prezentuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Trzej muszkieterowie" to tylko pretekst do zrobienia kolejnego, prostego, głupiutkiego i sympatycznego filmu, który będzie robił niezłe wrażenie na dużym ekranie, ale... czasem takie filmy są potrzebne - jak mi wczoraj :)

      Usuń
  2. Chętnie bym obejrzała, ale z pewnością nie w 3D (nie cierpię) / Vicky

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie chodzę na 3D, chociaż byłam na drugiej części "300" (takie dostałam bilety) i powiem ci, że wyglądało nawet nawet. Ale też zdecydowanie wolę tradycyjnie oglądać filmy ;)

      Usuń
  3. Nie wiem czy się skuszę. Chyba jednak wersja z '93 roku (dopiero teraz uświadomiłam sobie, że ten film jest tak strasznie stary!) jest moją ulubioną i niedoścignioną, choć o 20 lat starsza wersja z roku '73 w niczym mu nie ustępuje.

    OdpowiedzUsuń