"Legend" - recenzja

biograficzny/gangsterski
rok: 2015
reżyseria: Brian Helgeland
scenariusz: Brian Helgeland

Obok southern gothic kino gangsterskie należy do mojego ulubionego rodzaju. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok pełnego agresji, stylu i dwóch Hardych zwiastuna z dynamicznym "I'm So Sorry" w tle. Najnowsze dzieło nagrodzonego Oscarem scenarzysty filmów takich jak "Tajemnice Los Angeles" czy "Rzeka tajemnic" to oparta na faktach historia braci Kray, którzy w latach 50-tych i 60-tych trzęśli wschodnim Londynem.

Wyróżniony w 2011 roku nagrodą BAFTA dla największej aktorskiej nadziei kina, znany z wcielania się w gangsterów, ale mający też na koncie wiele innych, zróżnicowanych ról w filmach takich jak "Bronson", "Incepcja" czy "Mroczny Rycerz powstaje" Tom Hardy podjął się kolejnego, ciekawego zadania - zagrał dwie postaci w jednym filmie. Trzeba przyznać, że sam fakt wcielenia się Hardy'ego w podwójną rolę jest dużą atrakcją, ale to więcej niż efektowny występ. On naprawdę stworzył od podstaw dwie, zupełnie inne kreacje, więc oprócz tego, że dwóch Hardych podwójnie cieszy oko to wrażenie robi kawał dobrej roboty jaką musiał wykonać. Reggie potrafi rozbroić czarującym uśmiechem, a Ronald może nie na żarty przerazić wybałuszając oczy. Do tego "Legend" zmontowane jest tak przyjemnie, że na wszelkie trikach i specjalne ustawienia kamery nie zwraca się uwagi. Szybko okazuje się, że sporo do zagrania miała Emily Browning, której urocza bohaterka nie dość, że jest narratorką to z czasem serwuje więcej niż słodką buźkę, a potrafi także zaskoczyć. Kolejną porządną kreację stworzył mistrz przede wszystkim drugiego planu David Thewlis, ale z filmu zapamiętacie wiele ciekawych aktorów m.in. wiecznie uchachanego Egertona. Swój drugi występ filmowy zaliczyła ciężka do poznania w ciemnej peruczce piosenkarka Duffy. Tak na marginesie przypominam, że Hardy nadal nie ma na koncie nominacji do chociażby Globu, myślę, że niedługo się to zmieni.


"Legend" to bardziej wariacja na temat kina gangsterskiego. Bliżej mu do tworów takich jak "Gangster Squad. Pogromcy mafii" niż do klasycznych przedstawicieli tego gatunku. To w pierwszej kolejności komedia i kino rozrywkowe. W efekcie to pozycja przeznaczona nie tylko dla fanów oglądania na ekranie poczynań mafii, ale dla każdego kto chce się odprężyć i pośmiać, stykając z czymś nieodmóżdżającym. Twórcy nie skupili się na psychice bohaterów, z kilku moim zdaniem wartych zgłębienia wydarzeń czy sytuacji zrezygnowali na rzecz humoru, przez co film zyskuje jako kino rozrywkowe, ale też traci odrobinę na wartości.

To nie jest to typowe kino gangsterskie. To głównie kupa śmiechu, piękna scenografia i kostiumy, odrywający od fotela soundtrack, no i popisy Hardy'ego. "Legend" ciężko jest nie polubić. Warto się wybrać.

2 komentarze:

  1. Ten film daleki jest od moich klimatów, choć ten śmiech podczas oglądania, trochę mnie zaciekawił.Lubię komedie, ale tematyka mafii jakoś mnie nie ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że ominęły mnie jakoś informacje na temat tego filmu i dopiero od Ciebie się o nim dowiedziałem... I dobrze, bo jest wart uwagi, a filmy z Hardym ogląda się przyjemnie. A w gangsterskim filmie miał już ciekawa rolę - Gangster.
    Na pewno obejrzę, pozostaje pytanie czy w kinie, czy czekać na VoD. :)

    OdpowiedzUsuń