Recenzja: "Drogówka"

dramat/kryminał/polityczny
rok: 2012
reżyseria: Wojciech Smarzowski 
scenariusz: Wojciech Smarzowski

Wódka, seks i kasa – tak można by w trzech słowach opisać ten film. Można, ale nie jest to wskazane, bo mimo, że spłycając tak można przekazać tematy przewijające się w produkcji, to dzieło, którym niewątpliwie „Drogówka” jest zasługuje na więcej. Wiele podobieństw z „Weselem”. Chwilami sposób kręcenia, klimat i generalnie wszystko mocno (o dziwo – jeszcze mocniej niż w „Weselu”) zakrapiane, chociaż powtórką z filmu z 2004 to na pewno nie jest. Tym razem Wojciech Smarzowski połączył z sobą jeszcze więcej, w czego efekcie powstał film, który dotyka szerszego wachlarza problemów.
Jeden tylko liczy kasę, drugi liczy kasę na wódkę, a trzeci na prostytutki. Każdy inny, każdy w inny sposób niedoskonały. Łączy ich praca w policji i spotkania w chińczyku. Policjanci z drogówki nie są wymarzonymi mężami ani przykładnymi obywatelami. Mogą budzić obrzydzenie, pogardę, politowanie, rozśmieszać, wkurzać. Jednak z czasem, gdy towarzyszymy im na kolejnej służbie czy przy kolejnej imprezie oswajamy się z tą szokującą, filmową? rzeczywistością i niektórych nawet zaczynamy lubić. 

Film utrzymany w bardzo szybkim tempie. Pierwsze minuty styczności z językiem, w którym słychać więcej przekleństw niż „normalnych” słów są szokujące w tym sensie, że nie jesteśmy przygotowani na tak szybkie zmiany ujęć, akcji, wymiany słów i chwila zajmie zanim wejdziemy w ten brudny, polski świat. Chętnie obejrzałabym raz jeszcze, aby wyłapać te kilka wypowiedzi, w których nie zdążyłam zrozumieć co przekazują bohaterowie (szybka mowa, niewyraźna, slang) - nie było tego wiele, ale jednak. Także jest bardzo szybko, bardzo dynamicznie i jest też brutalnie. Bo taka jest rzeczywistość w filmie. Mnie akurat to nie spotkało, ale czuję się w obowiązku ostrzec osoby bardzo wrażliwe i mało odporne na krew czy wręcz zwierzęce sceny seksu, że oglądanie filmu może zakończyć się na częstym odwracaniu wzroku i generalnym zniesmaczeniu (widziało się jeszcze „gorsze” pod tym względem filmy, ale Smarzowski nas nie oszczędza). Film przepełniony jest burdelami, prostytutkami i seksem (niespecjalnie w tym romantycznym wydaniu). Wszystko bardzo intensywne, wszystkiego bardzo dużo i mocno. Naturalizm pełną gębą.
Po zwiastunie spodziewałam się, że to głównie na dialogach, żartach, scenkach z życia policji (utrzymanych w konwencji, że wszystko jest trochę oderwane od siebie) będzie oparty film, a tu mile zaskoczyła mnie wciągająca akcja, której głównym punktem jest Bartłomiej Topa, który przekroczył tą magiczną granicę i przestał był polskim aktorem i podczas seansu był sierżantem Królem, któremu kibicujemy, którego lubimy, razem z którym wszystko to co nagle się na niego zwaliło przeżywamy. Pokochałam jego postać, po prostu świetna gra. Ale nie tylko jego, bo podobne uwagi tyczą się Arkadiusza Jakubika (brawo!), Jacka Braciaka i reszty składu. Jednak powtórzę raz jeszcze: Bartłomiej Topa, Bartłomiej Topa i jeszcze raz Bartłomiej Topa. Po kilku rozmowach ustaliłam, że aktor kojarzony jest mocno (wręcz przywiązany) do roli w „Złotopolskich” (ja serialu nie oglądałam, także nie wiem), ale nawet jeśli komuś wydaje się, że dożywotnio kojarzy go z tą rolą to myślę, że w „Drogówce” nie będzie to problemem i tak jak ja zobaczycie w nim szybko sierżanta Króla.

Część filmu to sceny kręcone telefonem (nasunęły mi się od razu skojarzenia z filmem „Bogowie ulicy”, gdzie mieliśmy do czynienia z podobnym zabiegiem, trochę w innym celu, jednak w efekcie to też nadawało tej prawdziwości – recenzja: TUTAJ). A co do ujęć, bardzo dobrze wyszły sceny ucieczki kręcone na dachu, naprawdę z klimatem i na poziomie.
W jednej z recenzji przeczytałam, że film miał nosić tytuł „7 dni”, a bohaterowie przejawiać cechy z 7 grzechów głównych. Myślę, że taka narzucona przez cyfrę 7 koncepcja byłaby trochę zbyt wydumana i za nachalna, także bez tej podsuniętej na siłę symboliki, czyli zostanie przy tytule „Drogówka” było dobrym wyborem. W sumie przyznam, że o tych grzechach nie pomyślałam.
Film jest kontrowersyjny, ordynarny, brudny, niedający nadziei, bezlitośnie krytykuje polską policję (i nie tylko policję). Kwestia poglądów, może i wrażliwości jak zostanie przez was przyjęty. Bardzo, bardzo szybki, tu nie ma ani sekundy na odpoczynek, wszystko jednym tchem. Gra aktorska bez zarzutów. Cała produkcja utrzymana na wysokim poziomie, nie ma słabszych scen, momentów ani dialogów. A żeby nie było tak ciężko i mrocznie dodam, że po sali roznosiły się wielokrotnie salwy śmiechu, bo oprócz wszystkich wyżej wymienionych pozytywów Smarzowskiemu udało się też wywołać kilkukrotnie uśmiech na mojej twarzy podczas seansu (Lisowski zbierający z ziemi kasę leżąc na imprezie - bezcenne).
Sama oceny jeszcze nie wystawiłam. Niestety oglądanie 4 filmów bez żadnych przerw pod rząd podczas nocy kina jest fajną sprawą (kiedyś myślałam, że nie wytrzymam całej nocy w kinie, ale spokojnie dałam radę i jest świetnie), ale utrudnia przemyślenie i przetrawienie tego co się widziało. Przy okazji pozdrawiam rodziców, którzy zabrali z sobą dzieci (9?10?11? lat), na pewno wspaniale wpłynął na nich „Sęp”, „Pokłosie”, no i przede wszystkim „Drogówka”.
Na koniec jeszcze powiem, że po prostu trzeba iść do kina i trzeba zobaczyć. Szczególnie, jeśli nie znając dobrze polskich filmów ciągle się je krytykuje. Zakładając blog miałam za cel częste recenzowanie polskich filmów, ponieważ jest naprawdę wiele wspaniałych produkcji, które chciałabym opisać i namówić do obejrzenia ich. Spróbuję powoli zacząć spełniać moją małą misję, a na razie polecam "Drogówkę".

8 komentarzy:

  1. polskie filmy - najlepsze na świecie i "Drogówka" jest kolejnym przykładem ;)
    dynamiczne, mocne kino, zgadzam się z Tobą, że trzeba zobaczyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze, naprawdę? Nie sądziłam, że "Drogówka" może okazać się dobrym filmem, zaskoczyłaś mnie swoją opinią...Cóż, mam kolejny dowód na to, że nie należy oceniać książki(filmu)po okładce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po obejrzeniu poprzednich filmów Smarzowskiego niezależnie od tematyki kolejnego już postanowiłam, że pójdę na niego do kina, także z góry wiedziałam, że film będzie przynajmniej okej, więc trochę inaczej oceniałam trailer, ale wydaje mi się, że jest całkiem fajny ;) (poolicja - i w łeb butelką). Myślę, że warto się przekonać czy lubisz jego kino, bo w przyszłym roku jego kolejny film.

      Usuń
  3. No na Drogówkę się wybieram, nie ma bata.
    @use imagination - Drogówkę robi Smarzowski, a Smarzowski to nazwisko, które może się kojarzyć tylko z dobrym i głośnym kinem. Więc tu nie ma zaskoczenia:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam zwiastun i od razu wiedziałam, że muszę obejrzeć ten film. Twoja recenzja utwierdza mnie w przekonaniu, że warto to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię polskie filmy. Przyznaję, że jestem sceptycznie nastawiona do polskich komedii, szczególnie tych współczesnych typu "Ciacho", czy nędzna podróbka "Kac Wawa". Jednak jeżeli chodzi o kino wojenne, to dla mnie Polacy potrafią świetnie opowiedzieć o bólu i stracie, a my czujemy się jakbyśmy tam byli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często w telewizji na tvp1 i tvp2 (niestety najczęściej w dość późnych godzinach) lecą dobre polskie filmy. Ja zamiast skupiać się na tego typu polskich komediach jak te, które wymieniłaś, po prostu je olewam, o "Kac Wawa" nic nie czytałam, gdzieś tam sobie ten film funkcjonował, jakoś nie przejmowałam się nim (chociaż na "Ciachu" przyznam akurat byłam, przyciągnęło mnie nazwisko Vega (jak ktoś nie kojarzy - reżyser sławnego "Pitbulla"), no cóż od czasu do czasu wyrzuci się pieniądze w błoto. Bo generalnie mam wrażenie, że zamiast robić to co się chyba powinno naturalnie robić czyli wyszukiwać, fajnych dobrych filmów to wszyscy się skupiają na tych złych nie wiedzieć czemu. No a, że dużo filmów jest jaka jest no to cóż, ja na nie nie chodzę, a niby wszyscy narzekają, a jednak ludzie na chłam cały czas chodzą i inni dalej kręcą skoro na nich zarabiają.

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń