oryginalny tytuł: The Hunger Games: Catching Fire
rok: 2013
reżyseria: Francis Lawrence
scenariusz: Simon Beaufoy, Michael Arndt
Bałam się, że nie będę miała co napisać o tym filmie, bo tak
to już bywa z tego typu seriami. Jeśli chodzi przykładowo o „Zmierzch” mam
wrażenie, że o wszystkich częściach oprócz pierwszej mogłabym napisać
praktycznie to samo. Na szczęście okazało się, że po seansie „Igrzysk śmierci:
W pierścieniu ognia” mam wiele do powiedzenia. Czemu? Jest po prostu dużo
lepszy od części pierwszej. Recenzję "Igrzysk śmierci" znajdziecie tutaj.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEichyphenhyphenmrwxV-YHvJy4iG4KT3_eAtNZUZLeOSrNUiWFh4fDYXtwMq84NmR_7wbHbsXPTeexZf-JH3agn4KvvcEhczgUyKE3A87nbY-_v-dW0qA96xVg062sqclnrdI4EQuFQXHKLQja0QoGYc/s1600/igrzyska+%C5%9Bmierci.jpg)
Mogłoby się zdawać, że blisko dwukrotnie większy budżet (co
widać) może przyćmić nieco postaci, ich problemy i treść filmu. Jednak
absolutnie tak się nie stało. Francis Lawrence wszystko, ale to wszystko
podniósł o 2 poziomy wyżej. Każdy element składający się na produkcję jest
zdecydowanie lepszy od tego z pierwszej części. Zaczynając od gry aktorskiej,
poprzez stroje po zdjęcia. Naprawdę widać, że mimo rozmachu i ogromu
wszystkiego twórcy nie zapomnieli, a wręcz wyjątkowo skupili się na jak to sam
reżyser w jednym z wywiadów nazwał „prawdzie emocjonalnej”. Moim zarzutem w
części pierwszej był generalnie przedstawiony świat. Tutaj wszystko zostało
lepiej wyjaśnione – motywy bohaterów, zasady jakimi rządzi się filmowy świat.
Na ludzi z Kapitolu nie patrzyłam jak na klaunów tylko dostrzegłam potęgę i
próżność tego świata. Pamiętam teraz dokładnie cudowną scenę gdy przedstawiciele
Dystryktów wjeżdżają i prezentują się. Pamiętam nawet dokładnie tamtą melodię.
Poczułam też warunki życia w genialnie przedstawionym, mrocznym Dystrykcie 12. Biedę, strach i nadzieję na lepsze. Tym razem jako osobie nieczytającej książki daną mi szansę na znacznie lepsze poznanie ich świata.
Już w zwiastunie widać, że efekty i zdjęcia są niesamowite.
Nie martwcie się, nie pokazali w nim wszystkiego. Czeka was jeszcze większa
uczta dla oczu niż mogłoby się wydawać. Oprócz tego obłędna muzyka. Newton
Howard naprawdę się postarał. W sumie wyszło mi, że chciałam wam tu wstawić pół
soundtracku, więc z bólem serca wybrałam tylko 3 melodie (niżej). Jednak żeby nie było tak nudno wspomnę o jednej rzeczy, która mi
się nie spodobała. To nie jest wina reżysera, to w sumie nie jest niczyja wina,
bo takimi prawami rządzą się serie książek przenoszone na ekran. Film jest
urwany. W normalnej produkcji pewien ciężar jest rozłożony tak, że wszystko się kończy ładnie i zgrabnie, a tutaj zostałam pozostawiona z poczuciem: „Co? Już koniec? No świetnie..”.
Niezależnie od tego jak kończy się książką, której nie czytałam i niezależnie
od tego co będzie w kolejnych częściach mimo wszystko oceniam ten film jako jedną całość, a tu widz pozostaje z uczuciem jakby nagle w środku historii, przy
maksimum emocji i zaangażowania ktoś nagle wyłączył film. No, ale tak już jest
z takimi seriami.
To film, który rzadko się zdarza. Rozrywka na poziomie mająca za razem do powiedzenia coś więcej. Wielokrotnie byłam szczerze wzruszona, przerażona i przede wszystkim zaangażowana i pochłonięta filmem. Na 2,5
godziny weszłam w świat wymyślony przez Suzanne Collins. Podejrzewam, że fani
książki nie mogli sobie wymarzyć lepszego sequela. Chyba też przeczytam. Aktualne (ponadczasowe) problemy, oszałamiające widowisko, zapierające dech w piersiach widoki i stroje, trzymająca w napięciu akcja i szczerze przejmująca historia ludzi, którzy mają nadzieję i wolę życia i dziewczyny, która nie chcąc stała się pewnym symbolem i musi ich poprowadzić.
przegląd filmów z Lawrence tutaj
Już nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tego filmy, zwłaszcza że przeczytałam całą trylogię. Nie dziwi mnie urwana końcówka, bo książka też się kończy w najlepszym momencie. Nie udało mi się w ten weekend pójść do kina, ale w przyszłym biegnę od razu :)
OdpowiedzUsuń