"Imigrantka" - recenzja

melodramat
oryginalny tytuł: The Immigrant
rok: 2013
reżyseria: James Gray
scenariusz: James Gray, Ric Menello

Są filmy, które na rottentomatoes mają rewelacyjne recenzje, na imdb całkiem dobre, a na filmwebie fatalne. Tak też jest z "Imigrantką". Jej seans odkładałam bardzo długo. Niby pozytywne głosy zza granic Polski dawały mi nadzieję, że "Imigrantka" będzie niezła, ale tyle się złego naczytałam u nas, że miałam spore obawy. Bałam się, że się zawiodę, że będzie to kiczowate romansidło, ale ostatnio pomyślałam "Gray! Twój ostatni film to jeden z kilku najpiękniejszych filmów jakie w życiu widziałam, musiałeś dać radę, nie spieprzyłeś tego!" i cała spięta włączyłam go. Denerwowałam się - poważnie. Co się okazało? "Imigrantka" dołączyła do grona filmów takich jak "Do szpiku kości" czy "Wszystko w porządku", których obejrzenie odkładałam przez mało zachęcającą oceną na filmwebie, a które są bardzo dobrymi filmami. Może w przypadku "Imigrantki" to trochę za dużo powiedziane, ale to naprawdę dobre, dojrzałe kino. Teraz już wiem by zawsze zaglądać we wszystkie trzy miejsca żeby nie przeoczyć porządnego filmu. Wam też to polecam. Nie wiem czy Polakom aż tak przeszkadzała kalecząca nasz ojczysty język Cotillard czy jesteśmy narodem mniej wrażliwym niż Zachód (aż po Amerykę), ale to kolejny, przemyślany i udany film Graya.

Jest styczeń 1921 roku. Ewa Cybulski (Marion Cotillard) i jej młodsza siostra Magda podróżują w poszukiwaniu nowego życia do Ameryki. Niestety zostają rozdzielone. Chora na gruźlicę Magda trafia do szpitala, a w tym czasie Ewa zostaje zauważona przez Bruno (Joaquin Phoenix), który oferuje swoją pomoc. Kobieta decyduje się pójść z nieznajomym mężczyzną i zatrzymuje się w jego mieszkaniu. Ma pracować jak szwaczka i zbierać pieniądze na wydostanie ze szpitala siostry.

W pewnym momencie poczujecie, że coś przyspiesza, że film się rozkręca. To będzie 20 minut przed końcem seansu. To nie jest jego wada. To po prostu nie jest kino, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. To produkcja dla osób z nadmierną empatią, bo wrażliwośc Graya wylewa się strumieniami w każdej scenie. Po raz kolejny bezwstydnie robi on film śmiertelnie poważny i totalnie romantyczny. Tak jak i "Kochankowie" jest to produkcja zrobiona z ogromną pasją i stuprocentową wiarą w to co się robi.

Ciekawie w filmie wypadają złożeni, niejednoznaczni moralnie bohaterowie. Biedna, bezbronna Ewa, bezwzględny, groźny antagonista Bruno i sympatyczny, uroczy, dobry Orlando? Nie, nie nie - nic z tych rzeczy. Gray stwarza pozory, lecz później macha do nas palcem "za szybko osądzacie". W ten sposób do końca nie wiemy jaką rolę odgrywają dokładnie w filmie bohaterowie i jaki będą mieć wpływ na swoje życie. Łączy się z tym też ciekawie umieszczony punkt kulminacyjny, o ile można w przypadku "Imigrantki" o czymś takim w ogóle mówić. Na podstawie zwiastuna i opisów spodziewałam się czegoś nieco innego. Gray mnie zaskoczył, a potem przekabacił na swoją stronę szczerością i wspomnianym wyżej romantyzmem. To reżyser, którego oglądając film albo uwierzy się w to co pokazuje i poczuje historię albo zanudzi się na śmierć. Sprawy nie ułatwia forma. To wizualnie nie film retro, a film naprawdę staroświecki - subtelność, przygaszone kolory i pewna powściągliwość.


Jak wiecie od "Gladiatora" jestem oddaną fanką Phoenixa. Od tego czasu  obejrzałam z nim prawie wszystkie filmy (kilka z nich wiele razy) w czego efekcie musiałam po "Mistrzu" od niego zwyczajnie odpocząć. Wiecie... pozwolić sobie zatęsknić. "Imigrantka" okazała się miłym spotkaniem po odwyku, bo w takich rolach sprawdza się najlepiej. Mężczyzna nie do końca idealny, impulsywny, a czasem wręcz agresywny, jednak na swój dziwny sposób romantyk. Phoenix jak zawsze zmiata widza z ziemi w swoich momentach, czyli gdy Bruno okazuje skrajną złość czy wręcz... przeciwnie. Marion Cotillard w roli femme fatale wręcz do znudzenia robiącej wszystko by odzyskać siostrę sprawuje się dobrze, chociaż ma na koncie lepsze role. 

"Imigrantka" to film bardzo, bardzo klasyczny. To film, w którym nieważna jest fabuła i sama historia, ale uczucia i zmiany w bohaterach. Gray, przepraszam, że ci nie ufałam. Przepraszam, że zwątpiłam. Już zawsze będę pojawiać się w kinie w dniu premiery twojego nowego filmu.

6 komentarzy:

  1. Jeszcze nie widziałam, ale nic straconego, chętnie zobaczę w tym roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specyficzne kino, ale jak też lubisz takie filmy to polecam :)

      Usuń
  2. Z Imigrantką jestem na świeżo. Mnie ten film również się podobał. Nie mam nic do gry aktorskiej francuskiej aktorki (przyznaje jej kreacja była dość przekonująca), choć już dialogi czy modlitwy w języku polskim nie wypadły dla mnie dobrze. Sztuką jest grać w języku polskim, tak by Polacy nie byli zdegustowani.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też odkładałam Imigrantkę bardzo długo z powodu tej kiepskiej średniej na Filmwebie. Niestety ja pamietam, że się na tym filmie wynudziłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gray jest specyficzny :) Raczej dla wąskiego grona, jego "Two Lovers" (moim zdaniem jego najlepszy film) nawet nie trafił do polskich kin.

      Usuń
  4. Kaleczenie polskiego języka czasem niestety dyskwalifikuje film "w uszach" Polaków. Z drugiej strony, bywają filmy kompletnie zniszczone przez polski dubbing. Z tego co piszesz, warto czasem zacisnąć zęby :-)

    OdpowiedzUsuń