Pokazywanie postów oznaczonych etykietą julie delpy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą julie delpy. Pokaż wszystkie posty

"Przed północą" - recenzja


dramat
oryginalny tytuł: Before Midnight
rok: 2013
reżyseria: Richard Linklater
scenariusz: Richard Linklater, Julie Delpy, Ethan Hawke

Dla tych, którzy nie wiedzą „Przed północą” jest trzecim filmem z trylogii Richarda Linklatera. Pierwszy film „Przed wschodem słońca” miał premierę w 1995 roku, a „Przed zachodem słońca” 9 lat później. Produkcje opowiadają o życiu Francuzki Celine i Amerykanina Jesse’ego, którzy poznali się w pociągu i jak nietrudno zgadnąć zakochali się podczas spontanicznego, nocnego spaceru po Wiedniu. O obu filmach napisałam wczoraj, możecie poczytać TUTAJ, a teraz do rzeczy.

"Przed wschodem słońca" i "Przed zachodem słońca"

Jutro do kin wchodzi „Przed północą” (recenzja) – ostatni film z trylogii Richarda Linklatera. Od pewnego czasu ciągle gdzieś tam migały mi plakaty, ale niespecjalnie się tą premierą przejmowałam, bo jakoś uwagę bardziej przykuwały inne produkcje, zresztą nie widziałam poprzednich części. Jednak aby nie być taką ignorantką, postanowiłam zerknąć na wcześniejsze filmy, miałam od dawna wciśnięte przy nich „chcę obejrzeć”, ale nigdy nie interesowałam się aż tak i nie wiedziałam, że filmy te są powiązane. Zdziwiło mnie i zaintrygowało, że były kręcone z tak dużym odstępem czasowym, a gdy zobaczyłam przy pierwszym filmie 7,7 na filmwebie i 8,0 na imdb pomyślałam, że trzeba szybko to nadrobić. Po obejrzeniu pierwszej produkcji już wiedziałam, że na drugi dzień obejrzę kolejną, a w czwartek wieczorem będę siedzieć w kinie na „Przed północą” (co też dzisiaj uczyniłam:) ).

Recenzja: "Broken Flowers"

dramat/komedia
oryginalny tytuł: Broken Flowers
rok: 2005
reżyseria: Jim Jarmusch
scenariusz: Jim Jarmusch

No i stało się. Zjadę film z Billem Murrayem. Ale cóż zrobić. Nie przepadam za filmami akcji. Nie tylko, ale lubię jak jest mało, oszczędnie, powoli, tak żeby pomyśleć, żeby się wzruszyć i tak dalej, ale ten film nawet dla mnie jest przesadą i reżyser poszedł niestety o dwa kroki za daleko. „Bo ty nie kumasz klimatu Jima Jarmusha”, a ja na to: rozumiem, żeby nie podawać wszystkiego na tacy, rozumiem, żeby widz sobie troszkę dopowiedział i żeby widzem zakręcić jeszcze bardziej kiedy się tego nie spodziewa. Chodzi o pewną przemianę bohatera, kilka symboli, ale co z tego skoro wymęczyłam się jak nie wiem co. Komedia – nie zauważyłam - oprócz ostatnich 10-15 minut i ostatniej sceny, która szczerze mnie rozbawiła. Uwielbiam Billa Murraya i gdyby nie to, że to on grał główną rolę i najzwyczajniej w świecie go lubię to bardzo możliwe, że wyłączyłabym film (mówię trochę z przesadą, bo jeśli chodzi o wyłączanie to jestem przeciwniczką robienia tego, a potem jeszcze oceniania filmu, chociaż przyznam, że dwa razy w życiu mi się zdarzyło).