10 filmów, których akcja toczy się w latach 40-tych

Edge of love
recenzja
Świetna Keira Knightley, jeszcze lepsza Sienna Miller i gdzieś między nimi Matthew Rhys w roli walijskiego poety Dylana Thomasa. O przyjaźni, miłości, wojnie i poezji z piękną Walią w tle. Jeden z moich ulubionych.

Gangster Squad. Pogromcy mafii. (Gangster Squd)
recenzja
Los Angeles, końcówka lat 40-tych - gangsterzy, papierosy, pościgi.. Tak można by w skrócie opisać "Gangster Squad". Zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami neo-noir to przede wszystkim niezobowiązujące kino rozrywkowe. Ja świetnie się bawiłam, a przewrotnie obsadzony w roli lalusia Gosling stworzył jedną z moich ulubionych w jego wydaniu kreacji.

Koniec romansu (The End of The Affair)
recenzja
Surowa, magiczna i smutna opowieść o miłości i wierze. Do głębi poruszająca muzyka, wspaniały Fiennes w roli młodzieńczo naiwnego, szaleńczo zakochanego pisarza i stylowe zdjęcia z przygaszonymi kolorami, które ożywia tylko krwistoczerwona szminka Moore.

Pan od muzyki (Les choristes)
Mnóstwo już widzieliśmy nauczycieli z nieszablonowymi metodami nauczania, które mają pomóc w oswojeniu zbuntowanych uczniów. Jednak francuskie wydanie naprawdę angażuje i przejmuje. Na długo zapamiętacie smutne oczy chłopców, a po seansie będziecie szukać "Vois Sur Ton Chemin". Cudowny film.

Pamiętnik (The Notebook)
Jedno z najbardziej znanych i lubionych love story oczarowuje bezpretensjonalnością i autentycznością. Miłość, miłość i jeszcze raz miłość.

W drodze (On the Road)
Tu nie chodzi o fabułę. Ten film to klimat, to filozofia, to styl życia. Okazało się, że to za mało, chociaż film ratują krajobrazy oraz charyzmatyczny Garrett Hedlund i barwny Tom Sturridge.

Życie małżeńskie (Married Life)
Zdrady, romanse i inne zawiłości w wykonaniu Rachel McAdams, Pierce'a Brosnana, Chrisa Coopera i Patricii Clarkson. Przeciętna pozycja.

Samotne serca (Lonely Hearts)
Średni kryminał zainspirowany prawdziwą historią. Przeplatające się namiętność i morderstwa, które można obejrzeć dla złej do szpiku kości Salmy. Chwilami nużący neo-noir ze wspaniałą obsadą.

Malena
Film poleciła mi lata temu pani od polskiego. Monica Belucci rzeczywiście hipnotyzuje, ale jest to tylko poprawna opowieść o stereotypach, pięknej kobiecie i zawiści.

Australia
Mniej udany, ale nadal całkiem niezły film Luhrmanna. Dla mnie niestety za długi, za monotonny - jakoś nie potrafię wejść w tę historię na całego. Piękny, ale momentami przerysowany i banalny.

Inne produkcje, w których akcja toczy się w latach 40-tych: 7 lat w Tybecie, Lolita, Evita, Obywatel Kane, Czarna Dalia, Charlotte Gray, Na śmierć i życie, Furia. Co byście dopisali do listy?

Inne posty z serii "10 filmów, których akcja toczy się w latach..." znajdziecie tutaj

8 komentarzy:

  1. Jestem szczerze zdumiona, bo oglądałam tylko dwa filmy z powyższej listy. Ale resztę kojarzę i mam nawet w planach, tylko jakoś czasu brak. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! W takim razie szczerze się cieszę, że udało mi się zaskoczyć i poszerzyć czyjąś wiedzę :D Koniec romansu będzie jutro w telewizji jak coś na stopklatka tv ;)

      Usuń
  2. Muszę koniecznie obejrzeć "Koniec romansu"!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy zobaczyłem "Pamiętnik" w Twoim zestawieniu to zrobiło mi się strasznie głupio, ponieważ z kim nie rozmawiam i rozpoczniemy temat tego filmu, wszyscy są wielce zdziwieni, że mi się ten film w ogóle nie podobał. Ani Gosling, ani McAdams, ani historia, ani całokształt. A to wcale nie z powodu, że jestem chłopakiem, bo przecież sama dobrze wiesz, że uwielbiam dramaty, nawet te z dodatkiem "melo". Niemniej bardzo miło wspominam "Gangster Squad", "Edge of Love" i nawet "Australię", z której pamiętam jedynie tyle, że mi się podobała i że nakręcił ją gość od uwielbianego przeze mnie "Wielkiego Gatsby". "W drodze" mnie totalnie zawiodło, a jedyne co dotychczas miło wspominam to świetny epizod Amy Adams i całkiem nie najgorsza Kristen Stewart. Z pozostałych tytułów, których nie widziałem zaintrygował mnie "Pan od muzyki", reszta z nich niekoniecznie mnie zaciekawiły. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też fenomenu nie rozumiem! Poważnie! Jest czarujący, ujmuje, ale nie oglądam go zawsze jak leci w telewizji ani nie uroniłam na nim łzy - wahałam się miedzy 7 i 8 i kiedyś tam dałam 8 (chyba zasugerowałam się trochę opinią i oceną na filmwebie). "W drodze" miałam szczęście w nieszczęściu oglądać w kinie przez co podziwiałam przynajmniej krajobrazy, no i mój ukochany Sam Riley - dałam to 6/10 :P Pana od muzyki koniecznie, a reszty nie trzeba obowiązkowo widzieć, chociaż wiem, że średnio lubiana przeze mnie Malena ma wielu fanów.

      Usuń
  4. A "Ich własna liga" i "Pearl Harbor"? :)

    OdpowiedzUsuń