oryginalny tytuł: Fantastic Mr. Fox
rok: 2009
reżyseria: Wes Anderson
scenariusz: Wes Anderson, Noah Baumbach
Ci, którzy czytają mojego bloga
od pewnego czasu wiedzą, że po obejrzeniu „Pociągu do Darjeeling” totalnie, nieodwołalnie i na zabój zakochałam się w Wesie Andersonie. Kolejnym filmem, po
który sięgnęłam było „Moonrise Kingdom” – cudo. Wtedy wiedziałam, że będzie trudno już
przebić te filmy, bo poprzeczka podskoczyła bardzo wysoko, a że wyczytałam, że wcześniejsza
twórczość nie jest jeszcze aż tak „andersonowa” miałam pewne obawy, które po
części się sprawdziły. Pomiędzy moimi dwoma ulubionymi filmami Andersona powstał „Fantastyczny Pan Lis”,
do którego podchodziłam bardzo sceptycznie. Po obejrzeniu zdjęć stwierdziłam,
że sposób w jaki wykonana jest animacja nie specjalnie do mnie przemawia i
generalnie pod względem wizualnym nie jest za bardzo w moim guście. Jak już się
domyślacie niepotrzebnie zwlekałam. Ten film po prostu ocieka zajebistością.
Zresztą tak jak tytułowy Pan Lis.
Przypomnijcie/wyobraźcie sobie
najprzystojniejszego chłopaka ze szkoły, najlepszego w sporcie, najbardziej
lubianego, najodważniejszego, najzabawniejszego. Ten oto po pewnym czasie już
mężczyzna zakochuje się w bardzo atrakcyjnej i mającej swoje zdanie kobiecie i
bierze ją sobie za małżonkę. Jego hulaszczy tryb życia i energia zostają na
lata uśpione w związku z założeniem rodziny i wejściem w dorosłe życie. Jednak
w końcu dopada go kryzys wieku średniego, a wspomnienia, energia i natura biorą
górę. Tyle że zamiast ludzi mamy tutaj lisy.
Przystosowanie się do życia we
wspólnocie, dylematy na różnym etapie życia, jak zawsze dysfunkcje w rodzinie, samoakceptacja
– m.in. te tematy są przedstawione w filmie. Chwilami komedia, chwilami
tragedia. Do tego standardu Anderson dorzuca jeszcze szybką akcję, bo produkcję
można nazwać przygodową. Co jeszcze ją wyróżnia? Animacja wykonana techniką
poklatkową.
Anderson potrafi kpić, potrafi
mówić też całkiem serio, zaskakuje i jak zawsze bawi, a cokolwiek robi – zachwyca.
Zresztą nie marnuje ani sekundy na ekranie. Każde słowo wypowiadane przez
bohaterów jest dopracowane. Zresztą nie tylko słowo. Animacja wykonana jest z
niebywałą (wręcz obsesyjną) precyzją, do tego te piękne kolory. Jeśli chodzi o
stronę wizualną wykonany jest w staromodnym stylu, który po obejrzeniu zdjęć
nie przypadł mi do gustu, ale po kilku sekundach od rozpoczęcia się filmu byłam
nim zachwycona.
Muzyka jest piękna. Jeden z
lepszych soundtracków, jakie dane było mi usłyszeć podczas seansu, poważenie! Niektóre
dźwięki bardziej idące w kierunku wzruszających, inne bardziej fikuśne. Niżej
wstawiam kilka melodii. Właśnie bardzo ważna kwestia. Czyje głosy usłyszymy? W
głównej roli George Clooney
(genialnie!), Meryl Streep, Bill Murray, Jason Schwartzman, Wilem
Dafoe, Owen Wilson i nawet sam Wes Anderson. Wrócę do Clooney’a – był naprawdę
rewelacyjny, jego głos był stworzony do tej roli.
Ci, którzy mieli już styczność z
twórczością Andersona są już w stanie ocenić czy humor reżysera przypadł im do
gustu, jeśli tak to „Fantastyczny Pan Lis” również powinien się spodobać (pod tym względem jest to najlepsza jego produkcja). W
kilku miejscach czytałam opinie, że jeden jego film bardzo się podobał, a drugi
wręcz przeciwnie, ale może te osoby doceniły kolory, formę czy muzykę (dla mnie
to akurat drugorzędna sprawa)? Trochę drażni mnie, że wymienione wyżej elementy, które u
Andersona bywają specyficzne niektórym przysłaniają to co jest w środku, ale
taka to specyfika Wesa - niektórych zachwyci scenariusz, a inni nie zauważą w
ogóle treści. Ja za to widzę treść i to mądrą, bo reżyser pod płaszczykiem
uśmiechu porusza różne problemy. Zresztą historia przesycona ironią z czasem
robi się poważna, jednak cały czas wypełniona wyśmienitym humorem.
Film jest ekstrawagancki,
przewrotny, niebanalny ale i mądry. Nie będzie przeszkadzać, że zamiast ludzi
mamy zwierzęta, gdyż postaci są świetnie przedstawione i złożone. Po seansie
byłam przepełniona energią, tak jak nigdy. Jest to rewelacyjna bajka dla
dorosłych z ekscentrycznym humorem. Dla mnie ten film ma w sobie wszystko, co
chciałabym zobaczyć. Dwie nominacje do Oscara, za najlepszą muzykę oryginalną i
najlepszy długometrażowy film animowany, a ode mnie 10/10. Anderson pokazał jak
zwykle błyskotliwość, smak i poczucie humoru. Mój numer 1 wśród filmów Wesa.
Animacja oparta jest na historyjce
dla dzieci Roalda Dahla (na podstawie jego książki powstał m.in. „Charlie i fabryka czekolady”).
inne melodie:
Cudowny film. Zgadzam się z Tobą w 100% :)
OdpowiedzUsuń