Pokazywanie postów oznaczonych etykietą liam neeson. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą liam neeson. Pokaż wszystkie posty

10 filmów, których akcja toczy się w latach 90-tych

Dzika droga (Wild)
recenzja
Oparta na prawdziwej historii produkcja o zagubionej po śmierci matki kobiecie, która bez większego przygotowania przeszła fragment Pacific Crest Trail. Nominacja do Oscara dla Reese


"Ted 2" - recenzja

komedia
rok: 2015
reżyseria: Seth MacFarlane
scenariusz: Alec Sulkin, Wellesley Wild, Seth MacFarlene

Uroczy, pluszowy miś, który klnie jak szewc, pali kiedy tylko może i pije piwo za piwem. Twórcy "Family Guy" i ten pomysł się udał i to na tyle, że po zawrotnym sukcesie "Teda" grzechem byłoby nienakręcenie sequela. Okazuje się, że powstanie go było dobrym pomysłem nie tylko dlatego, że tłumy ponownie pognały by oglądać wybryki wiecznie ujaranych przyjaciół, ale również dlatego, że przy tym filmie można naprawdę się pośmiać. Po sympatycznym i niezłym technicznie, lecz umiarkowanie zabawnym "Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie", "Ted 2" zaskoczył mnie, bo mimo, że zaprezentował podobny, tzn. posrany i absurdalny humor to tym razem zdrowo się uśmiałam.

"Krocząc wśród cieni" - recenzja

dramat/kryminał
oryginalny tytuł: A Walk Among the Tombstones
rok: 2014
reżyseria: Scott Frank
scenariusz: Scott Frank

Były gliniarz i były pijący alkoholik Matt Scudder dorabia sobie na emeryturze przyjmując zadania specjalne. Jedną z ofert pracy, którą otrzymuje jest odnalezienie ludzi odpowiedzialnych za śmierć Carrie Kristo. Okazuje się, że to nie jedyna kobieta, która zaginęła. Mimo początkowych oporów Matt decyduje się na rozpoczęcie własnego śledztwa.


Nie za dobrze świadczy to o filmie, ale największymi zaletami "Krocząc wśród cieni" są aspekty techniczne. Zadziwiające, ale ciągłe oglądanie pleców Liama Neesona mnie nie nudziło. Razem z nim chodzimy (dużo chodzimy) po cmentarzach, opuszczonych budynkach i innych zimnych, opustoszałych, a zarazem naprawdę klimatycznych miejscach. Świat przedstawiony w filmie jest smutny, mroczny, pełen przestępstw, zbrodni i ludzi z problemami. Ogląda się go naprawdę dobrze, szczególnie, że Carlos Rafael Rivera stworzył do niego kawał dobrych melodii. To wszystko sprawia, że nowy film scenarzysty "Raportu mniejszości" i "Wolverine'a" to pomimo kilku wad i schematyczności produkcja naprawdę niezła, chociaż niemały w tym udział ma też niezastąpiony w takich rolach Liam Neeson, a bardzo go tu dużo. Musicie go lubić żeby znieść ciągłe oglądanie jego zamyślonej twarzy na całym ekranie. Mamy tu sto procent Neesona w Neesonie. Serwuje nam kolejną, podobną rolę, chociaż w tym przypadku nie jest to zarzut. To nie jest ambitna ani scenariuszowo ani aktorsko produkcja. Dobrze się sprawdza, więc czemu nie?

"Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie" - recenzja


komedia/western
oryginalny tytuł: A Million Ways to Die in the West
rok: 2014
scenariusz: Seth MacFarlane
reżyseria: Seth MacFarlane, Alec Sulkin, Wellesley Wild

Tchórzliwy farmer Albert (Seth MacFarlane) nie cierpi życia na Zachodzie. Znosi je tylko dzięki swojej miłości – Louise (Amanda Seyfried). Niestety na jednym ze spotkań niespodziewanie słyszy, że dziewczyna chce zadbać o swój rozwój wewnętrzny, a Albert mimo, że jest wspaniałym człowiekiem nie pasuje do niej. Opuszczony mężczyzna dowiaduje się, że został porzucony dla bogatszego, wąsatego Foya (Neil Patrick Harris) i zamyka się w domu pogrążając w depresji. Na jedynym ze spotkań z przyjaciółmi poznaje pewną siebie, atrakcyjną Annę (Charlize Theron), która pomaga mu odzyskać ukochaną, a z czasem okazuje się, że robi dla niego o wiele więcej. Niestety Albert nie wie, że spotykając się z nią wplątuje się w kłopoty, z których tym razem nie będzie mógł się sprytnie wyplątać jak to zwykle robi.

Dialogi, żarty i generalnie wszystko zaserwowane jest w sposób dosyć łopatologiczny. Do tego stopnia, że bywa drętwo i przydługawo. Jest niemało sztywnych scen, nie wszystko się udało, ale film i tak cały czas utrzymuje uśmiech na twarzy widza. To produkcja przede wszystkim sympatyczna. Powiem od razu - są żarty z puszczania bąków, biegunki i wszystkiego na tym mało ambitnym poziomie co możecie sobie wyobrazić. Bywa błyskotliwie, ale głównie jest głupkowato. Tak jak i w poprzednim filmie Setha „Ted” sprośnie, ale tym razem po prostu banalnie.