Reklamy Wesa Andersona

Nie mogąc doczekać się już "The Grand Budapest Hotel" Wesa Andersona postanowiłam przegrzebać youtube w poszukiwaniu wyreżyserowanych przez niego reklam (jakoś wcześniej tego nie zrobiłam, sama nie wiem czemu). Nie udało mi się znaleźć wszystkich, ale i tak jest ich trochę. Szczególnie w pamięć zapadła mi ta Sony, ale i Stella Artois i Prada są wspaniałe. W jednej pojawił się Brad Pitt, a w jednej sam Wes Anderson, także zapraszam do oglądania :)

"Autor widmo" - recenzja

dramat/thriller
oryginalny tytuł: The Ghost Writer
rok: 2010
reżyseria: Roman Polański
scenariusz: Robert Harris, Roman Polański

Słaba znajomość filmów Polańskiego, ochota na jakąś klimatyczną historię oraz obecność Ewana McGregora i Samanthy Jones (oczywiście Kim Cattrall) ;) skłoniły mnie do obejrzenia „Autora widmo”. Okazało się to dobrą, a nawet bardzo dobrą decyzją, gdyż mogę teraz powiedzieć, że jest to jeden z lepszych filmów jaki w ostatnim czasie widziałam!

5 filmów mojego dzieciństwa


Wytypowana przez Filmowe Abecadło postanowiłam wziąć udział w tej pozwalającej cofnąć się na chwilę w czasie zabawie. Wybranie 5 filmów okazało się dla mnie piekielnie trudne (wręcz niewykonalne). Już od dziecka oglądałam baaardzo dużo produkcji, kiedy tylko udało mi się wymknąć z pokoju siedziałam do późna przed telewizorem i chłonęłam szczęśliwa obrazy. Często odwiedzałam też kino, dlatego ciężko mi wybrać tylko kilka najważniejszych filmów z w sumie okresu gdzieś 10 lat życia. Kiedy myślę o podsumowaniu roku, które będę robić w grudniu na blogu i o tym, o których produkcjach będę musiała wspomnieć wychodzi mi na ten moment już około 30, a co dopiero z wieelu lat. Praktycznie jest to niemożliwe, dlatego też i tak okrojoną wersję przedstawię w ten sposób, że gdzie mogę wplotę i wspomnę o innych tytułach i niżej napiszę jeszcze kilka słów. Zamiast listy 5 najważniejszych dla mnie filmów wyszedł z tego dłuższy tekst o tym co wtedy mnie szokowało, co było modne, na co chodziłam do kina itp. Miłej lektury :)

"Albert Nobbs" - recenzja



dramat
rok: 2011
reżyseria: Rodrigo Garcia
scenariusz: Glenn Close, John Banville, Istvan Szabo, Gabriella Prekop

O produkcji „Albert Nobbs” było głośno przez nominację do Oscara dla Glenn Close za rolę pierwszoplanową. W związku z tym, że ostatnio mam wielki apetyt na filmy kręcone w Wielkiej Brytanii lub okolicach, a w obsadzie oprócz wspomnianej Close widnieją takie nazwiska jak Wasikowska i Taylor-Johnson postanowiłam zdecydować się na tą opartą na sztuce produkcję. Wydawało mi się, że jeśli nie powali mnie wychwalana rola to przynajmniej obejrzę coś ciekawego, bo nie na co dzień ogląda się filmy o takiej tematyce. Niestety ani to ani to nie okazało się takie jak liczyłam.

"Połów szczęścia w Jemenie" - recenzja

dramat/komedia/romans
oryginalny tytuł: Salmon Fishing in the Yemen 
rok: 2011 
reżyseria: Lasse Hallström 
scenariusz: Simon Beaufoy

Alfred (Ewan McGregor) tkwi od lat w małżeństwie z żoną, z którą łączy go już tylko dach nad głową. Jego monotonne życie i pracę za biurkiem w departamencie ds. rybołówstwa przerywa projekt, którego pod groźbą zwolnienia zgadza się podjąć mimo bardzo sceptycznego podejścia, a raczej opinii, że jest on niewykonalny i absurdalny (co trochę odbija sobie cynicznymi komentarzami). Szejk Muhammed (Amr Waked) nie zważając na koszty ma w planach sprowadzić 10 tysięcy łososi na jemeńską pustynię. Pomaga mu  w tym asystentka Harriet (Emily Blunt). Wokół marzenia szejka robi się całkiem duże zamieszanie. Nie podoba się ono niektórym mieszkańcom Jemenu i oczywiście brytyjskim wędkarzom. (Jedyne) dobre wiadomości współpracy brytyjsko-jemeńskiej chce wykorzystać biuro prasowe premiera – Patricia Maxwell (Kristin Scott Thomas). Jednak najbardziej zmienia się oczywiście życie głównych bohaterów, chociaż nie tylko, gdyż pomysł okazuje się nie kaprysem bajecznie bogatego szejka, który już nie wie co robić z pieniędzmi, ale wizją, która ma być czymś więcej.

"Jane Eyre" - recenzja

kostiumowy/melodramat
rok: 2011
reżyseria: Cary Fukunaga
scenariusz: Moira Buffini

Jane Eyre była przenoszona na ekran podobno już ponad 20 razy, jednak dla mnie ekranizacja z 2011 roku była pierwszym spotkaniem z historią napisaną przez Charlotte Bronte 166 lat temu. Pewnie część z was myśli sobie „kolejny, podobny film kostiumowy o nieszczęśliwej miłości”. Zdarzyło mi się pewnie użyć, ale tak naprawdę nigdy nie lubiłam tego określenia, tego typu produkcji wcale nie jest aż tak dużo. Aż z ciekawości sprawdziłam i w przeciągu ostatnich 5 lat z tych bardziej znanych (jeśli coś przegapiłam poprawcie mnie) powstała tylko „Księżna”, „Anna Karenina” i właśnie „Jane Eyre”. Generalnie większość akcji takich produkcji ma miejsce na przełomie XVIII i XIX wieku. Tutaj mamy do czynienia z epoką wiktoriańską, co dla niektórych na plus, dla niektórych na minus wyróżnia dzieło Cary Fukunaga. Minimalizm, oszczędność w słowach, chłód i surowość przypadły mi do gustu, skromność ujęła, Mia oczarowała, a o produkcji myślałam jeszcze długo po seansie.

"Gorący towar" - recenzja

komedia kryminalna
oryginalny tytuł: The Heat
rok: 2013
reżyseria: Paul Feig
scenariusz: Katie Dippo

Sara Ashburn (Sandra Bullock) to ambitna, pracowita i inteligentna agentka FBI. W ramach walki o awans wyjeżdża do Bostonu, gdzie ma zająć się gangiem narkotykowym. Jak zawsze spokojnie i profesjonalnie podchodzi do powierzonego jej zadania, jednak okazuje się, że jest zmuszona współpracować z Shannon Mullins (Melissa McCarthy), która zarówno jeśli chodzi o charakter jak i metody stosowane w pracy jest jej przeciwieństwem.

"Gangster Squad" - recenzja

dramat/gangsterski
rok: 2013
reżyseria: Ruben Fleischer
scenariusz: Will Beall

W lutym robiłam przegląd filmów z Ryanem Goslingiem (tutaj). Akurat do kin wchodziło „Gangster Squad”, przy którym wtedy napisałam: „Zwiastun nie przekonał mnie aby udać się do kina. W trailerze dostrzegłam brak realizmu. Dużo sztuczności, efektów specjalnych w filmie, którego akcja toczy się w latach 40-stych w mojej opinii nie jest najlepszym pomysłem. Przeczytałam, że celem było właśnie połączenie nowoczesności i tradycji. Nieprzychylne recenzje utwierdziły mnie w przekonaniu by darować sobie ten film.” Zawsze uważałam, że film gangsterski to film gangsterski i jakoś ta nowoczesna wizja mnie przeraziła. Wszyscy tak się nad nim znęcali, że w końcu nawet plakat zaczął mnie odstraszać. Po seansie stwierdzam: to wszystko bzdury. Widzicie tych panów obok? Wymiatają.