Pokazywanie postów oznaczonych etykietą colin farrell. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą colin farrell. Pokaż wszystkie posty

Film noir - część 5







Klimatyczne wyspy

Zaczęłam pracować nad tym postem po obejrzeniu "Byzantium". Miłość do brytyjskich klimatów gwałtownie się odrodziła, oglądałam przez wakacje znowu więcej kręconych w Wielkiej Brytanii filmów, nie obejrzałam jeszcze wszystkich zaplanowanych, ale publikuję już teraz post, bo coś czuję, że leżałby tak odłogiem przez kolejne pół roku. Postanowiłam zaszaleć i mimo, że nie piszę na blogu o sprawach prywatnych pomyślałam, że skoro robię taki post, a akurat mam kilka zdjęć to czemu nie użyć swoich. Są to wszystkie fotografie z Londynu oraz ta z Brighton. Oczywiście wiele filmów ma więcej niż jedną lokalizację, w której kręcono (np. "Jeden dzień" był kręcony w Edynburgu, Londynie i jeszcze w Francji), więc czasem wypisywałam miejsce gdzie powstało więcej zdjęć czy film bardziej kojarzy mi się z daną lokalizacją. Zapraszam więc na przegląd wyspiarskich filmów ;)
                                                                                Szkocja

"Londyński bulwar" - recenzja

kryminał/dramat
oryginalny tytuł: London Boulevard
rok: 2010
reżyseria: William Monahan
scenariusz: William Monahan

O tym filmie nie miałam zamiaru pisać, bo był wyświetlany (bez sprawdzania napisałam „dobre parę lat temu”, bo już mało kto o nim pamięta przez co miałam wrażenie, że trochę już ma, a tu jednak całkiem nowy) 3 lata temu, przeszedł bez większego echa i nie spodziewałam się, że będzie w ogóle o czym pisać. Okazało się, że nie tylko opiszę film w kilku słowach na facebooku, ale poświęcę mu nawet recenzję. Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio co sięgnę po produkcje uważane za te co powinno się znać, poważane i świetne trochę mnie zawodzą, a co obejrzę film, który od dawien dawna odkładałam, bo miał opinię średniaka pozytywnie mnie zaskakuje. Tak właśnie się stało z „Londyńskim bulwarem”, który jest reżyserskim debiutem nagrodzonego Oscarem za scenariusz do "Infiltracji" Williama Monahana.

„Ondine” - recenzja

romans
rok: 2009
reżyseria: Neil Jordan
scenariusz: Neil Jordan

Tak zrobiłam to. Mimo, że o filmie już dawno się nie mówi i nikt nie pamięta, mimo, że został niespecjalnie dobrze przyjęty i mimo, że trwa prawie 2 godziny postanowiłam być dzielna i obejrzeć produkcję na planie, której poznali się przystojny Irlandczyk i nasza polska aktorka. Pomyślałam, że w najgorszym wypadku będę podziwiać Farrella, piękną Bachledę-Curuś i Irlandię. Zresztą Neil Jordan (reżyser m.in. „Wywiadu z wampirem”) chyba nie mógł zrobić czegoś aż tak tragicznego, chociaż znany jest z tego, że pomiędzy porządnymi produkcjami kręci różnorakie, specyficzne kino. Jednak obyło się bez wstydu, bo "Ondine" okazało się nietypową, interesującą, chociaż nieobowiązkową propozycją.