"Więzień labiryntu" - recenzja
oryginalny tytuł: The
Maze Runner
rok: 2014
reżyseria: Wes Ball
scenariusz:
Noah Oppenheim, T.S. Nowlin, Grant
Pierce Myers
Część z was zapewne orientuje się w bestsellerach dla
młodzieży z wątkami science-fiction, ale jest też grupa (taka jak ja), która
nie jest nie do końca na bieżąco i nie
nadąża z seriami książek i nakręconymi na ich podstawie filmami. Są też inne
grupy - niektórzy produkcje te lubią, a niektórych męczy ostatnia moda na tego typu
filmy i wrzucają je do jednego worka, który następnie starają się szeroko omijać.
Ja jeśli widzę fajną aktorską ekipę, ciekawą historię czy pozytywne recenzje
decyduję się na seans, chociaż do nastolatków już nie należę. Do tej drugie
grupy kieruję to zdanie - nie miałam
odczuć, których możecie się obawiać, czyli „kolejny film taki jak Igrzyska,
Niezgodna” i tak dalej. „Więzień Labiryntu” to coś zupełnie innego. To przede
wszystkim thriller i w tej też roli
sprawdza się znakomicie, dlatego nawet jeśli macie alergię na kino o wyjątkowym
nastolatku, który bierze wszystko na swoje barki w ponurej przyszłości to
produkcja ta jak najbardziej może wam się spodobać.
Thomas budzi się w ciemnej klatce. Jest przerażony, nie może
się wydostać. Okazuje się, że to winda – jedzie do góry. Gdy zatrzymuje się
napotyka na tłum młodych mężczyzn. Nie są przyjacielsko nastawieni. Kiedy
otwierają pokrywę klatki ucieka ile sił w nogach, lecz nie przebiega zbyt wiele.
Jak się potem okazuje i tak nie miał dokąd. Razem z grupą innych chłopaków
znajduje się w centrum gigantycznego labiryntu. Niestety żaden z nich nie
pamięta swojej przeszłości, nie wie dlaczego tu jest, no i nie wie jak z
labiryntu wyjść.
3 października: "Annabelle"
RECENZJA jest już dostępna tutaj
Oglądaliście zeszłoroczny hit "Obecność"? W takim razie może was zainteresować nowa produkcja jej twórców. "Annabelle" to spin-pff popularnego horroru o zjawiskach nadprzyrodzonych. Tytułowa laleczka pojawiła się w "Obecności", a tym razem postanowiono poświęcić jej cały film.
TOP7: Bary
Nadeszła jesień, spędzanie wolnego czasu w plenerze już raczej odpada, więc trzeba sobie znaleźć inne ciekawe miejscówy. Pogoda jest barowa, więc nic innego jak najbardziej znane, filmowe bary nie mogło się tu pojawić.
Rick's Cafe American ("Casablanca")
Tu przychodzą najważniejsi i najbardziej znani. Najfajniejsze miejsce w Casablance. A może i na świecie.
17 października: Sędzia
Dawno nie robiłam zapowiedzi filmów. Pamiętam jeszcze jak blisko dwa lata temu pisałam jeden z pierwszych postów na blogu, który był zapowiedzią "Mistrza", teraz przeglądam go z sentymentem. Postanowiłam przyjrzeć się bliżej dramatowi "Sędzia", który do polskich kin wejdzie 17 października i rozłożyć go na czynniki pierwsze ;)
"Gdybym tylko tu był" - recenzja
dramat/komedia
oryginalny tytuł: Wish I Was Here
rok: 2014
reżyseria: Zach Braff
scenariusz: Zach Braff, Adam J. Braff
"Zostań, jeśli kochasz" z coraz bardziej popularną Chloe Grace Moretz i "Zanim zasnę" z oscarowym duetem - Kidman i Firthem przyćmiły "Gdybym tylko tu był", które 12 września również wszedł do kin. Będąc w potrzebie wyluzowania się i poszukując relaksu nie wiedząc o nim nic wybrałam się na seans. Nie spodziewałam się zbyt wiele i to też dostałam. Czy było warto? Nic by się nie stało gdybym trafiła na inną salę kinową, ale zdecydujcie sami.
Widziałam mnóstwo takich filmów. Wy pewnie też. Stawianie czoła chorobie czy śmierci bliskiej osoby, a w między czasie dojrzewanie i rozwiązywanie problemów dnia codziennego. Trochę śmiechu, trochę płaczu - to mogliśmy oglądać m.in. w "Spadkobiercach", "Rodzinie Savage" czy "Elizabethtown". Film nie uraczy was niczym nowym, za to poklepie po ramieniu i przypomni jak ważna jest rodzina. Pojawiło się dosłownie kilka naprawdę zabawnych scen, było trochę nawiązań do popkultury, ale za wiele żartów mnie zwyczajnie nie bawiło. Produkcji brakuje też płynności. Zdarza się sztywne przeskakiwanie ze sceny do sceny. Tym razem Braff nie uniósł piekielnie trudnego zadania napisania scenariusza, wyreżyserowania filmu i jeszcze zagrania w nim roli głównej.
oryginalny tytuł: Wish I Was Here
rok: 2014
reżyseria: Zach Braff
scenariusz: Zach Braff, Adam J. Braff
"Zostań, jeśli kochasz" z coraz bardziej popularną Chloe Grace Moretz i "Zanim zasnę" z oscarowym duetem - Kidman i Firthem przyćmiły "Gdybym tylko tu był", które 12 września również wszedł do kin. Będąc w potrzebie wyluzowania się i poszukując relaksu nie wiedząc o nim nic wybrałam się na seans. Nie spodziewałam się zbyt wiele i to też dostałam. Czy było warto? Nic by się nie stało gdybym trafiła na inną salę kinową, ale zdecydujcie sami.
Widziałam mnóstwo takich filmów. Wy pewnie też. Stawianie czoła chorobie czy śmierci bliskiej osoby, a w między czasie dojrzewanie i rozwiązywanie problemów dnia codziennego. Trochę śmiechu, trochę płaczu - to mogliśmy oglądać m.in. w "Spadkobiercach", "Rodzinie Savage" czy "Elizabethtown". Film nie uraczy was niczym nowym, za to poklepie po ramieniu i przypomni jak ważna jest rodzina. Pojawiło się dosłownie kilka naprawdę zabawnych scen, było trochę nawiązań do popkultury, ale za wiele żartów mnie zwyczajnie nie bawiło. Produkcji brakuje też płynności. Zdarza się sztywne przeskakiwanie ze sceny do sceny. Tym razem Braff nie uniósł piekielnie trudnego zadania napisania scenariusza, wyreżyserowania filmu i jeszcze zagrania w nim roli głównej.
80 filmów o miłości nastolatków
Na niektórych będziecie płakać, na niektórych się śmiać. W części z nich miłość jest głównym tematem, a w innych zepchnięta jest na drugi plan. Dzisiaj lista (już ponad) osiemdziesięciu filmów, w których przewija się wątek miłości nastolatków. Zapraszam też do drugiego postu (50 filmów ze szkołą w tle) - znajdziecie tam wiele innych propozycji filmowych, których nie ma na tej liście!
Nowy post :)
Młodzieżowe filmy i seriale na Netflixie TUTAJ
1. Zostań, jeśli kochasz
Chloe Grace Moretz, Mireille Enos
"Wojownik" - recenzja
dramat/sportowy
oryginalny tytuł: Warrior
rok: 2011
reżyseria: Gavin O'Connor
scenariusz: Gavin O'Connor, Anthony Tambakis, Cliff Dorfman
Były żołnierz Tommy (Tom Hardy) powraca w rodzinne strony i odwiedza przez lata niewidzianego, znienawidzonego ojca alkoholika (Nick Nolte). Pełen agresji i żalu chce odnowić kontakt tylko po to by mężczyzna przygotował go do turnieju MMA, które niegdyś trenował. Jego bratu, nauczycielowi Brendanowi (Joel Edgerton) oraz jego rodzinie grozi wyrzucenie z domu. Mężczyzna nie daje rady ze spłatą kredytu. Jego jedyną szansą jest wygrana w turnieju.
Jakbym próbowała być obiektywna to kurcze, to nie jest świetna produkcja. Film jest bardzo amerykański, czytaj momentami ckliwy i naciągany. Mocno naciągany. Oceniłam go bardzo wysoko, pewnie na tyle nie zasłużył, ale zwyczajnie go polubiłam i przez te blisko 2,5 godziny otrzymałam porządny kawał rozrywki. Jak na osobę, która nie ma żadnej wiedzy o sztukach walki i którą ją guzik obchodzą naprawdę bardzo, bardzo emocjonowałam się podczas pojedynków i według mnie były rewelacyjnie pokazane. Nie zasłaniałam oczu, nie nudziłam się - było idealnie. Więcej nie mogę niestety powiedzieć, bo się zwyczajnie nie znam, ale naprawdę dobrze się na to patrzyło. Do tego chłopaki świetnie wyglądali ;) Jak zawsze boski Edgerton, a i Hardy do którego nie mogę się przekonać dał świetny występ. Swoje momenty ma też Nick Nolte. Nieco już zapomniany i mocno zmieniony aktor świetnie sprawdził się w tych bardziej dramatycznych scenach.
oryginalny tytuł: Warrior
rok: 2011
reżyseria: Gavin O'Connor
scenariusz: Gavin O'Connor, Anthony Tambakis, Cliff Dorfman
Były żołnierz Tommy (Tom Hardy) powraca w rodzinne strony i odwiedza przez lata niewidzianego, znienawidzonego ojca alkoholika (Nick Nolte). Pełen agresji i żalu chce odnowić kontakt tylko po to by mężczyzna przygotował go do turnieju MMA, które niegdyś trenował. Jego bratu, nauczycielowi Brendanowi (Joel Edgerton) oraz jego rodzinie grozi wyrzucenie z domu. Mężczyzna nie daje rady ze spłatą kredytu. Jego jedyną szansą jest wygrana w turnieju.
Jakbym próbowała być obiektywna to kurcze, to nie jest świetna produkcja. Film jest bardzo amerykański, czytaj momentami ckliwy i naciągany. Mocno naciągany. Oceniłam go bardzo wysoko, pewnie na tyle nie zasłużył, ale zwyczajnie go polubiłam i przez te blisko 2,5 godziny otrzymałam porządny kawał rozrywki. Jak na osobę, która nie ma żadnej wiedzy o sztukach walki i którą ją guzik obchodzą naprawdę bardzo, bardzo emocjonowałam się podczas pojedynków i według mnie były rewelacyjnie pokazane. Nie zasłaniałam oczu, nie nudziłam się - było idealnie. Więcej nie mogę niestety powiedzieć, bo się zwyczajnie nie znam, ale naprawdę dobrze się na to patrzyło. Do tego chłopaki świetnie wyglądali ;) Jak zawsze boski Edgerton, a i Hardy do którego nie mogę się przekonać dał świetny występ. Swoje momenty ma też Nick Nolte. Nieco już zapomniany i mocno zmieniony aktor świetnie sprawdził się w tych bardziej dramatycznych scenach.
"Starred Up" - recenzja
rok: 2013
reżyseria: David Mackenzie
scenariusz: Jonathan Asser
Mendelsohn obok Hemswortha i Edgertona należy do moich ulubionych australijskich aktorów. Po pozytywnych reakcjach na jego grę i ogólnie bardzo przychylne recenzje musiałam sięgnąć po brytyjskie kino więzienne "Starred Up". W tego typu filmach często napotykam podobny szkielet fabularny, tutaj też nie obeszło się bez powtórek. Pojawił się wątek zbiorowej terapii i wspaniałego, wyluzowanego faceta, który pracuje za darmo i jak ręką odjął oswaja zdemoralizowanych więźniów. Mimo to film zaskakuje i wprowadza nieco świeżości do tematu, a przede wszystkim i co najważniejsze wciąga.
Widziałam ostatnio kilka świetnych aktorskich występów, ale to co zrobił tu Mendelsohn i przede wszystkim wcześniej mi nieznany Jack O'Connell ("Skins") przechodzi to wszystko. Gra on do cna zdemoralizowanego, niebezpiecznego kryminalistę Erica, który z powodu swojego niebywale agresywnego zachowania zostaje przeniesiony z placówki dla młodych kryminalistów do więzienia z najgroźniejszymi przestępcami. W tym samym miejscu siedzi niewidziany od lat przez niego ojciec. Chłopak nie tylko będzie musiał stawić czoła nowemu otoczeniu, stawianym mu wymaganiom, wszechobecnemu zagrożeniu, ale i własnemu ojcu, z którym relacje są uwierzcie bardzo skomplikowane. To zdecydowanie jedna z dziwniejszych i zarazem ciekawszych relacji syn-ojciec jaka została pokazana na dużym ekranie. Jednak najtrudniejsza walka jaką musi stoczyć chłopak to ta z własnymi emocjami.
"Pozwól mi wejść" - recenzja
dramat/horror/romans
oryginalny tytuł: Let Me In
rok: 2010
reżyseria: Matt Reeves
scenariusz: Matt Reeves
Owen jest chłopcem samotnym, zaniedbanym i zamkniętym w sobie. Olewany przez matkę i ojca, bez pasji, bez znajomych, do tego prześladowany w szkole. Ciężko znosi rozwód rodziców. Pewnego wieczoru koło niego wraz z ojcem wprowadza się tajemnicza nastolatka Abby. Między outsiderami z czasem rodzi się nieśmiałe uczucie. W tym samym czasie w miasteczku dochodzi do serii morderstw. Ktoś pozbywa się krwi z ciał swoich ofiar. Policja podejrzewa satanistyczną sektę, lecz prawda jest zupełnie inna.
"Pozwól mi wejść" to przede wszystkim liryczna historia pierwszej, niewinnej, subtelnej, romantycznej miłości zagubionych i opuszczonych nastolatków. Sam film jest szary, jednostajny, nieco przytłaczający. Mimo melancholijnego, spokojnego nastroju sceny posiłków wampirów pokazane są bez ogródek. To ten nieco straszniejszy element filmu. Krew tryska we wszystkie strony, a ofiary żałosnym piskiem błagają o oszczędzenie albo raczej o szybką śmierć. Jednak to co jako najlepsze zapamiętam z filmu to ujmujące sceny pierwszych spotkań młodych zakochanych. Ich czystość, jeszcze dziecięca bezradność i szczere uczucia chwytają za serce. Chociaż bezradna o głównej bohaterce nie można powiedzieć (szczególnie gdy wściekle wbija kły w tętnicę dobrotliwego mężczyzny, który chciał jej pomóc) to w sferze uczuć taka właśnie jest i Chloe rewelacyjnie to pokazała. Świat w jakim żyją bohaterowie jest zimny, mroczny, pełen trosk. Jest jak jakaś inna, straszna rzeczywistość z wymazanym wszystkim co pozytywne. Scena, w której dzieci delikatnie łapią się za ręce jest gorętsza niż wiele innych miłosnych scen. W filmie oglądamy jedne z piękniejszych miłosnych, dziecięcych scen jakie zostały nakręcone.
oryginalny tytuł: Let Me In
rok: 2010
reżyseria: Matt Reeves
scenariusz: Matt Reeves
Owen jest chłopcem samotnym, zaniedbanym i zamkniętym w sobie. Olewany przez matkę i ojca, bez pasji, bez znajomych, do tego prześladowany w szkole. Ciężko znosi rozwód rodziców. Pewnego wieczoru koło niego wraz z ojcem wprowadza się tajemnicza nastolatka Abby. Między outsiderami z czasem rodzi się nieśmiałe uczucie. W tym samym czasie w miasteczku dochodzi do serii morderstw. Ktoś pozbywa się krwi z ciał swoich ofiar. Policja podejrzewa satanistyczną sektę, lecz prawda jest zupełnie inna.
"Pozwól mi wejść" to przede wszystkim liryczna historia pierwszej, niewinnej, subtelnej, romantycznej miłości zagubionych i opuszczonych nastolatków. Sam film jest szary, jednostajny, nieco przytłaczający. Mimo melancholijnego, spokojnego nastroju sceny posiłków wampirów pokazane są bez ogródek. To ten nieco straszniejszy element filmu. Krew tryska we wszystkie strony, a ofiary żałosnym piskiem błagają o oszczędzenie albo raczej o szybką śmierć. Jednak to co jako najlepsze zapamiętam z filmu to ujmujące sceny pierwszych spotkań młodych zakochanych. Ich czystość, jeszcze dziecięca bezradność i szczere uczucia chwytają za serce. Chociaż bezradna o głównej bohaterce nie można powiedzieć (szczególnie gdy wściekle wbija kły w tętnicę dobrotliwego mężczyzny, który chciał jej pomóc) to w sferze uczuć taka właśnie jest i Chloe rewelacyjnie to pokazała. Świat w jakim żyją bohaterowie jest zimny, mroczny, pełen trosk. Jest jak jakaś inna, straszna rzeczywistość z wymazanym wszystkim co pozytywne. Scena, w której dzieci delikatnie łapią się za ręce jest gorętsza niż wiele innych miłosnych scen. W filmie oglądamy jedne z piękniejszych miłosnych, dziecięcych scen jakie zostały nakręcone.
TOP7: Bohaterki z borderline
Kiedy usiadłam i zaczęłam wypisywać filmy wyszło mi ich zaskakująco dużo. Kino lubi pokazywać bohaterów ze schizofrenią czy psychozą, jednak okazało się, że bohaterek z osobowością borderline też jest niemało. Wybrałam moje ulubione i moim zdaniem najlepiej zagrane, lista poniżej :)
1. Lizzie (Prozac Nation)
Film oparty jest o autobiograficzną książkę Elizabeth Wurtzel. Christina Ricci stworzyła niesamowitą kreację, nie spodziewałam się po niej tak świetnej gry. Sam film ma średnie opinie. "Sin City 2: Damulka warta grzechu"
oryginalny tytuł:
Sin City: A Dame to Die For
rok: 2014
reżyseria: Robert
Rodriguez, Frank Miler
scenariusz: Frank
Miller
O mój Boże ile ja czekałam na ten film! Pogłoski o kręceniu kontynuacji
dochodziły do mnie od dobrych kilku lat. Jedynka była filmem fenomenalnym i
otrzymała ode mnie najwyższą możliwą notę. Pokochałam ją za sarkastyczne
monologi, absurdy, wyrazistych bohaterów , no i oczywiście za zdjęcia, klimat i
efekty – wszystko rodem z rasowego noir.
W filmie możemy podziwiać najlepszą obsadę roku: Mickey
Rourke, Jessica Alba, Joseph Gordon-Levitt (co za występ!), Rosario Dawson,
Bruce Willis, Eva Green, Juno Temple, Lady Gaga i moi ukochani Josh Brolin i
Ray Liotta. Kawał dobrej roboty odwaliła Eva Green przewrotnie odpowiadając
osobom zarzucającym jej zbyt częste pokazywanie piersi nagością w prawie każdej
scenie. Było to rzeczywiście wręcz śmieszne, bo przez 90% scen śmiało pokazuje
biust, ale nieważne. Zagrała wybornie i oprócz naiwnych mężczyzn w Basin City uwiodła również mnie. O ile przy pierwszych spotkaniach nieco mnie drażniła i wzbudzała
mieszane uczucia to w tym przypadku tak samo jak w „300: Początek imperium” została
idealnie obsadzona i wykorzystała swój głos, ciało i talent aktorski w dwustu
procentach. Eva to Eva, jednak kto by pomyślał, że umiarkowanie przeze mnie
lubiany Gordon-Levitt będzie tak rewelacyjny! Zdecydowanie mój ulubiony bohater
w filmie - odważny, niepokorny przystojniak, któremu kibicujemy od pierwszych
scen. Alba na parkiecie nie zawodzi. Wątek jej upadku został świetnie
przedstawiony, chociaż popsuł go trochę Bruce Willis – beznadziejny występ.
Kolejnego twardziela gra Josh Brolin, o którym nie można powiedzieć więcej niż
to, że zagrał zakochanego macho tak jak trzeba. No i niezniszczalny Rourke –
stary, poczciwy Marv.
"The Rover" - recenzja
rok: 2014
reżyseria: David Michod
scenariusz: David Michod
Bardzo raduje mnie, że australijskie kino ma się coraz
lepiej. Niesłabnącą popularnością i uznaniem cieszy się Baz Luhrmann, swoich oddanych
fanów ma już Andrew Dominik, teraz Michod ugruntowuje swoją pozycję. Coraz
popularniejsi stają się australijscy aktorzy tacy jak Ben Mendelsohn, Sullivan
Stapleton czy Joel Edgerton. Bracia Hemsworth podbijają
Hollywood. Kilka lat temu uwagę widzów i krytyków przykuł poprzedni film Michoda „Królestwo
zwierząt”, które dołączyło do zacnego grona moich ulubionych filmów. Ostatnio o
pięknie Australii przypomniało mi „Tracks” z Wasikowską. „The Rover” to kolejny
towar eksportowy z antypodów, który daje znać, że warto interesować się
produkcjami z tamtego regionu.
Trzech mężczyzn ucieka z miejsca przestępstwa. Jeden z nich
krzyczy by wrócić po postrzelonego brata. Inni chcą jak najszybciej się
oddalić. Dochodzi do szarpaniny, a gdy po kilku obrotach auto ląduje na ziemi okazje
się, że nie chce ruszyć. Mężczyźni przepakowują się prędko do pierwszego,
napotkanego samochodu. Na nieszczęście trafiają na Erica, który gotów jest przejechać
ile będzie trzeba by odzyskać swoje auto. Po pewnym czasie dołącza do niego
ranny i mało bystry brat jednego z przestępców.
30 dobrych filmów, o których mogłeś nie słyszeć - część 1
Większość z nich nie jest rewelacyjna - gdyby były pewnie byś je znał. Ale są dobre, a niektóre nawet bardzo dobre. To produkcje, które dostały ode mnie noty od 7/10 do 9/10. Połowa filmów ma na filmwebie kilkaset głosów, więc są praktycznie nieznane, a reszta ma nie więcej niż 1-3 tysiące głosów, także nie są to popularne produkcje. Oto lista 15 porządnych filmów, o której mogłeś nie słyszeć. Druga część postu TUTAJ.
1. Inventing the Abbots
Joaquin
Phoenix, Liv Tyler i Jennifer Connelly są główną atrakcją filmu, jednak
sama historia też jest niezła - dojrzewanie, pierwsze miłości i tak
dalej. Fajne kino.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)


















